REKLAMA

USA mają Elona Muska, Polska ma Rafała Brzoskę. Nowa moda na zarządzanie krajem

Z wypiekami na twarzy oglądam to, co dzieje się w USA po wygranej Donalda Trumpa i jego zaprzysiężeniu na prezydenta. Najbardziej w oczy rzuca mi się udział Elona Muska, który jest nadwornym doradcą i przedstawiany jest jako wielki reformator. Premier Donald Tusk najwidoczniej również jest fanem nowych rządów, bo postanowił przenieść model zarządzania Stanami Zjednoczonymi do Polski. Może nie mamy Elona Muska, za to mamy Rafała Brzoskę.

USA mają Elona Muska, Polska ma Rafała Brzoskę. Nowa moda na zarządzanie krajem
REKLAMA

Elon Musk to zaufany doradca Donalda Trumpa i człowiek, któremu ten zawdzięcza prezydenturę, bo nie dość, że hojnie wspierał kandydata, to jeszcze uruchomił potężne narzędzie, jakim jest portal X, które wręcz wpychało w gardła jedyny słuszny przekaz. Sam byłem atakowany wpisami o Donaldzie Trumpie i jego wspaniałości, a przecież nawet nie mogę głosować w amerykańskich wyborach. Teraz nadszedł czas spłacania długów i realizacji obietnic wyborczych. Obserwuję je z fascynacją połączoną z przerażeniem, bo to krwiożerczy kapitalizm zahaczający o oligarchię.

REKLAMA

Czytaj także:

Widziałem gwałtowne zakończenie programów wspierania równości w urzędach i armii. Zobaczyłem, jak jedną decyzją odcinane jest finansowanie USAID, czyli najskuteczniejszego narzędzia amerykańskiej soft power, jakie wymyślono. Jeden podpis sprawił, że organizacje pomocowe z całego świata nagle zostały odcięte od funduszy.

Dzisiaj dowiedziałem się, że Elon Musk usłyszał o Radiu Wolna Europa, najbardziej obiektywnym źródle informacji dla krajów, gdzie cenzura i przekaz partyjny rządzą mediami i teraz chce je zamknąć, bo podobno nie jest już potrzebne. To nic, że fakty przeczą tej narracji. Liczy się tylko Elon Musk, jego pomysły i tabelki w Excelu. Technologiczny geniusz wszędzie widzi zarządzanie, którego jedynym celem jest zysk. Jego brak decyduje o tym, że dana instytucja jest nieprzydatna. Amerykańscy urzędnicy dostają właśnie propozycje odejścia z pracy, bo Musk doszedł do wniosku, że jest ich zbyt dużo.

W tym całym krwiożerczym pędzie do optymalizacji nie patrzymy na inne aspekty niż zysk. Nie liczą się długofalowe korzyści inne niż te wyrażone w dolarach. Jestem w szoku, że coś takiego jest możliwe, zwłaszcza że wszystko wprowadzane jest w drodze rozporządzeń wykonawczych. To specjalne uprawnienia prezydenta USA, dzięki którym nie trzeba tracić czasu na długotrwałą procedurę legislacyjną.

Wystarczy jeden podpis i prawo wchodzi w życie. Nie ma znaczenia czy jest to cło na Chiny, czy ucięcie pomocy. Donald Trump podpisuje akt, następnie rozdaje długopis/pióro, które jest używane do podpisu i idzie dalej (rozdawanie takich akcesoriów biurowych to również długoletnia tradycja w USA), a za nim wszędzie snuje się Elon Musk, synonim optymalizacji.

Ten karykaturalny model zarządzania najwidoczniej spodobał się w innych krajach. Trwa właśnie kampania do wyborów prezydenckich, kandydaci prześcigają się w obietnicach dekretów, jakie podpiszą, gdy zostaną wybrani. To nic, że polskie prawo nie przewiduje takich narzędzi dla prezydenta. Liczy się tylko przekaz polityczny i wizja silnego prezydenta, rodem z USA. Na taki styl zarządzania najwidoczniej zbyt długo patrzył Donald Tusk, bo podobnie jak inny Donald, chce mieć miliardera w domu.

Na wielkiej konferencji, na której zapowiedziano przełom, nową wizję Polski i miliardowe inwestycje, premier Donald Tusk zwrócił się bezpośrednio do Rafała Brzoski:

Jest np. pan Rafał Brzoska. Czytałem ze dwa wywiady, w których mówił pan, że deregulacja nie jest niczym trudnym, tylko trzeba chcieć i że pan akurat wie, co trzeba zrobić. Ale jak konkrety, to konkrety, to niech się pan za to weźmie. Ma pan tutaj kapitalnych towarzyszy i towarzyszki. Ja mogę tutaj złożyć bardzo serio zobowiązanie. Jeśli przygotujecie, i tu jest gra z czasem i tempo odgrywa tutaj kluczową rolę. I gdyby się pan chciał zobowiązać, razem z gronem tych, którzy będą chcieli pomóc, żeby przygotować najpierw rekomendacje do zmian, które nie wymagają ustaw, czyli długiego procesu, bierze pan?

Muszę przyznać, że kompletnie mnie to zaskoczyło. Donald Tusk wydawał się ironizować z Brzoski, używał klasycznego sprawdzam. Na chwilę wszystkim opadły szczęki, ale kolejne propozycje zmian spotkały się z ciepłym przyjęciem. Złośliwi mówili, że to typowa dla partii rządzącej sondażokracja, czyli uśmiechanie się do tej grupy wyborców, którą aktualnie preferują sondaże. Ot trzeba się uśmiechnąć, że przedsiębiorcy to sól tej ziemi, to wtedy zagłosują w maju na naszego kandydata. Wszyscy się cieszą, słupki rosną i nic nie trzeba robić.

Myślałem, że to żart, który poszedł za daleko

Przypatrzcie się dobrze nagraniu. Wyglądało to jak rzucenie rękawicy Rafałowi Brzosce, który wielokrotnie krytykował różne działania rządu i czasem miał w tym zupełną rację. Premier zagrał klasyczną kartą w dyskusji, czyli jak jesteś taki mądry, to przyjdź i pokaż jak się to robi. Normalnie kończy to dyskusję, ale nie tym razem. Zresztą, reakcja miliardera nie wyraża zachwytu, ale Brzoska postanowił podjąć rękawicę.

Bo widzicie - takie współprace negocjuje się w zaciszu gabinetów, a nie na konferencji prasowej, na której rząd chwali się nową wizją. Mam dziwne wrażenie, że Donald Tusk przelicytował. Jest takie angielskie przysłowie: uważaj czego sobie życzysz, bo możesz to dostać. I trochę się boję tego wskazania przedsiębiorcy, który ma przeprowadzić deregulacje w biznesie. To trochę jak wpuścić lisa do kurnika, żeby wprowadził optymalizację działania kur. Może być sukces, a może być dramat. Tak samo jak ja najwidoczniej myślał Rafał Brzoska, że to rzucenie rękawicy (wielcy ludzie myślą podobnie, wiadomo).

Nie odmawiam Rafałowi Brzosce zmysłu biznesowego, zdolności do zarządzania, bo przecież jest autorem jednej z najlepszych rzeczy, jaka powstała w Polsce i ma doświadczenie w prowadzeniu biznesu. Zarządzanie miliardową firmą to nie przelewki. Tylko mam cały czas w pamięci różne kontrowersje, które co jakiś czas wybuchają wokół jego firmy.

Nie można za wszystkie obwiniać prezesa, bo on większości rzeczy ma odpowiednich ludzi, którzy powinni dbać o to, żeby wszystko działało jak dobrze naoliwiona maszyna. Boję się jednak tego, że podobnie jak Elon Musk skupi się na innych obszarach, bo decyzje biznesowe są zupełnie czymś innym niż decyzje polityczne. Już dwieście lat temu pewien filozof będący na utrzymaniu swojego kolegi ostrzegał przed tym, że interes przedsiębiorcy zawsze jest różny od interesu państwa. Każda propozycja regulacji prawa pochodząca od przedsiębiorcy powinna być traktowana z najwyższą ostrożnością. 200 lat później ta teza jest nadal aktualna.

I tak myślałem, że to żart, aż zobaczyłem nagranie dwóch panów, którzy cieszą się z podjętej współpracy:

Wyglądają na zadowolonych, szczęśliwych i obiecują współpracę i naprawę Polski. Czy to się uda? Zobaczymy. Najwyżej wszyscy przejdziemy na umowy B2B, a przynajmniej nauczymy się kiedy używa się słowa Paczkomat, a kiedy automat paczkowy.

Przywódcy zaczynają mieć słabość do miliarderów. To już trend

Nie ma znaczenia czy to Rafał Brzoska, czy Elon Musk, liczy się to, że państwo przyznaje się do swojego rodzaju porażki, że tylko biznesmen może uzdrowić bolączki państwa. Rządzący zaczynają mieć słabość do wielkiego kapitału, widzą w jego przedstawicielach cudotwórców, którzy świetnie rozumieją mechanizmy rządzące światem. I to oni mają przynieść rządowi sukces. W przypadku Ameryki już teraz widzimy, że wszystko, co mogło pójść źle, poszło. Musk zachłysnął się władzą i tylko krok dzieli go od tego, żeby wyciągnąć nogi na biurku w Gabinecie Owalnym. Nawet tamtejsze media to dostrzegają, w tym magazyn Time, który dał wymowną okładkę.

REKLAMA

Trump podobno się ogromnie zdenerwował na jej widok. Jeżeli wierzyć polskim nagłówkom, to premier Tusk regularnie się denerwuje, kto wie, może za pół roku będzie musiał poradzić sobie z podobną okładką jakiegoś polskiego tygodnika? Wtedy dopiero będzie rozsierdzony.

Tak swoją drogą - od kilkunastu godzin wszyscy mówią o deregulacjach, a ja nadal nie wiem, jakie to regulacje ciemiężą Polskę, ale muszą być poważne, skoro mówią o nich wszyscy. Wiem tylko, że są poważne i trzeba się nimi niezwłocznie zająć. Najlepiej bez żadnego trybu, to znaczy w drodze rozporządzeń poszczególnych ministerstw i samego premiera, bo te nie wymagają przeprowadzenia konsultacji, więc można je szybko wprowadzać w życie. To czy będą miały sens dowiemy się za jakiś czas.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA