REKLAMA

Oszuści zaczynają od telefonu lub SMS-a. Jest prosty sposób, żeby nie dać się naciąć

Sensacyjna informacja, żądanie natychmiastowej akcji, a potem tylko problemy na głowie. Cyberprzestępcy ciągle są piekielnie skuteczni, bo wiedzą, w które miejsce uderzyć. Można się jednak bronić.

Oszuści zaczynają od telefonu lub SMS-a. Jest prosty sposób, żeby nie dać się naciąć
REKLAMA

Zaczyna się od trzęsienia ziemi. Głos w słuchawce mówi, że spowodował wypadek. Udając syna, wnuczka, córkę czy zapłakaną żonę tłumaczy, że sytuacja jest więcej niż nieciekawa. Ofiara zdarzenia jest albo w ciężkim stanie, albo – jeśli oszuści idą na całość – nie żyje. W związku z tym sprawca, czyli członek rodziny, wyląduje w areszcie. Chyba że dziadek, wujek lub mama szybko przekażą kaucję i dzięki temu uda się pozostać na wolności. Będzie więcej czasu, żeby coś wymyślić – zadzwonić do adwokata, umówić się, spotkać. Teraz trzeba zrobić wszystko, byle nie trafić do aresztu.

REKLAMA

Konieczność wpłacenia kaucji potwierdza drugi głos w słuchawce. Przedstawia się jako policjant i informuje, że środki lada moment może odebrać adwokat. Spanikowana ofiara wyciąga wszelkie oszczędności. Nie zawsze muszą to być monety, okazuje się, że policjantom w ramach kaucji można przekazać też cenną biżuterię. Dadzą sobie radę.

Jak donosi portal lovekrakow.pl tylko w samej Małopolsce w 2024 r. metodą „na wnuczka” oszukano 367 mieszkańców. 68-letnia kobieta przekazała oszustom aż 2,5 mln zł. Część sumy miała pozwolić wyciągnąć jej syna z więzienia, a reszta trafić do rodziny zabitej w wypadku osoby. Niestety ofiara uwierzyła w tę wersję zdarzeń.

Dlaczego ktoś w to wierzy?

Pojawiały się sugestie, że oszuści w swoich przekrętach wchodzą na wyższy poziom i korzystają ze sztucznej inteligencji. Głos prawdziwego człowieka jest skutecznie podrabiany – najpierw zbierane są próbki materiału, które później pozwalają dokładnie odwzorować styl mówienia. Przez to ofiara faktycznie daje się nabrać, bo słyszy podobny głos i ma wrażenie, że rozmawia z kimś bliskim.

Najczęściej złodzieje wcale nie muszą stosować nowoczesnych sztuczek. Wystarczy dobra aktorska gra: roztrzęsiony głos, bliski płaczu, dużo szlochania, nerwów. W końcu w kryzysowym momencie nie zawsze mówi się dokładnie, wyraźnie i składnie. Swoje dokładają „naturalne” telefoniczne zniekształcenia. Łatwiej wtedy zmanipulować ofiarę na tyle, że ma wrażenie, że to faktycznie jej bliski.

Tym bardziej że oszuści na celownik biorą osoby starsze. Dochodzą emocje, nerwy – łatwo przestraszyć się wizją więzienia czy samą świadomością, że syn czy wnuczka zostali mordercami. Trzeba działać szybko: błyskawicznie przygotować oszczędności, wypłacić pieniądze, adwokat zaraz będzie, nie ma czasu do stracenia. Każda sekunda się liczy.

Oszustwo metodą „na wnuczka” jest na swój sposób specyficzne. Oszuści wymyślają sensacyjną historię, a w grę wchodzą bardzo duże sumy. Pokazuje jednak doskonale metody przestępców. Wszystko sprowadza się do prostych zasad. Muszą być emocje i presja czasu.

Dokładnie na tym samym bazują wszelkie SMS-owe czy mailowe przekręty. Najpierw jest alarm: z paczką są problemy, nie da się ustalić adresu, rachunek niepełny, trzeba dopłacić, bo inaczej odetną gaz, prąd, internet czy usługę subskrypcyjną. Nie ma chwili zastanowienia, bo licznik bije – oszuści żądają natychmiastowej interwencji. Ofiara się nie zastanawia. W końcu nikt nie chce dłużej czekać na przesyłkę albo mieć zablokowany dostęp do konta.

Jak się chronić? Tylko spokój nas uratuje

„Jeżeli nie włączymy krytycznego myślenia, czeka nas marny los” – wieszczył niedawno mój redakcyjny kolega Rafał Gdak. Miał na myśli treści generowane przez sztuczną inteligencję, ale ta porada ma też – a może nawet i przede wszystkim – zastosowanie w przypadku internetowych oszustw.

Wcześniej Rafał napisał tekst o pięciu postanowieniach, które zamierza wdrożyć. Wśród nich jest powstrzymanie się przed oburzeniem oraz weryfikowanie informacji. Dokładnie tak samo musimy zachować się widząc sensacyjną, budzącą emocje wiadomość – o dopłacie do paczki, pewnej inwestycji czy śmierci celebryty – lub gdy w słuchawce ktoś chce nas przekonać, że bliski ma poważne problemy albo że na nasze konto bankowe ktoś się włamał.

Łatwo ulec panice, ale właśnie chodzi o to, aby zachować spokój i być opanowanym. Syn dzwoni, że miał wypadek albo pisze, że jego telefon wylądował w toalecie, więc potrzebuje pilnie pieniędzy, by kupić nowy i opłacić rachunek? Zamiast uwierzyć w tę wersję zdarzeń, należy rozłączyć się i samemu zadzwonić. I tak powinniśmy postępować w przypadku każdej nietypowej przedstawianej nam informacji. Wszelkie powiadomienia o niedopłatach, opóźnieniach czy błędach trzeba weryfikować bezpośrednio u źródła – wchodząc na konto (ale nie przez podany link!), logując się do aplikacji kurierskiej czy dzwoniąc na infolinię.

Wiem, to tylko prosto brzmi. Kiedy jednak dochodzi codzienne zmęczenie, mnóstwo spraw na głowie, stres i problemy, na widok SMS-a informującego o dopłacie do przesyłki czasami trudno zareagować krytycznym myśleniem. „Dobra, niech im będzie, 5 zł to żadna suma, wpiszę te dane karty płatniczej i chociaż to będzie załatwione” – machnie ręką ofiara i poda niezbędne informacje przestępcom. Na tym bazują oszuści.

REKLAMA

Czytaj też:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA