REKLAMA

Wyłączyli fotowoltaikę, bo chcieli postraszyć rząd. Właściciele paneli zrobili strajk

Zgodnie z zapowiedziami właściciele fotowoltaiki chwilowo wyłączyli swoje instalacje. Ocena strajku musi być jednak niejednoznaczna.   

04.07.2024 03.55
fotowoltaika
REKLAMA

O planach protestu pisaliśmy na łamach Spider’s Web. Właścicielom fotowoltaiki nie podoba się fakt, że ze względu na zmieniony system rozliczania sprzedaż energii w słoneczne dni praktycznie się nie opłaca. Kiedy panele produkują masowo prąd jego wycena jest niska. Za to później trzeba go odkupić – po wyższych cenach. Stąd decyzja o proteście, bo ci, którzy zamontowali panele, czują się oszukiwani i wręcz okradani.

REKLAMA

Grupa na Facebooku zrzeszająca niezadowolonych z sytuacji szybko się rozrosła. Pojawił się jednak chaos i trudno było doszukać się konkretów. W końcu jednak ustalono, że 2 lipca instalacje zostaną wyłączone.

Nie traktujmy tego protestu egoistycznie, że tylko nam się należy, zjednoczmy wszystkich, którym się nie podoba dojenie nas na cenach energii elektrycznej! Skoro instalacji jest dużo, to prąd powinien być tańszy! Są emeryci którzy siedzą po ciemku, bo się boją o duże rachunki! Albo dlatego że oszczędzają na miesiące zimowe, bo dali się namówić na pompę ciepła! Niestety znam takie osoby! Zamiast nas namawiać na magazyny energii!  Powinni inwestować w magazyny energii na liniach wysokiego i średniego napięcia! Wtedy by tani prąd był przez około 8 miesięcy w roku!  Energia ze słońca i wiatru jest prawie darmowa i bezobsługowa!

– brzmiał apel nawołujący do wygaszenia fotowoltaiki (zachowano oryginalną pisownię).

Przede wszystkim nie dopisała pogoda. Po serii licznych słonecznych i gorących dni początek tygodnia był pochmurny. Wiadomo było, że ze słońca dużo energii nie będzie, więc nie udałoby się osiągnąć tego samego efektu, gdyby przy fotowoltaice pracującej pełną parą nagle zabrakło prywatnych instalacji. „Chmury im pomagają” – podsumował jeden z protestujących, który dołączył do strajku.

A co z frekwencją?

Zależy jak na to spojrzeć. Według mapy strajku zamieszczonej na stronie protestporusmentow.pl na wyłączenie fotowoltaiki zdecydowało się ok. 150 gospodarstw. To oczywiście szacunkowa liczba. Nie każdy, kto przyłączył się do ruchu, musiał zamieścić swoją przybliżoną lokalizację - ale też nie każdy, kto się zadeklarował, faktycznie wyłączył.

 class="wp-image-4742885"

Patrząc na mapę strajk rzeczywiście objął niemal całą Polskę. Sęk w tym, że to bardzo rozproszone działania. Na północnym wschodzie protestujących można policzyć na palcach jednej ręki – wyłączył ktoś w Łomży, ale już nie w Białymstoku. W Szczecinie na taki ruch zdecydowała się raptem jedna osoba.

„Luki” zauważyli ci, którzy przyłączyli się do protestu.

Według mapy byłem chyba jedyny w mojej okolicy, który wyłączył falownik

– zwraca uwagę strajkujący, według którego wydarzenie przeszło „kompletnie niezauważone”.

„Niestety ja też byłam jedyna w okolicy” – pisze jedna z protestujących. „Też byłem osamotniony” – przyznaje inny. Strajk faktycznie objął cały kraj, jednak jeśli zrobimy zbliżenie mapy dojrzymy w różnych regionach pojedyncze przypadki.

Niektórzy jednak uznają, że sam fakt, że do protestu doszło, można uznać za sukces i kamień węgielny. „To jest dopiero początek początku” – motywuje jeden z protestujących. I być może optymistyczne spojrzenie ma sens. Ruch zorganizował się w dość krótkim czasie, przykuł uwagę tych, którzy czują się oszukani.

Według jednego z wpisów na grupie delegacja protestujących ma spotkać się z rządzącymi w ministerstwie klimatu 10 lipca. Kto wie, być może oburzeni wykorzystując internet zwrócą uwagę na swój problem. I pokażą, że można zawalczyć o swoje interesy.  

REKLAMA

Więcej o fotowoltaice przeczytasz na Spider`s Web:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA