Tak działa zupełnie nowy Ambilight. Już go widziałem
Najbardziej rozpoznawalna cecha telewizorów marki Philips doczeka się istotnej zmiany. Najlepsze, niezwykle jasne i wspaniale wyposażone Philips OLED będą działać z zupełnie nowym Ambilight Plus. Czym różni się od Ambilight i co z pozostałymi telewizorami Philipsa? Pojechałem do Barcelony się o to zapytać.
Ambilight to system doświetlający otoczenie telewizora. Z tyłu obudowy znajdują się diody mające rzucać barwną poświatę na znajdującą się za urządzeniem ścianę. Mogą to robić na wiele różnych sposobów - użytkownik może sam sobie wybrać poziom i kolor doświetlenia, może nawet używać tego jako swoistej lampki nocnej, wizualizacji do odtwarzanej piosenki czy wymyślnej ozdoby pokoju. Najciekawsza jest jednak funkcja synchronizacji z obrazem.
Po włączeniu Ambilight w domyślnym trybie telewizor na żywo próbkuje wyświetlany obraz i wykorzystuje znajdujące się za nim diody, by dopasować doświetlenie do wyświetlanej treści. Zapewnia to złudzenie znacznie większej powierzchni ekranu niż rzeczywista. Cała treść mieści się oczywiście na wyświetlaczu, ale idealnie zsynchronizowane barwy na ścianie, widoczne na krańcach pola widzenia użytkownika, dodają seansowi immersji. Gdy oglądana jest czerń kosmosu, wszystkie światła gasną – z kolei ujęcie kwiecistej łąki rozświetla pokój dzienny feerią barw. Efekt jest nadzwyczajny, a dodatkowo za jego sprawą oglądanie treści mniej męczy wzrok.
Nie przegap tych nowości:
Ambilight na szczęście nie jest jedynym atutem telewizorów marki Philips, ich producent dużo inwestuje w technologie przetwarzania obrazu (i robi to z powodzeniem), tym niemniej trudno się spierać że to właśnie to unikalne doświetlenie przyciąga największą liczbę klientów. Co więcej, z badań Philipsa wynika, że większość pierwszych nabywców telewizora z Ambilight nie chce już innego - a jeszcze namawia do tego znajomych.
Tyle że w dynamicznie się zmieniającym konsumenckim świecie, w którym nowości szybko się opatrują, nawet unikalny Ambilight może niektórych zacząć nudzić. Może warto zmienić sposób jego działania? Albo efekt lub sens? Eksperyment z Ambilight Plus na razie jest bardzo ostrożny: trafi bowiem tylko do jednego telewizora z tegorocznej oferty, sztandarowego OLED959. Nic dziwnego, bowiem choć technicznie jest lepszy i bardziej zaawansowany, tak nie jest jeszcze jasne, czy się wszystkim spodoba.
Faktury i kształty zamiast świetlnych łun. Ambilgiht Plus to zabawa z optyką i istotne zwiększenie rozdzielczości.
Ambilight Plus działa na zasadzie specjalnych soczewek, które potrafią emitować wiele kolorów na krótkim odcinku. Soczewki te są umieszczone na tylnych LED-ach telewizora i tworzą halo świetlne, które lepiej oddaje kolorystykę i głębię obrazu na ekranie. Ambilight Plus jest bardziej dynamiczny i rozległy niż zwykły Ambilight, który emituje tylko jeden kolor na jednym odcinku. Ambilight Plus jest również bardziej precyzyjny i synchronizowany z obrazem, dzięki czemu ma tworzyć lepszy efekt immersji i efektowności. Fotografie niezupełnie oddają efekt, więc wspomogę się w relacji krótkim klipem wideo:
Różnica w ruchu jest oczywista i dla kogokolwiek, kto widział już zwykłego Ambilighta, widoczna gołym okiem. Telewizor zamiast łun świetlnych idealnie zsynchronizowanych z obrazem niemal rozszerza swój obraz. Można rozróżnić w doświetleniu poszczególne kształty i przedmioty, to zdecydowanie bardziej zaawansowany mechanizm. Tylko czy aby na pewno to dobrze?
To bardzo subiektywne spojrzenie, ale można odnieść wrażenie, że rolą Ambilight nigdy nie było zwiększanie powierzchni ekranu - a jedynie dawanie takowego złudzenia, oszukując mózg świetlnymi łunami w widzeniu peryferyjnym. Być może to wieloletnie przyzwyczajenie i duża sympatia do tradycyjnego mechanizmu, ale nie ukrywam, że nie mogłem się przekonać do tej szczegółowości. Choć warto docenić ryzykowną innowację projektową i chęć innowacji. A tym bardziej warto ocenić samemu, zamiast polegać tylko na subiektywnej opinii jednej osoby.
Niestety to ostatnie może być trudne. Ambilight Plus dostępny będzie wyłącznie w sztandarowym Philips OLED959. Na szczęście to imponujące cacko.
Telewizor będzie wyposażony w 102-watowy system audio w standardzie 5.1.2, opracowany przy współpracy (realnej, a nie tylko marketingowej) z Bowers & Wilkins. Telewizor sprzedawany będzie z efektownym stojakiem, ale można go też powiesić na ścianie. Dostępny będzie wyłącznie w 65-calowym rozmiarze.
Telewizor ten będzie wyposażony w matrycę LG MLA OLED najnowszej generacji (znana też jako Meta 2.0), która za sprawą mikrosoczewek i usprawnień autorskich producenta tego telewizora ma osiągać szczytową jasność na poziomie aż 3000 nitów, choć niestety to matryca WOLED, więc mowa wyłącznie o świeceniu bielą. Tym niemniej i tak jakość obrazu z tego sprzętu powinna być niezwykła.
Po części odpowiadać za to będzie procesor P5 AI najnowszej, ósmej już generacji. Na procesorach obrazu Philips akurat zna się wyjątkowo dobrze, więc nawet gdyby w telewizorze tym znajdował się znany już i przetestowany układ poprzedniej generacji, to i tak byłby to atut.
Jak poinformował w rozmowie ze Spider’s Web i grupką przedstawicieli innych redakcji Danny Tack, współodpowiedzialny za technologię przetwarzania obrazu telewizorów Philipsa, nowy układ przetwarza 8-bitowy obraz z niemal 14-bitową precyzją, co ma przełożyć się na jeszcze mniej przekłamań w gradientach w ciemnym lub wysoko skompresowanym obrazie, bez żadnych przekłamań. Dodatkowo, za sprawą zwiększonej wydajności rewelacyjny upłynniacz Philipsa działać też będzie na życzenie w Trybie Gry (opóźnienie sterowania ma wówczas wynosić około 30 ms). Matryca OLED959 jest 144-hercowa, obsługuje VRR i Dolby Vision.
A co jeśli nie chcesz Ambilight Plus? Klasyczny Ambilight rozświetli pozostałe nowości. Niektóre imponujące.
Philips OLED909 będzie sztandarowcem dla rozsądnych. To ten sam telewizor co OLED959, ale bez wymyślnego stojaka, z czterostronnym zwykłym Ambilightem oraz z systemem dźwięku 3.1 (również od B&W, ale tu prawdopodobnie użytkownik zechce dokupić osobno soundbar lub kolumny). Reszta parametrów będzie identyczna. Pojawią się też rozmiary 55 cali oraz 77 cali.
Kto nie będzie mógł sobie pozwolić na wspaniałe OLED909 i OLED959 będzie mógł zaopatrzyć się w tańszego (dokładnych cen nie znamy) OLED809. Co ciekawe, ma mocniejszy system audio od OLED909 (70-watowy system 2.1, poza 42-calową wersją, gdzie trafi 50-watowy). Ma jednak też nieco ciemniejszą matrycę OLED Ex zamiast Meta 2.0, co oznacza mniejszą szczytową jasność i zapewne nieco gorsze pokrycie przestrzeni barwnej. OLED809, tak jak i droższe modele, pracuje pod kontrolą Google TV.
Zaznaczamy to, bo TP Vision (licencjobiorca marki Philips na rynek RTV) chce po raz pierwszy na poważnie zacząć promować alternatywną platformę smart TV, o nazwie Titan OS. Jest ona na tyle ciekawa, że zdecydowaliśmy się poświęcić jej osobny wpis. Z wyglądu bardzo przypomina Google TV, jest responsywna i wygląda na to, że na start ma już większość aplikacji.
Titan OS ma trafić do telewizorów Mini LED (The Xtra) i klasycznych LED-owych (The One), tym niemniej o samych odbiornikach TP Vision będzie rozmawiać z dziennikarzami w późniejszym terminie.
Ambilight Plus to ciekawa koncepcja, której nawet sam Philips nie jest jeszcze pewien. Na szczęście w segmencie premium firma będzie miała więcej dobrego do zaoferowania. Najnowsze matryce od LG, nowa wersja rewelacyjnego i sprawdzonego już procesora obrazu i dobry partner w kwestii systemu audio brzmią jak recepta na sukces. Z oceną The Xtra i The One musimy się jednak wstrzymać - przez lata Philips królował w segmencie cena/jakość, ale w ostatnich sezonach handlowych TCL i Hisense podwyższyli poprzeczkę w tej rywalizacji. Jak będzie w tym roku? Ocenimy własnoręcznie, wypożyczając sprzęty do testów.