Co jeszcze wymyślą? Polacy nie chcą masztu w swojej okolicy, więc poszli do... sanepidu
W walce z masztami wszystkie chwyty są dozwolone, o czym niestety przekonaliśmy się też w Polsce, kiedy doszło do podpalenia konstrukcji. Coraz częściej zamiast siły używa się podstępu. Pomysły są naprawdę specyficzne.
Pisaliśmy już o próbie wykupienia spornej działki od właściciela, ale akurat wówczas propozycja nie okazała się wystarczająca. Kiedy więc nie da się po dobroci, to zanim zablokuje się teren inwestycji, zawsze można poruszyć niebo i ziemię, niestety niemalże dosłownie. W końcu nie zaszkodzi spróbować, być może ktoś się zainteresuje i pomoże.
Tak zrobili mieszkańcy Kutna, którzy nie chcą, aby na jednym z osiedli działał maszt. Konstrukcja już stoi i wywołuje niepokój. Jak donosi serwis kutno.net dla niektórych obawy to powód do żartów (piszą w mediach społecznościowych, że już ich „coś w krzyżu łupie” albo że mają kaszel), ale ci zmartwieni działają naprawdę prężnie. Doszło nawet do tego, że zawiadomili... sanepid.
Dla przypomnienia, czym zajmuje się sanepid:
Chronimy zdrowie ludzkie przed niekorzystnym wpływem szkodliwości i uciążliwości środowiskowych. Zapobiegamy powstawaniu chorób, w tym chorób zakaźnych i zawodowych.
- pisze sanepid na swej stronie.
Czy maszt 5G może powodować choroby zakaźne? Znajdą się pewnie tacy, którzy powiedzą, że owszem, ale sam urząd tonuje nastroje. I przede wszystkim mówi: to nie ten adres. Dlatego „zgodnie z kompetencjami” sprawa została przekazana Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska w Łodzi, Delegatura w Skierniewicach.
Na Spider's Web piszemy o 5G i masztach:
Ten też zdążył odpowiedzieć i przyznał, że analiza masztów to również nie jest ich zadanie. Przynajmniej na razie.
Inspekcja Ochrony środowiska bierze udział w przekazywaniu do użytkowania obiektów lub instalacji, realizowanych jako przedsięwzięcia mogące zawsze znacząco lub potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko. W związku z powyższym zajęcie stanowiska na etapie przygotowania przedsięwzięcia budowy stacji bazowej telefonii komórkowej, będącej źródłem promieniowania elektromagnetycznego, pozostaje poza kompetencjami Inspekcji Ochrony środowiska .
– komentowała serwisowi kutno.net.pl Marzena Sokołowska, Kierownik Delegatury WIOŚ w Skierniewicach
Wcześniej swoje stanowisko redakcji kutno.net.pl przekazał operator, firma P4 (czyli Play):
Stacja ta, tak jak każda inna, zgodnie z obowiązującymi przepisami, bezpośrednio przed jej komercyjnym uruchomieniem, będzie podlegała obowiązkowym pomiarom pola elektromagnetycznego (PEM) w miejscach dostępnych dla ludności realizowanym przez laboratorium akredytowane przez Polskie Centrum Akredytacji. Raport z takich pomiarów pola elektromagnetycznego stanowi obowiązkowy element zgłoszenia stacji bazowej do organu ochrony środowiska i będzie także publicznie dostępny dla każdego w ogólnopolskiej bazie danych SI2PEM.gov.pl. Jedynie w przypadku spełnienia wszystkich obowiązujących norm możliwe jest jej uruchomienie. Co istotne, normy te muszą być bezwzględnie dotrzymane we wszystkich miejscach dostępnych dla ludności, co jest sprawdzane właśnie w ramach pomiarów realizowanych obowiązkowo dla każdej stacji bazowej przez laboratoria akredytowane, a także może być zawsze przedmiotem kontroli w ramach pomiarów prowadzonych przez uprawnione organy państwowe, o której to kontroli operator nie jest wcześniej informowany.
I to jest w tym najgorsze. Ten, kto chce się faktycznie dowiedzieć, czy maszty zagrażają zdrowiu, może to zrobić. Są strony ministerstwa, są ogólnodostępne bazy danych, przede wszystkim są badania na ten temat. Ale nie – trzeba robić głuchy telefon, przekazywać sprawę z jednego urzędu do drugiego, mimo że te nie mają z inwestycją nic wspólnego.
I teraz zastanówmy się: ile takich spraw różne inspektoraty i inne urzędy muszą analizować? Odsyłać, tłumaczyć, odpowiadać, że nie ma się czego bać? Dochodzi przecież do tego, że przeciwnicy masztów idą do sądów, a i tam ciągle dostają tę samą nudną odpowiedź: maszty nie zagrażają zdrowiu i życiu, są potrzebnymi inwestycjami. Właśnie dlatego działalność przeciwników jest tak szkodliwa. A co gorsza ich staraniom przyklaskują często lokalne władze, zaś protesty faktycznie doprowadzają do poważnych opóźnień.
Potem zaś mamy takie sytuacje: ludzie muszą płacić za drogi internet od Elona Muska, bo operatorzy wcześniej zostali przepędzeni.