To był największy przekręt w karierze Billa Gatesa. Przypadkiem zmienił cały świat
Jak to jest, że oficjalna nazwa standardu większości komputerów osobistych na świecie to IBM PC -podczas gdy nie ma w nich ani jednej części od IBM-a, a firma nie ma z tego złamanego grosza? To efekt błyskotliwego geniuszu Billa Gatesa, który prowadząc małą firemkę od oprogramowania, zdołał wykiwać największego giganta branży, wyrzucając go z rynku.
IBM powstał w 1911 r. z połączenia trzech firm: Tabulating Machine Company, Computing Scale Company of America i International Time Recording Company. Te firmy produkowały różne urządzenia, takie jak wagi, krajalnice do mięsa, zegary i karty perforowane. W 1914 r. do firmy dołączył Thomas J. Watson, który stał się jej prezesem i zmienił jej nazwę na International Business Machines Corporation w 1924 roku. Watson wprowadził kulturę innowacji i badań w IBM, która trwa do dziś.
Nie przegap:
IBM był pionierem w dziedzinie komputerów biznesowych, tworząc pierwsze maszyny do automatycznego obliczania długich obliczeń, takie jak Mark 1 w 1944 r., czy pierwszy komputer ogólnego przeznaczenia, który odniósł komercyjny sukces, IBM 701 EDPM w 1953 r. Firma w zasadzie zdominowała biznesowy rynek informatyki. Warto nadmienić, że wówczas był to w zasadzie jedyny rynek. Tylko banki, firmy ubezpieczeniowe czy mające zasobnych sponsorów laboratoria badawcze i uczelnie mogły sobie pozwolić na potężne mainframe’y IBM-a.
W latach 60. i 70. XX wieku komputer IBM typu mainframe, reprezentowany przez System/360, był dominującą platformą obliczeniową, a przedsiębiorstwo produkowało 80 procent komputerów w Stanach Zjednoczonych i 70 procent komputerów na świecie. Za progiem czaiła się jednak rewolucja.
IBM tylko trochę przespał okres niemowlęcy komputerów osobistych.
Postęp w rozwoju tranzystorów i układów scalonych nie tylko sprawił, że potężne szafy obliczeniowe oferowały coraz większą i większą wydajność - ale też, że możliwym stało się zamknięcie komputera w dużo mniejszej obudowie i sprzedawanie go na rynku konsumenckim w cenie będącej w zasięgu co zamożniejszego konsumenta. Takie komputery oferowały nieporównywalnie mniejsze możliwości niż biznesowe mainframe’y - tym niemniej zapoczątkowały równolegle dwie rewolucje.
Po pierwsze, sam fakt, że w coraz większej liczbie amerykańskich gospodarstw domowych pojawiały się kupowane przez entuzjastów i programowane przez nich komputery był na swój sposób wywrotowy. IBM ignorował jednak to zjawisko, bowiem niezmiennie za całość jego przychodów odpowiadał klient zupełnie innego rodzaju. Tym niemniej jak zaczęły się pojawiać coraz częstsze dyskusje akademickie o informatycznych systemach rozproszonych, IBM musiał przemyśleć swoją strategię.
Idea systemów rozproszonych zakładała wykorzystanie wielu komputerów o niewielkiej mocy obliczeniowej, zamiast jak do tej pory budowanie systemu IT polegającym na wykorzystaniu jednego dużego komputera i sieci terminali dla pracowników/użytkowników, za pomocą których mogą wchodzić w interakcję z komputerem i korzystać z jego czasu pracy. Malutkie komputery dla hobbystów mogły przeobrazić się w śmiertelną konkurencję. Zresztą tak się okazało. IBM wiedział, że czas zareagować.
Zdecydował się więc stworzyć komputer osobisty z prawdziwego zdarzenia. Sygnowany marką IBM, z wysokiej jakości i odpowiednim oprogramowaniem. I z gwarancją wsparcia i obsługi platformy przynajmniej na 10 lat, co jest typowe dla wiarygodnego biznesowego partnera, jakim był i miał być IBM. Paradoksalnie, to okazało się jedną z jego największych słabości, ale do tego jeszcze wrócimy.
IBM Personal Computer (IBM PC), bo tak nazwano ów sprzęt, został zbudowany w dużej mierze z powszechnie dostępnych części na rynku. Wykorzystano 16-bitowy procesor x86 Intel 8088 i relatywnie dostępne na rynku podzespoły. Za tą decyzją stały dwa argumenty. Po pierwsze, rynek entuzjastów był wysoce przesiąknięty otwartą ideologią, więc wykorzystujący w pełni własnościowe rozwiązania IBM PC mógłby być w tym środowisku odrzucony. Po drugie, takie komputery można by znacznie łatwiej, taniej i szybciej serwisować - lokalne oddziały firmy mogłyby w razie potrzeby na własną rękę dokupić podzespoły. Co więc miało chronić IBM-a przed skopiowaniem IBM PC przez dowolną inną firmę?
Tym czymś miało być oprogramowanie układowe o nazwie BIOS. Jedyna istotna własnościowa część IBM-a w IBM PC, zawierająca oprogramowanie układowe i mechanizm rozruchu. Nie dało się zbudować komputera w pełni zgodnego bez BIOS-u. Można go było podrobić, ale wówczas nie da się takiego komputera sprzedawać legalnie, bez ryzyka pozwu ze strony armii prawników IBM-a. Można było też się starać o licencję na BIOS, którą IBM mógł wydawać komu chciał, w cenie jakiej by sobie życzył.
IBM nie miał własnego systemu operacyjnego dla IBM PC. Zdecydował się nająć podwykonawcę. Relatywnie małą firmę software’ową o nazwie Microsoft.
Bill Gates, ówczesny prezes Microsoftu, rozumiał jak wielką szansą na zdobycie ogromnego kapitału jest umowa z takim gigantem, jakim był IBM. Co prawda nie było jasne, czy IBM PC odniesie sukces... no ale to przecież IBM. Podobno nałgał kierownictwu IBM-a, że firma prowadzi zaawansowane prace nad systemem operacyjnym dla nowego układu Intela, który mógłby być wykorzystany w IBM PC. Problem w tym, że rzeczonym systemem był 86-DOS, który... był własnością firmy Seattle Computer Products. Podobno dopiero po zawarciu umowy z IBM-em Microsoft starał się o przejęcie 86-DOS-a.
To oczywiście mu się udało i w raptem kilka tygodni został on przerobiony na potrzeby komputera o specyfikacji IBM PC. Zmieniono mu też nazwę. Wewnętrznie, w Microsofcie, na MS-DOS. W ramach produktu dla IBM-a z oficjalnym brandingiem PC DOS. Gates przy tym, choć czuł, że to nie lada okazja, zdecydował się jednak twardo negocjować warunki licencyjne. Rozumiał, że w architekturze IBM PC leży istotny problem, tyle że swoim wnioskiem nie zdecydował się podzielić z partnerem. Zamiast tego postanowił się upierać o prawa do licencjonowania technologii MS-DOS innym podmiotom.
Spodziewał się oporu, ale IBM był przekonany, że za sprawą BIOS-u wymagania Gatesa nie mają większego znaczenia. Inne programy być może będą kompatybilne z jakąś wersją DOS-a, ale i tak nie będą kompatybilne z IBM PC. Gates, który poza utalentowanym biznesmenem był też całkiem zdolnym programistą, wiedział bowiem, że rzeczony BIOS nie może zostać podrobiony - ale może być odtworzony. Gdyby komuś kiedykolwiek udało się stworzyć układ scalony, który nie zawierałby ani jednego własnościowego rozwiązania IBM-a, a który by realizował wszystkie funkcje BIOS-u, każdy z dostępem do takiego chipu mógłby wprowadzić do sprzedaży komputer stuprocentowo zgodny z IBM PC. Ów każdy prawdopodobnie zechce też kupić od Microsoftu licencję na MS-DOS.
Nie trzeba było długo czekać. Misji złamania BIOS-u podjęła się firma Phoenix Technologies.
Phoenix był bardzo staranny w zadbaniu, by IBM nigdy przenigdy nie mógł go pozwać. Do pracy nad sklonowaniem BIOS-a zatrudnił inżyniera, który ani razu wcześniej nie pracował z procesorem, Intel 8086, więc nie miał prawa mieć jakiejkolwiek wiedzy jak on działa. W firmie zastosowano wszelkie środki bezpieczeństwa i blokady informacji. No i się udało.
Pierwszą firmą, której udało się złamać BIOS-a, był co prawda Compaq, ale ten nie zdecydował się podzielić swoją technologią. Phoenix otworzył się na partnerów, takich jak HP, Tandy czy AT&T. Komputery produkowane przez te firmy nieoficjalnie ochrzczono klonami IBM PC. Które, o zgrozo, bywały często szybsze i tańsze od IBM PC. Rzecz jasna najczęściej rzeczone klony sprzedawane były razem z MS-DOS. A w IBM zapadła lekka konsternacja. Producenci pakowali bowiem w swoje pecety coraz lepsze podzespoły, rywalizując na absurdalnie dynamicznie rozwijającym się rynku domowej elektroniki - a IBM, przyzwyczajony do długich cykli życia informatycznych produktów w firmach, został ze swoim IBM PC z obietnicą utrzymania tej platformy, na dokładnie tych podzespołach, przez 10 lat.
IBM PC, mimo ataku klonów, był jednak sukcesem. Firma wówczas podjęła decyzję tak głupią, że aż trudno ją zrozumieć. Zdecydowała się zamordować swój własny standard. Za sojusznika biorąc... Billa Gatesa.
Tak na dobrą sprawę to sukces IBM PC nie był przesądzony. Marka robiła swoje, ale komputer był drogi, miał też mocną konkurencję. Mimo tego był ogromnym sukcesem, a sprzedaż przekroczyła najbardziej optymistyczne prognozy IBM-a o zawrotne 800 proc. Firma tak mocno wierzyła w potęgę własnej marki, że zdecydowała powtórzyć swój sukces, tworząc zupełnie nową platformę. IBM PC doczekać się miał kilku odświeżonych wersji, ale przyszłością miał być standard IBM PS/2.
Różnić go miało od IBM PC w zasadzie dwie kluczowe rzeczy. Po pierwsze zupełnie nowy standard kart rozszerzeń - zamiast otwartego ISA nowe komputery miałyby używać autorskiego IBM Micro Channel Architecture, które byłoby dostępne za bardzo wysokimi opłatami licencyjnymi. Firma była przy tym tak pewna sukcesu tego planu, że zdecydowała się sztucznie obniżyć wydajność MCA, by móc za rok wprowadzić zupełnie nowy, znacznie szybszy model komputera, nie wydając przy tym złamanego centa w kwestii badań i rozwoju.
Po drugie miało go wyróżniać oprogramowanie. System OS/2 miał oferować wsteczną zgodność z DOS-em, ale też wprowadzać mnóstwo nowych funkcji. Co zabawne, zadanie ponownie zlecono Microsoftowi, ale tym razem prawa do systemu miały całkowicie należeć do IBM-a, a Microsoft miał być podwykonawcą.
Problem w tym, że karty rozszerzeń były dla użytkowników bardzo ważne. Dziś w komputerach są rzadkością: gracze najczęściej dokupują do swojego PC moduł karty graficznej, większość funkcji i tak jest realizowana przez płytę główną. Karty rozszerzeń dla IBM PC były bardzo ważne, a ich użytkownicy inwestowali w nie nierzadko duże pieniądze.
Architektura MCA miała kilka zalet technicznych i biznesowych w porównaniu z poprzednią architekturą ISA, takich jak:
- Szybsza prędkość magistrali (10 MHz).
- Większa liczba przerwań i adresów urządzeń I/O, konfigurowalnych programowo.
- Automatyczna konfiguracja Plug and Play urządzeń.
- Lepsza jakość sygnału i dystrybucja mocy.
- Możliwość obsługi 16- lub 32-bitowych kart rozszerzeń.
Użytkownikom nie za bardzo się jednak widziało kupno komputera, który nie jest zgodny z zakupionymi wcześniej podzespołami, nierzadko stanowiącymi drugie tyle jego wartości. Standard MCA oczywiście upadł (jego miejsce zajęło PCI), ale nie wyprzedzajmy faktów. Bo jest jeszcze kwestia oprogramowania.
Niewykluczone, że gdyby nie styl zarządzania IBM-a, to owa firma wspólnie z Microsoftem stworzyłaby coś istotnie lepszego od MS-DOS (lub, jak kto woli, PC DOS). Zwłaszcza że cele projektowe były dość ambitne, mające zbliżyć ów system do Unixa. Problem w tym, że prace pod nadzorem IBM-a przebiegały koszmarnie wolno. Każda poprawka, każda zmiana wymagała akceptacji niezliczonych działów. OS/2 powstawał w męczarniach, a w zamian za ewentualne funkcjonalne przewagi nad MS-DOS znacząco zwiększał swoje wymagania sprzętowe, działając przy tym istotnie wolniej.
Bill Gates wiedział jak to się skończy. OS/2 był wolniejszą i sumarycznie gorszą wersją DOS-a, z punktu widzenia potrzeb typowego konsumenta lub właściciela niewielkiej firmy. Komputer w standardzie IBM PS/2 był drogi i niekompatybilny z ogromną ilością sprzedanego już sprzętu i oprogramowania. Producenci klonów tymczasem dawno już wyprzedzili IBM-a, oferując coraz szybsze i lepiej wyposażone PC w coraz niższej cenie. Sam Microsoft zdążył już rozszerzyć MS-DOS o środowisko graficzne Windows, a prace nad OS/2 były motywacją do zbudowania czegoś własnego (tym czymś było Windows NT, czyli fundament systemów Windows XP i nowszych).
Bill Gates niczym Imperator Palpatine. Doprowadził do wojny klonów, mądrze obstawił zwycięzcę i przejął galaktykę PC. IBM został z niczym.
Pomyłka, jaką był projekt IBM PS/2, doprowadziła do tego, że IBM nie zdołał uśmiercić własnego standardu, czyli IBM PC. Co więcej, kompletnie stracił nad nim kontrolę. Konkurencja zaczęła się dogadywać i wspólnie ustanawiać, bez IBM-a, nowe standardy, jak chociażby szyna danych PCI. A także coraz to nowsze procesory, jak Intel 286, 386 i 486.
Standard IBM PC (bynajmniej komputer IBM PC) wyparł na całe dekady większość konkurencji. Ta albo przestała istnieć, jak nieodżałowane Commodore, albo została zepchnięta na margines nieistotności, jak walczący wówczas o byt i przetrwanie Apple. Domyślnym systemem operacyjnym dla IBM PC był system Microsoftu. Najpierw DOS, później Windows, a później Windows NT (który dziś nazywany jest też po prostu Windows). Microsoft stał się w centrum informatyki zarówno konsumenckiej, jak i biznesowej, stając się jedną z najpotężniejszych firm na świecie i czyniąc Gatesa najbogatszym żyjącym człowiekiem. IBM jeszcze walczył o swoje, przez długie lata, jednak ostatecznie sprzedał swój dział PC firmie Lenovo.
Czym dziś zajmuje się IBM?
Produkcją i dostarczaniem sprzętu, oprogramowania, usług doradczych i informatycznych, rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji, chmurze obliczeniowej, blockchainie i kwantowej informatyce. IBM ma swoją siedzibę w Armonk w stanie Nowy Jork i jest obecny w ponad 175 krajach. IBM jest również liderem w dziedzinie badań i rozwoju, posiadając najwięcej patentów w Stanach Zjednoczonych przez 29 kolejnych lat od 1993 do 2021 r. Z rynku konsumenckiego zniknął jednak całkowicie, a jego relacja z rynkiem biznesowym ma zupełnie inną formę niż ta, jaką ma Microsoft. Mogło być inaczej - ale stare wygi dały się okantować młodemu, ambitnemu młodzieńcowi, który niedawno rzucił studia.