Sąd przemówił i teraz wszyscy drżą o ceny smartfonów w Polsce
Opłata reprograficzna stała się niezwykle gorącym tematem w 2021 roku. W pewnych kręgach dochodziło wręcz do zbiorowej histerii, że przez rozkapryszonych artystów wzrosną ceny smartfonów. Ostatecznie rząd z pomysłu się wycofał, ale dyskusja może wybuchnąć na nowo, za sprawą zaskakującego werdyktu sądu.
Opłata reprograficzna jest ściśle związana z prawami autorskimi. To danina dla producentów, twórców i wydawców nagrań na poczet szkody powstałej w wyniku wykorzystywania ich praw autorskich. Funkcjonowała od lat, tyle że "uderzała" ona w producentów nośników czy sprzętu, który mógł zostać użyty do kopiowania treści – a więc chodziło tu o magnetofony, nagrywarki i odtwarzacze CD lub DVD. Padł pomysł, aby ustawę nieco unowocześnić i rozszerzyć ją m.in. o telefony, tablety czy komputery.
Jeszcze w grudniu 2020 roku aż 95 proc. Polaków nie wiedziało, co to jest opłata reprograficzna. 70 proc. nie spotkało się też z terminem "podatek od smartfonu". Ale z czasem burzę w szklance wody wywołał głównie Krzysztof Stanowski, który w swoich wideofelietonach straszył przed wielką podwyżką i absurdalnym "podatkiem". Tak naprawdę w myśl ustawy opłata miałaby wynosić od 2 do 4 proc. ceny urządzenia, w zależności od jego typu.
Na Spider's Web tłumaczyliśmy, o co chodziło z opłatą reprograficzną:
Moim zdaniem nie było się raczej czego obawiać. Jak pisałem:
Po prostu nie tak dawno straszono nas podwyżkami abonamentów serwisów VOD, a nawet ucieczką z Polski największych graczy, takich Netflix. I co? I nic, wszyscy zgodnie płacą daninę, jaką jest tzw. „podatek VOD”. Właśnie dlatego uważam, że podobnie byłoby tym razem. Branża by pokrzyczała, ale podwyżka cen jednak aż tak bardzo im się nie opłaca.
Ostatecznie rząd uspokoił sytuację, wycofując z ustawy smartfony – ale zostawiając inne urządzenia, takie jak telewizory, komputery, tablety czy sprzęt audio-wideo. Burza w szklance wody ustała, a od tego czasu nikt nie narzekał na wzrost cen spowodowany opłatą reprograficzną. Pewnie też dlatego, że inne czynniki odpowiadały za podwyżki, ale ustawa była nie takim groźnym diabłem, jak go malowano.
Dyskusja może wrócić – smartfony też powinny podlegać obowiązkowi opłaty
Tak przynajmniej uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna" wyrok zapadł po 13 latach procesu. Sąd uwzględnił pozew Stowarzyszenia Artystów Wykonawców i kazał firmie Sony wypłacić 576 tys. zł zaległej opłaty reprograficznej.
W chwili obecnej rynek urządzeń kopiujących wykorzystywanych w ramach własnego użytku osobistego zdominowany został przez urządzenia wielofunkcyjne, w szczególności komputery osobiste, laptopy, iPady, iPody, telefony komórkowe i smartfony.
- podkreślono w uzasadnieniu wyroku.
A skoro tak, to opłatę powinno się pobierać od "wszystkich urządzeń zdolnych do pozyskiwania kopii w ramach własnego użytku osobistego".
"Ukształtowanie się linii orzeczniczej uwzględniającej tę argumentację oznaczałoby w praktyce, że do organizacji zbiorowego zarządzania wpływałoby rocznie nawet kilkaset milionów złotych więcej. Wcześniej jednak spór musi się doczekać rozstrzygnięcia w II instancji" – donosi dziennik.
Sony będzie odwoływać się od wyroku. Już pojawiają się głosy, że w przypadku pozytywnego dla firmy werdyktu należy spodziewać się podwyżek cen urządzeń. Czyli możemy poczuć się jak bohater "GTA: San Andreas", bo cała kłótnia może wybuchnąć na nowo.