Uwierzyli w teorie spiskowe, według których nowe dokumenty mają śledzić obywateli
Teorie spiskowe to bardzo wdzięczny temat, sam nawet wierzę w jedną, ale czasem przeraża mnie, co one robią z ludźmi. Niektórzy wierzą, że dowód osobisty może ich śledzić, więc z tego powodu wyszli na ulice.
Każdego dnia budzimy się w niebywale zaawansowanym technologicznie świecie. Coraz śmielej eksperymentujemy ze sztuczną inteligencją, wracamy w kosmos, nosimy przy sobie komputery o potężnej mocy obliczeniowej, które są stale podpięte do sieci, a często mają włączoną lokalizację, więc jesteśmy praktycznie śledzeni przez całą dobę. Dodajmy do tego kilka miliardów kamer przemysłowych na świecie i mamy wręcz pewność, że gdyby jakiemuś rządowi zależało na naszym śledzeniu, to nawet nie musiałby się zbytnio starać. Jednak z jakiejś przyczyny grupka ludzi ubzdurała sobie, że prawdziwym zagrożeniem są nowe dowody osobiste.
Nowe dowody śledzą obywateli. Foliowe czapeczki jedynym ratunkiem
W niedzielę w Salonikach na ulice wyszedł tłum, bo greckie media mówią nawet o 5 tysiącach osób. Tłum przemaszerował ulicami, żeby zamanifestować swoje niezadowolenie z powodu nowych dowodów osobistych, które według niektórych mają śledzić obywateli. Ale jak? Otóż podobnie jak polskie będą zawierały warstwę elektroniczną, co ma pomóc załatwić sprawy w urzędach. U nas te dowody funkcjonują od jakiegoś czasu, a ich wprowadzenie przebiegło dosyć sprawnie i łagodnie. Grecy wierzą, że dzięki warstwie elektronicznej rząd będzie mógł ich śledzić, podsłuchiwać, a skrajne szury wierzą, że również kontrolować ich umysły. Stoję na stanowisku, że jeżeli ktoś uważa, że dowód osobisty może kierować jego umysłem, to zdecydowanie przydałaby mu się taka kontrola.
Stroną w sporze jest nawet grecki Kościół
Jak to bywa w społeczeństwie - wśród zwolenników teorii spiskowych są również przedstawiciele greckiego Kościoła Prawosławnego. Nie przeszkadza im to, że ich zwierzchnik Hieronim II apeluje o rozsądek i nieuleganie panice. Za kilka dni ma wydać nawet specjalne oświadczenie, które będzie odczytane w greckich świątyniach.
Czytaj również:
Władze tłumaczą, że w dowodach nie ma miejsca na czip, który miałby śledzić użytkownika, a więc tym bardziej nie ma miejsca na kamery i mikrofony, ale kto by wierzył rządowi. W końcu lepiej wierzyć losowym ludziom w social mediach, oni na pewno mają rację, gdy twierdzą, że dowody osobiste śledzą obywateli. To nic, że większość z protestujących aktywnie używa smartfonów, to zupełnie inna sprawa.