Dziwne, ale skuteczne oszustwo. Dzwonią niby ze Straży Granicznej i mówią po angielsku. Polacy wpadają
Rzekomi pracownicy Straży Granicznej chcą nastraszyć Polaków. Ale dlaczego w języku obcym? W tym szaleństwie może być metoda.
O zagrożeniu informuje CERT Polska. Jak wygląda przekręt? Odbierasz telefon, a w słuchawce słyszysz głos rzekomego funkcjonariusza Straży Granicznej. Ten mówiąc po angielsku informuje, że doszło do podejrzanej aktywności na granicy i grozi nam bycie poszukiwanym listem gończym. "To oszustwo, należy się rozłączyć i nie oddzwaniać!" – przestrzegają specjaliści.
O co chodzi fałszywym funkcjonariuszom Straży Granicznej
"Ja miałam to już dwa razy, dziś że Straż Graniczna, poprzednim razem że Policja i że jest nakaz aresztowania, zawsze nagrana wiadomość po angielsku" – napisała jedna z obserwujących profil.
Osób, które podobne telefony odebrały, stale przybywa. Żadna z nich nie tłumaczy, dokąd ten przekręt zmierzał. Spróbujmy rozszyfrować tę zagadkę.
Dotychczas oszuści podszywali się pod policję czy inne służby przeważnie w mailach. Rzekomi funkcjonariusze straszyli karami za posiadanie niedozwolonych materiałów na swoim komputerze bądź za odwiedzanie nieodpowiednich stron. Umieszczają wówczas link do strony, która pozwala oczyścić się z "zarzutów" (poprzez wpłacenie konkretnej kwoty, rzecz jasna). W przypadku telefonicznych oszustw "na policjanta" chodzi o przekazanie sumy – niewykluczone, że i tutaj mogłaby paść taka propozycja.
Dlaczego Straż Graniczna mówi po angielsku?
Niektórzy dziwią się, bo przecież w ten sposób przestępcy ucinają zasięg swojego oszustwa. Nie da się jednak ukryć, że bariera językowa coraz rzadziej jest problemem i pewnie znajdzie się wielu Polaków, którzy bez problemów mogą wejść w dyskusję. Do tego dochodzi sprytna socjotechnika, bo potencjalna ofiara ma udowodnić, że nie jest wielbłądem – czyli przemytnikiem albo kimś nielegalnie przekraczającym granicę.
Tu moim zdaniem dochodzimy do sedna sprawy. Niewykluczone, że w tym przekręcie wcale nie chodzi o kradzież danych – choć przestępcy dostają wyraźny sygnał, że osoba, która wchodzi w dyskusję i stara się bronić przed zarzutami, może równie dobrze uwierzyć w SMS o przesyłce – a wywołanie zamieszania. Od wielu miesięcy sytuacja na naszych wschodnich granicach jest napięta, a w ostatnich tygodniach doszły informacje o szkoleniach tzw. grupy Wagnera blisko terytorium Polski. Po odebraniu takiego telefonu niektórzy mogliby pomyśleć, że faktycznie dzieje się coś złego i niepokojącego.
Kilka miesięcy temu na adresy mailowe Polaków przychodziły wiadomości rzekomo od policji. Służby informowały o "wysokim poziomie zagrożenia terrorystycznego na terenie Polski". I choć równie dobrze mógł to być głupi żart, to niewykluczone, że były to działania mające na celu wywołać zamieszanie w społeczeństwie.
Tak czy siak, koniecznie ostrzeżcie bliskich, pokazując, że nie ma się czego obawiać.