REKLAMA

Aplikacja "Schrony" Państwowej Straży Pożarnej to ściema. Prędzej zginiesz, niż czegoś się dowiesz

Taka usługa z pewnością jest potrzebna, ale póki co nie spełnia swojej funkcji. Państwowa Straż Pożarna przygotowała aplikację, która w razie zagrożenia ma wskazać nam najbliższe miejsce ukrycia. I nie chodzi tu o chowanie się przed wybuchem bomby atomowej, ale np. zagrożenia w czasie klęsk żywiołowych czy ekstremalnych zjawisk pogodowych.

schrony
REKLAMA

Za sprawę wzięła się Państwowa Straż Pożarna, która przeprowadziła inwentaryzację i spis miejsc, gdzie w razie potrzeby będzie można się ukryć. Liczenie trwało od października 2022 r. do lutego 2023 r. W akcji wzięło udział ponad 13 tysięcy funkcjonariuszy Straży Pożarnej. Co wyszło z tych rachunków?

REKLAMA

Jest źle, a w razie czego tylko nieliczni z nas mogą liczyć na porządne schronienie. PSP i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podali, że w 2000 profesjonalnych schronów z prawdziwego zdarzenia jest zaledwie 300 tys. miejsc, co oznacza, że w razie czego szanse na przeżycie wybuchu atomowego ma 1 na 126 osób w Polsce.

Chyba w ramach pocieszenia podano, że w Polsce jest jeszcze 9000 tak zwanych miejsc ukrycia dla 1,1 mln osób. To nie wszystko, bo do listy dołączono jeszcze miejsca doraźnego schronienia w ilości 224 tys., w których schować może się w sumie 47 mln osób. Niech te nazwy Was nie zmylą. Poza profesjonalnymi schronami wszystkie miejscówki w spisie strażaków i ministerstwa, to nic innego jak piwnice, biurowce, a nawet kościoły.

Schrony to w pełni sprawne, hermetyczne miejsca, w których można się ukryć przed poważniejszymi zagrożeniami. Miejsca doraźnego schronienia to są to piwnice, garaże podziemne, szkoły, kościoły - miejsca, w których strażacy uważają, że konstrukcja jest na tyle odpowiednia, że można się tam schronić przed np. warunkami atmosferycznymi. Miejsca ukrycia to są niehermetyczne schrony, czyli nie spełniają znamion schronu

- wyjaśni gen. brygadier Andrzej Bartkowiak, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.

Najwięcej miejsc schronienia jest na Śląsku najmniej, na Warmii i Mazurach. Dla każdego obywatela jest w nich przewidziane całe 1,5 metra kwadratowego schronienia, a więc gdyby przyszło nam się w nich schować na dłużej, warunki będą bardzo ciężkie, trudniejsze niż w więzieniu gdzie na skazanego przypada nie mniej niż 3 metry kwadratowe powierzchni.

Gdzie się schować w razie zagrożenia?

Nowa usługa informująca nas o tym gdzie można się schować, została uruchomiona w czwartek. Póki co dostępna jest tylko poprzez stronę internetową, ale wkrótce ma być dostępna na telefony z systemem Android i iOS. Aplikacja znajduje się tutaj: aplikacja "Schrony".

Będzie ona przekierowała na stronę, gdzie będzie można sprawdzić, w jakim miejscu będziemy mogli się schronić. Otrzymają tam państwo informację, nie tylko jak daleko jest to miejsca schronienia, ale też informację jak szybko może tam dojechać jednostka Państwowej Straży Pożarnej lub Ochotniczej Straży Pożarnej. Będą tam podane czasy przyjazdu i zasięg

- tłumaczy gen. brygadier Andrzej Bartkowiak.

Aplikacja Schrony nie działa tak, jak powinna.

No dobrze, a jak spisuje się aplikacja w akcji? Samo korzystanie z niej nie jest trudne. Wchodzimy na stronę, klikamy miejsce na mapie, w którym się znajdujemy i w tym momencie powinniśmy otrzymać listę najbliższych miejsc schronienia. To jednak tylko teoria.

Zakładamy, że nawet jeśli dzisiaj będzie dużo wejść, to nie powinna się zablokować i spokojnie działać i funkcjonować

- mówił na konferencji prasowej gen. brygadier Andrzej Bartkowiak.
REKLAMA

I tu szef straży pożarnej bardzo się myli. W praktyce aplikacja nie działa i się zawiesza. Choć piwnica w mojej kamienicy została wciągnięta na listę miejsc urycia, doczekałem się tylko komunikatu: "Niestety, wyszukiwanie nie przyniosło żadnych rezultatów. Spróbuj zmienić kryteria wyszukiwania lub sprawdzić pisownię wprowadzonego adresu. Upewnij się, że wprowadzone dane są zgodne z obszarem, w którym chciałbyś znaleźć informacje."

Jeśli aplikacja nie działa w dniu swojej premiery, to wyobraźcie sobie co by się działo gdyby połowa Polski korzystała z niej jednocześnie? Póki co aplikacja jest odzwierciedleniem miejsc, gdzie można się chować. Zamiast schronów są piwnice i kościoły, a zamiast działającej aplikacji komunikaty o błędach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA