Zgubili bomby jądrowe i nikt nie wie, gdzie ich szukać. Zaginęły też samoloty i załogi
Wypadki z bronią atomową nie były rzadkością. Wojsku zdarzyło się też gubić bomby atomowe. Informacje o tym oficjalnie ujawniły tylko Stany Zjednoczone. Nie wiadomo, ile sztuk tego typu broni zgubił Związek Radziecki i inne państwa atomowe.
Bombę atomową też można zgubić. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych mają na koncie cztery wypadki zakończone utraceniem broni, która nigdy nie została odnaleziona.
Czytaj także: Zrzucili przez przypadek bomby atomowe. Trudno uwierzyć, ale to wydarzyło się naprawdę
Ocean Spokojny, 13 lutego 1950 r.
To najdłużej zaginiona broń jądrowa w dziejach. Ślad po niej zaginął 73 lata temu i jest mało prawdopodobne, że ten stan uległ zmianie.
Bomba zaginęła, gdy załoga bombowca Convair B-36 Peacemaker Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych przeprowadzała pozorowany atak nuklearny i była w drodze z Bazy Sił Powietrznych Eielson na Alasce do Carswell w Teksasie.
Po sześciu godzinach lotu niespodziewanie wystąpiły poważne problemy z trzema silnikami, które było trzeba wyłączyć. Była to połowa napędu potężnego bombowca. Załoga otrzymała rozkaz zrzucenia 30-kilotonowej bomby atomowej Mark 4 do Pacyfiku. Opuściła ona luk bombowy na wysokości niemal 3 km i zniknęła w głębinach oceanu.
Następnie samolot przeleciał nad Princess Royal Island, gdzie załoga wyskoczyła. Wrak maszyny został później znaleziony na wyspie Vancouver.
Morze Śródziemne, 10 marca 1956 r.
A teraz historia najbardziej tajemniczego zniknięcia bomby atomowej w historii. Nigdy nie znaleziono żadnych śladów wraku samolotu, broni ani załogi.
Boeing B-47 Stratojet z dwiema bombami Mark 15 wystartował z bazy sił powietrznych MacDill na Florydzie 10 marca 1956 r. i skierował się do Maroka. Na tak długiej trasie maszyna musiała dwa razy tankować w powietrzu.
Pierwsze uzupełnienie paliwa odbyło się bez zakłóceń. Drugi punkt tankowania znajdował się nad Morzem Śródziemnym, ale samolot się na nim nie nie pojawił. Międzynarodowa akcja ratownicza i szeroko zakrojone poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów. Nie zlokalizowano śladów zaginionego samolotu, załogi oraz bomb o mocy około 2 megaton. Nie były one uzbrojone, więc wybuch jądrowy nie był możliwy.
Ocean Atlantycki 5 lutego 1958 r.
Bombowiec Boeing B-47 Stratojet opuścił bazę sił powietrznych Homestead na Florydzie z bronią nuklearną na pokładzie. Załoga samolotu przeprowadzała w nocy skomplikowane manewry symulujące bombardowanie rosyjskiego miasta, a następnie unikanie myśliwców przechwytujących.
Nad stanem Georgia, w pobliżu ujścia rzeki Savannah do Atlantyku doszło do katastrofy. Bombowiec i myśliwiec F-86 zderzyły się. Pilot myśliwca katapultował się.
Przeczytaj także:
- Ta broń wywołuje radioaktywne tsunami. Posejdon to połączenie torpedy i drona
- Katastrofa w Zatoce Czażma. Kapitan dodał gazu i skończyło się na katastrofie nuklearnej
- Symulacje wojny Chin z USA. Bombowce ważniejsze od lotniskowców
Po zderzeniu B-47 trzykrotnie próbował wylądować z bronią atomową na pokładzie w Hunter AFB w stanie Georgia. Samolot miał jednak problemy ze zmniejszeniem prędkości i by uniknąć potencjalnej katastrofy wydano rozkaz zrzucenia bomby do oceanu.
Po pozbyciu się bomb B-47 wylądował bezpiecznie. Mimo długotrwałych poszukiwań broń jądrową uznano za bezpowrotnie utraconą. Zaginiona bomba miała tylko masę podkrytyczną uranu-235 i nie może spowodować detonacji jądrowej.
Ocean Spokojny, 5 grudnia 1965 r.
Kolejne pechowe zdarzenie. Samolot szturmowy Douglas A-4 Skyhawk z jedną bombą atomową B43 stoczył się z pokładu lotniskowca USS Ticonderoga. Pilota, samolotu i broni nigdy nie odnaleziono.
W miejscu wypadku głębokość oceanu wynosi ponad 5000 m. Poszukiwań nie podjęto. B43 miała moc około jednej megatony.