REKLAMA

Wenus to planeta gigantycznych wulkanów. Bliźniaczka Ziemi wciąż wydaje się młoda

Pod wieloma względami Wenus przypomina Ziemię. Nie bez powodu powszechnie mówi się, że jest to bliźniaczka naszej planety. Mimo to oba światy nie mogłyby być od siebie różniejsze. Pytanie zatem o to, dlaczego dwa podobne globy tak bardzo się od siebie różnią od dawna frapuje naukowców. Czy Wenus mogła być kiedyś drugą Ziemią? Czy Ziemia może stać się kiedyś drugą Wenus? Wkrótce istna armada sond kosmicznych zmierzających ku drugiej planecie Układu Słonecznego postara się odpowiedzieć na te pytania. Póki co naukowcy wciąż analizują dane zebrane niemal trzy dekady temu przez sondę Magellan. W tych danych wciąż kryją się interesujące informacje.

Wenus
REKLAMA

Wenus, druga planeta od Słońca okrąża naszą gwiazdę dzienną w odległości 108 mln km (Ziemia: 150 mln km). Sama planeta rozmiarami bardzo przypomina Ziemię: nasza planeta ma promień 6371 km, a Wenus 6052 km. Obie planety to planety skaliste otoczone gęstą atmosferą.

Tutaj jednak główne podobieństwa się kończą, a różnice zaczynają. Ciśnienie atmosferyczne na powierzchni Wenus jest niemal sto razy wyższe niż na powierzchni Ziemi, czyli przypomina to, które na Ziemi możemy poczuć kilometr pod powierzchnią wody. Co więcej, średnia temperatura w dzień i w nocy przez cały rok wynosi na powierzchni nieco ponad 460°C, a więc jest wystarczająco wysoka, aby topił się w nie ołów (temp. topnienia 327,5°C).

REKLAMA

Atmosfera Wenus składa się głównie z dwutlenku węgla i niewielkiej domieszki azotu i jest przykryta gęstą, globalną pokrywą chmur składających się z dwutlenku siarki. W atmosferze Wenus są co prawda opady, ale tworzące je krople kwasu siarkowego wyparowują zanim dotrą na powierzchnię planety. Nie byłoby przesadą zatem stwierdzić, że ludzie, którzy wiodą dobre i uczciwe życie po śmierci idą do nieba, a niegodziwcy i złoczyńcy zsyłani są na Wenus.

Analizując dane radarowe zebrane przez sondę Magellan w latach dziewięćdziesiątych naukowcy postanowili sprawdzić, jak wygląda transfer ciepła we wnętrzu planety i jak odpowiadające za niego procesu wpływają na powierzchnię planety.

We wnętrzu naszej planety znajduje się gorące jądro, które ogrzewa gruby na tysiące kilometrów płynny płaszcz. Ów płaszcz przenosi ciepło ku skorupie ziemskiej, ogrzewając ją od spodu i napędzając procesy tektoniczne na powierzchni.

W przypadku Wenus musi być jednak nieco inaczej. Druga planeta od Słońca nie ma ruchomych płyt tektonicznych, a tym samym musi tracić ciepło z wnętrza planety w nieco inny sposób.

Gdybyśmy mogli zajrzeć pod chmury Wenus zobaczylibyśmy, że na powierzchni planety możemy znaleźć kaniony, góry, kratery, wulkany i liczne struktury pochodzenia wulkanicznego. Z tymi wulkanami to jest tak, że jest ich na Wenus więcej niż na jakiejkolwiek innej planecie w naszym układzie planetarnym. Naukowcy naliczyli ich ponad 1500. Większość z nich to wulkany tarczowe nie tyle wysokie, ile rozległe. Wiele z nich u podstawy osiąga średnice kilkuset kilometrów. Każdy z takich wulkanów tarczowych, a właściwie jego korona, otoczony jest kolistymi rowami widocznymi na obrazach radarowych z sondy Magellan.

Pęknięcia otaczające szeroką na 124 km koronę Aine na południowej półkuli Wenus sfotografowane przez sondę Magellan

Przez bardzo długi czas naukowcy zakładali, że skorupa Wenus jest stała i stosunkowo gruba. Dane z Magellana wskazują jednak na co innego. Wszystko bowiem wskazuje, że w wielu miejscach na powierzchni Wenus z wnętrza planety ucieka więcej ciepła niż gdzie indziej. Tak się składa, że zazwyczaj te miejsca występują tam, gdzie dane radarowe ujawniają obecność koron.

Ciepło ucieka przez cienkie fragmenty skorupy Wenus

Naukowcy podejrzewają, że ciepło z wnętrza planety docierając do skorupy wypiętrza te fragmenty litosfery, które są najcieńsze, a tym samym przepuszczają na zewnątrz najwięcej ciepła. To w tych miejscach mamy też do czynienia ze wzmożoną aktywnością geologiczną.

Wniosek? Korony mogą być uważane za miejsca, które obecnie są najbardziej aktywne wulkanicznie. Badania grubości litosfery w ich otoczeniu wykazały, że w tych miejscach ma ona zaledwie ok. 11 km grubości. To znacznie mniej niż przyjmowano wcześniej.

Wenus wiecznie się odmładza

REKLAMA

Dodatkowym potwierdzeniem całego toku rozumowania może być też próba zliczenia kraterów uderzeniowych w różnych miejscach na powierzchni Wenus. Kiedy spojrzymy na powierzchnię całkowicie nieaktywnego geologicznie Księżyca, dostrzeżemy tam gąszcz mniejszych i większych kraterów. Na Ziemi jest ich nieco mniej, bowiem na bieżąco są one usuwane przez przeróżne procesy geologiczne. Na Wenus jednak nie ma procesów tektonicznych, a mimo to kraterów na powierzchni jest niewiele. Naukowcy przypuszczają, że to wypływająca z kraterów lawa odmładza bezustannie powierzchnię planety, usuwając z niej ślady po uderzeniach kosmicznych skał.

Więcej o tajemnicach wnętrza i powierzchni Wenus powinniśmy się dowiedzieć w ciągu najbliższych dziesięciu lat dzięki przygotowywanym obecnie sondom kosmicznym takim jak chociażby VERITAS. Wyposażona w nowoczesne radary i spektrometry sonda spojrzy na planetę z rozdzielczością nieporównanie lepszą od sond takich jak Magellan.

Bliźniaczka Ziemi siłą rzeczy będzie musiała ujawnić nam wiele swoich tajemnic. Czas najwyższy. Kto wie, może okaże się, że to Wenus jest dużo bardziej interesująca od Marsa, który gwiazdorzy w Układzie Słonecznym od niemal pół wieku. Przydałaby się zmiana na szczytach planetarnej sławy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA