Hit, którego nie spodziewał się nikt. Co to za gra High on Life?
High on Life to niezależna gra o relatywnie niskim budżecie. Nie doczekała się szczególnej kampanii promocyjnej. Tymczasem na dziś na Xboksie więcej osób gra tylko w Call of Duty i Fortnite. Co to za ustrojstwo, które popularnością przebija nawet Grand Theft Auto V?
High on Life raczej nie zapowiadał się na mega hit. Gra nie miała dużego budżetu na marketing (zresztą ogólnie trudno go przyrównywać do superprodukcji klasy AAA). Nie pochodzi od żadnego znanego studia. Nie mówiło się o niej zbyt wiele przed premierą. Ot, kolejny nieźle się zapowiadający tak zwany indyk na pecety i konsole.
Uwagę niektórych (w tym moją) przykuł z trzech powodów. Po pierwsze, to gra na platformy Xbox, Steam i Epic (a więc bez PlayStation i Switcha). Bieżący rok był bardzo ubogi jeśli chodzi o tak zwane exclusive’y na Xboxa. Po drugie, gra już na premierę trafiła do PC Game Pass i Xbox Game Pass, mimo że nie jest to gra Xboxa czy Bethesdy. Abonenci mogą więc w nią grać bez dalszych opłat.
Przede wszystkim jednak istotne było zaangażowanie do produkcji gry Justina Roilanda. To współtwórca seriali animowanych Rick i Morty oraz Spoza układu. To okazało się absolutnie genialnym pomysłem. Największym atutem High on Life jest bowiem humor. Na szczęście nie jedynym.
Co to jest High on Life?
High on Life należy do gatunku shooterów z pierwszej osoby, bez trybu multiplayer. Gra sprowadza się więc przede wszystkim do refleksu i choć nie brakuje w niej wielu zagadek logicznych, te stanowią raczej przerwę od posyłania kolejnych watach wrogów w niebyt niż faktyczne wyzwanie dla szarych komórek. Nie jest jednak shooterem absolutnie klasycznym, czerpie z ciekawych wzorców.
Pod względem czystej mechaniki High on Life stanowi hybrydę gier Doom Eternal, Bioshock Infinite i nieco z pierwszego Unreala. Najwięcej czerpie z tego pierwszego: gra premiuje bycie w ciągłym ruchu, częste zmiany broni, starcia mają charakter arenowy. Z ostatniego Bioshocka czerpie z kolei żywcem metody szybkiego przemieszczania się, w tym za pomocą umieszczonych wysoko nad ziemią szyn kolejowych. Z Unreala abstrakcyjne pomysły na bronie.
Przeciwnicy zazwyczaj atakują chmarami. Liczba amunicji jest nieskończona dla każdej broni - ale każda ma inną szybkostrzelność, skuteczność i czas przeładowywania. Różnorodność wrogów jest niestety dość niska: przez całą grę gracze spotkają około pięciu rodzajów. Mimo tego nigdy nie jest nudno, bo złożona mechanika gry i stawiane wyzwania są bardzo angażujące. Wyłącznie w kwestii refleksu, zarządzaniu zasobami i celowania, ale to wystarczy. A o czym jest fabuła gry?
Ziemię atakują kosmici. Konkretniej, kartel narkotykowy G3, który wykoncypował, że przedstawiciele homo sapiens świetnie się nadają do robienia z nich narkotyków. Cała galaktyka zechce niedługo ćpać ludzi. Powstrzymać ich może tylko gracz - czyli mieszkający na amerykańskich przedmieściach nastolatek, który już na samym początku gry jest teleportowany na inną planetę, by tam szukać sojuszników.
Udany gameplay to jednak tylko część atutów High on Life. Równie ważna jest tu oprawa, nazwijmy to, artystyczna.
Gra utrzymana jest w estetyce mocno kreskówkowej, będąc przy tym renderowana realistycznie. Świat kosmitów jest po prostu tak odjechany wizualnie, że choć wykorzystany w tej grze Unreal Engine jest zestrojony na fotorealizm, tak zarazem jednoocy żółci kosmici na równie absurdalnym tle wprowadzają do warstwy wizualnej mile widzianą świeżość. Gra jest również doskonale animowana, miejscami owe animacje to wręcz pixarowy poziom. Choć sama szczegółowość i jakość grafiki to nic szczególnego.
Estetyka wyraźnie czerpie z twórczości Roilanda, podobnie jak i fabuła. Najbardziej umujące jest jednak poczucie humoru. Osoby, których Rick i Morty w żaden sposób nie bawi (to specyficzny rodzaj humoru...) raczej nie będą czerpać z High on Life większej przyjemności. Reszta powinna być zachwycona: nihilistyczna, filozoficzna, dosadna, ordynarna i wielowarstwowa satyra jest obecna i w pełnej mocy. Na tyle dużej, że w menu gry wręcz znajduje się ustawienie redukowania nieistotnych dla fabuły dialogów. Jednak ani przez chwilę nie miałem potrzeby jego zmiany.
Trudno mi zliczyć, ile razy parsknąłem na głos śmiechem podczas gry. A z telewizora do gracza mówi niemalże wszystko. Nawet spluwy, które są przedstawicielem niemal wymarłej rasy. Grając w High on Life czułem się podobnie jak podczas maratonu nowych, nigdy wcześniej niewidzianych odcinków Ricka i Morty’ego. Czy to rekomendacja, czy straszak? To zależeć będzie indywidualnie od każdego gracza. Ja we wspomnianej kreskówce jestem zakochany.
High on Life to nie jest gra wybitna. Jej popularność wynika z xboxowej posuchy. Należy jej się jednak wasza uwaga.
High on Life na dziś jest:
- Trzecim największym hitem zewnętrznego studia w historii Xbox Game Pass.
- Największą premierą gry single player w historii Xbox Game Pass.
- Największą premierą Xbox Game Pass roku 2022.
- Jest też aktualnie trzecią najczęściej ogrywaną grą na platformie Xbox, ustępując wyłącznie Fortnite i Call of Duty: Modern Warfare II.
Z jednej strony łatwo być hitem, gdy się jest za darmo (w cenie abonamentu, grę można oczywiście też kupić osobno). Łatwo też się wyróżnić jako jedna z bardzo nielicznych gier na wyłączność na platformę Xbox. Z drugiej jednak strony, High on Life gra na nosie gigantom pokroju GTA Online, FIFA, Minecraft, Roblox czy Halo.
Nawet jako fan twórczości Roilanda i fan shooterów (i w sumie fan Xboxa) nie oceniam High on Life jako grę genialną czy wybitną. Bawiłem się jednak świetnie, to jedna z największych i najmilszych gamingowych niespodzianek 2022 roku. Zachęcam, by dać jej szansę. A jeżeli, jak ja, uwielbiasz to poczucie humoru, to szczerze nie rozumiem czemu jeszcze gra nie pobiera się na twoją konsolę czy PC.
Czytaj też: