Księżycowa rakieta wystawiona na huragan Nicole. Nikt tego nie planował
Takiego stresu w Centrum Lotów Kosmicznych na Przylądku Canaveral nie było chyba od lat. Oto najnowsza, budowana od jedenastu lat rakieta, która ma zabrać ludzi z powrotem na Księżyc stoi na stanowisku startowym w czasie, gdy w Florydę uderza huragan Nicole.
Pierwotnie rakieta Space Launch System miała wystartować w misję Artemis I już kilka miesięcy temu. W ramach tej misji rakieta miała wynieść statek Orion, który następnie miał okrążyć Księżyc i wrócić na powierzchnię Ziemi. Pierwszy lot programu, ale także pierwszy w historii lot rakiety SLS miał odbyć się bez załogi. Gdyby wszystko przebiegło prawidłowo, dwa lata później w taki sam lot mieliby wybrać się astronauci realizujący misję Artemis II. Gdyby natomiast i ten lot przebiegł bez problemów, w końcu, w 2024 roku w kierunku Księżyca miałaby polecieć załoga misji Artemis III, która miałaby jako pierwsza od ponad pół wieku wylądować na Księżycu.
Taki był plan. Problem jednak w tym, że pierwszy SLS nie wystartował. Przy każdej z trzech kolejnych prób pojawiały się problemy techniczne z rakietą. Ostatecznie NASA poddała się, rakieta wróciła ze stanowiska startowego do hangaru, gdzie usunięto wszystkie usterki. Na początku listopada rakieta wróciła już naprawiona na stanowisko startowe gotowa do startu, który zaplanowano na 14 listopada. Zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu daty startu, start przeniesiono na 16 listopada ze względu na niekorzystne warunki pogodowe.
Czytaj więcej:
Huragan zmierza w kierunku Florydy
Szybko jednak okazało się, że sytuacja jest znacznie poważniejsza. Oto formujący się nad oceanem huragan Nicole zaczął przybierać na sile. Wstępnie prognozy wskazywały zaledwie 15 proc. ryzyko tego, że w Przylądek Canaveral uderzą wiatry o sile huraganowej. Ponowne schowanie rakiety do hangaru zajęłoby kilka dobrych dni, dlatego NASA postanowiła pozostawić SLSa na stanowisku startowym.
Jeżeli się okaże, że po przejściu huraganu rakieta nadal będzie nadawała się do startu, to decydenci z NASA zdecydowanie powinni zacząć obstawiać zakłady w Powerball.
W czwartek, gdy huragan Nicole uderzył w Przylądek Canaveral na rakietę oddziaływał wiatr osiągający w porywach prędkość nawet 160 km/h. Problem w tym, że zgodnie ze specyfikacją rakieta zaprojektowana została, aby wytrzymywać porywy wiatru do prędkości 130 km/h.
Zapewne ustalając takie wartości zakładano jakiś margines błędu. Wątpliwe jednak, aby ten margines wynosił 20 proc. Rakiet nie projektuje się tak, aby wytrzymały tego typu warunki pogodowe - przekonuje na Twitterze Eric Berger od lat komentujący rozwój sektora kosmicznego.
Czy SLS pójdzie na żyletki?
Wszystko wskazuje zatem, że start rakiety ponownie zostanie przełożony. Jakby nie patrzeć inżynierowie będą zmuszeni dokładnie zbadać każdy element konstrukcyjny rakiety i upewnić się, że w trakcie huraganu nie powstały jakieś uszkodzenia strukturalne, które mogłyby doprowadzić do zniszczenia rakiety lub statku podczas startu misji. To z kolei może potrwać kilka kolejnych tygodni. Ryzyko startu niesprawdzoną rakietą jest zdecydowanie za duże.
Jak na razie wstępna ocena wizualna rakiety wskazuje na niewielkie uszkodzenia. Nie wiadomo jednak jak to wszystko wygląda w środku. I tak oto powrót człowieka na Księżyc po ponad pięćdziesięciu latach od lądowania Apollo 11 wydaje się znacznie trudniejszy niż wtedy.