REKLAMA

Powrót Amerykanów na Księżyc to nieśmieszny żart. Rakieta SLS znowu nie poleci, a mamy dopiero testy

Oficjalne rozpoczęcie programu Artemis, czyli załogowego powrotu na powierzchnię Księżyca bezustannie ulega opóźnieniu. Kiedy NASA poradziła sobie (powiedzmy) z wyciekiem wodoru i zaplanowano trzecią z kolei próbę startu, nad Florydę nadciągnął huragan Ian i pokrzyżował wszystkie plany.

Artemis I problemy
REKLAMA

Rakieta Space Launch System (SLS) budowana już od 11 lat od samego początku budowana jest po to, aby po 50 latach przerwy ponownie dostarczyć człowieka na powierzchnię Księżyca. Przez ostatnią dekadę poszczególne komponenty rakiety powstawały w tysiącach mniejszych firm rozsianych po wszystkich pięćdziesięciu stanach. Nie ma w tym nic dziwnego: skoro projekt jest finansowany z budżetu, to każdy członek Kongresu tak naprawdę chciał załatwić dla swojego stanu, dla swojego okręgu miejsca pracy w sektorze kosmicznym. W ostatnich latach w końcu udało się złożyć w całość pierwszy egzemplarz rakiety i po testach statycznych dostarczyć go do centrum kosmicznego na Florydzie, gdzie na szczycie rakiety umieszczono załogowy statek Orion i całość przygotowano do startu.

REKLAMA

Zgodnie z harmonogramem programu Artemis, w ramach pierwszej, jeszcze bezzałogowej misji, rakieta SLS ma wynieść statek najpierw na orbitę, a następnie skierować go w stronę Księżyca. Po dotarciu do celu, statek miał wejść na orbitę wokół Księżyca, okrążyć go, a następnie wrócić na Ziemię. Misja Artemis I miała tym samym być najważniejszym testem nie tylko samej rakiety, ale całej architektury misji. Dopiero po udanym locie bezzałogowym, na pokład statku w ramach misji Artemis II mieli wsiąść ludzie, którzy udaliby się w dokładnie taką samą podróż.

Artemis I: podejście nr 1

Po długich przygotowaniach datę startu zaplanowano na 29 sierpnia br. Na Florydzie momentalnie wyprzedano wszystkie pokoje hotelowe, a służby zaczęły przygotowywać się na wielotysięczne tłumy, które będą chciały być naocznymi świadkami powrotu amerykańskiego sektora kosmicznego do chwały. Każdy chciał zobaczyć pierwszy start rakiety, która ma przywrócić Księżyc ludziom. W dniu startu w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego pojawiły się setki celebrytów, a nawet wiceprezydent USA Kamala Harris.

Do startu jednak nie doszło. Odliczanie zostało wstrzymane 40 minut przed czasem. Powodem odwołania startu okazał się problem z jednym z czterech silników rakiety, a właściwie znajdujący się w nim czujnik temperatury, który wskazywał, że silnik nie osiągnął odpowiednio niskiej temperatury. NASA doskonale wiedziała jak poważne konsekwencje miałaby porażka podczas tego startu, więc postanowiła przełożyć próbę o kilka dni, aby upewnić się, że usterka zauważona podczas odliczania nie doprowadzi do katastrofy podczas startu.

Artemis I: podejście nr 2

Kilkadziesiąt godzin po odwołaniu pierwszego startu zespół inżynierów NASA poinformował, że jest gotowy do drugiego podejścia. Inżynierowie postanowili zignorować odczyty wadliwego czujnika temperatury, bowiem wszystkie inne odczyty wskazywały, że wszystkie silniki rakiety działa prawidłowo.

Kiedy rozpoczęło się tankowanie rakiety, wszystko wyglądało dobrze. Niestety na pewnym etapie inżynierowie natknęli się na wyciek wodoru, którego w żaden sposób nie byli w stanie wyeliminować. O starcie trzeciego września można było zapomnieć.

W ciągu kolejnych kilku tygodni przeanalizowano dokładnie wszystkie możliwe dane zebrane podczas dwóch nieudanych prób startu i przygotowano specjalną procedurę testową oraz procedury pozwalające na usunięcie potencjalnych wycieków wodoru tak, aby nie trzeba było przerywać odliczania do startu.

Faktycznie, 21 września podczas testu ponownie pojawił się wyciek wodoru. Tym razem jednak udało się go zatrzymać i ostatecznie test zakończył się sukcesem. Rakieta wydawała się gotowa do startu. Termin kolejnej próby wyznaczono na wtorek 27 września.

Artemis I: podejście nr 3

Tym razem do próby startu nawet nie doszło. Już 23 września inżynierowie poinformowali, że przygotowania trwają, aczkolwiek meteorolodzy uważnie obserwują rozwijający się na Morzu Karaibskim układ burzowy, który potencjalnie może rozwinąć się w huragan, który mógłby uniemożliwić start rakiety. W kolejnych dniach sytuacja pogodowa jedynie się pogarszała.

24 września, widząc jak rozwija się tropikalny układ burzowy Ian, inżynierowie odwołali start zaplanowany na 27 września. Co więcej, prognozy stały się na tyle niekorzystne, że rozpoczęto nawet przygotowania do przetransportowania rakiety do hangaru na czas huraganu. Do samego końca NASA miała nadzieję, że jednak rakiety nie trzeba będzie chować, jednak kiedy wszystkie modele pogodowe zaczęły zgadzać się co do tego, że wybrzeże Florydy będzie w najbliższych dniach zmagało się z potężnym wiatrem huraganu Ian, podjęto decyzję o wycofaniu rakiety ze stanowiska startowego do hangaru. Transport rozpoczął się we wtorek o godzinie 5:20 polskiego czasu i potrwa 11 godzin.

Efekt takiego działania może być tylko jeden. Czekają nas kolejne tygodnie opóźnienia startu misji Artemis I. Wszystko wskazuje na to, że ponowna szansa na start pojawi się dopiero w połowie listopada.

Pozostaje mieć nadzieję, że podczas odliczania do startu podczas kolejnej próby nie pojawią się kolejne usterki, które zmuszałyby do powrotu do hangaru. Rakiety jakby nie patrzeć, nie można wozić w tę i z powrotem bez końca. Gdyby faktycznie doszło do kolejnego powrotu do hangaru, rakietę trzeba by było gruntownie sprawdzić od podstaw, a to odłożyłoby start o kolejne miesiące.

REKLAMA

Warto pamiętać, że wszystkie te przygody dotyczą jedynie najprostszego bezzałogowego lotu testowego. Aż strach pomyśleć co będzie, kiedy do tego równania podczas misji Artemis II dołożymy załogę znajdującą się na pokładzie Oriona. O misji Artemis III, obejmującej lądowanie na Księżycu lepiej nawet nie myśleć.

Aż trudno uwierzyć, że od słynnego przemówienia Johna F. Kennedy’ego do lądowania misji Apollo 11 na Księżycu minęło zaledwie 7 lat. Pięćdziesiąt lat później i lata świetlne rozwoju technologii dalej powtórzenie tego wyczynu najprawdopodobniej zajmie nam co najmniej dwa razy więcej. I jak tu nie rozumieć ludzi, którzy podejrzewają, że żadnego lądowania załogowego na Księżycu nigdy nie było?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA