REKLAMA

Za dziesięć lat Tiangong może być jedyną stacją kosmiczną na orbicie. Amerykanie będą uziemieni

Amerykanie mają poważny problem. Jeżeli nic nieprzewidzianego się nie stanie, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna będzie działała jeszcze do końca dekady, po czym spłonie w ziemskiej atmosferze. Możliwe jednak, że do tego czasu nie powstanie dla niej żadna alternatywa.

iss
REKLAMA

Pierwsze dwa moduły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zostały wyniesione na orbitę i połączone ze sobą w 1998 roku. Pierwsza załoga dotarła na jej pokład dwa lata później. Od tego czasu przez 22 lata na pokładzie stacji kosmicznej stale znajdują się ludzie. Problem jednak w tym, że stacja powoli zaczyna niedomagać. Nie ma w tym nic dziwnego, stacja już kilkukrotnie uniknęła wyroku. Pierwsze plany wskazywały, że stacja zostanie sprowadzona w ziemską atmosferę w 2016 roku. Za prezydentury Baracka Obamy działanie stacji przedłużono do 2020 roku, potem termin przesunięto do 2024 roku, a ostatnio podjęto decyzję, aby stacja utrzymywała się na orbicie do 2030 roku. Dalej już nikt terminu strącenia stacji nie odważy się przedłużać, zważając na fakt, że już teraz astronauci bezustannie muszą walczyć z wyciekami powietrza i awariami różnego typu.

REKLAMA

Nic zatem dziwnego, że niedawno NASA zaczęła się zastanawiać nad tym, co powinno zastąpić stację kosmiczną kiedy jej dni dobiegną końca. Wtedy też podjęto decyzję, że agencja nie będzie próbowała zbudować nowej stacji kosmicznej. Zamiast tego, to podmioty prywatne otrzymywałyby wsparcie od agencji na rozwój własnych stacji kosmicznych, na których później agencja będzie wynajmowała miejsce na prowadzenie swoich eksperymentów.

W grudniu 2021 roku NASA przedstawiła trzy firmy, które zostały wybrane do programu rozwoju komercyjnych stacji kosmicznych. Blue Origin, Nanoracks oraz Northrop Grumman otrzymały łącznie 400 mln dol. na opracowanie projektów swoich stacji. Prace od tego czasu trwają.

NASA: za osiem lat możemy mieć problem

Podczas spotkania panelu doradczego NASA, do którego doszło 21 lipca br., naukowcy zwrócili uwagę, że istnieje realne ryzyko tego, że za osiem lat, kiedy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna zakończy swój żywot, na orbicie wciąż nie będzie żadnej innej amerykańskiej stacji kosmicznej, na którą mogliby latać astronauci.

Według ekspertów, tempo rozwoju nowych projektów wskazuje, że w 2030 roku jedyną stacją na orbicie okołoziemskiej będzie znajdowała się jedynie chińska stacja kosmiczna Tiangong, co byłoby ogromnym ciosem dla dumnego amerykańskiego programu kosmicznego i równie ogromnym zwycięstwem dla Chin. Nagle okazałoby się, że ta część świata, która od zawsze latała w kosmos, nie ma dokąd lecieć, a ta, która w XX wieku o kosmosie nie myślała, lata regularnie na pokład Tiangong.

Dodatkowym problemem są także obawy o to, czy operatorzy komercyjnych stacji kosmicznych będą w stanie znaleźć klientów, którzy będą w stanie zapłacić za pobyt na orbicie okołoziemskiej. Jeżeli ruch początkowo będzie mały, to NASA będzie zmuszona finansować te przedsięwzięcia, aby utrzymać stacje na orbicie i tym samym zapewnić sobie miejsce do pracy dla astronautów.

Aktualnie sytuacja wygląda tak, że wszystkie firmy, które otrzymały fundusze na rozwój stacji kosmicznych muszą przedstawić szczegółowe projekty do września 2025 roku. Pytanie, czy w ciągu następnych zaledwie 5 lat, którakolwiek z nich zdąży zbudować swoją stację i wysłać ją na orbitę pozostaje jak na razie bez odpowiedzi.

REKLAMA

Tymczasem w Chinach…

Już jutro, 24 lipca, na orbitę poleci rakieta Długi Marsz 5B, na której pokładzie znajduje się Wentian, nowy moduł mieszkalny chińskiej stacji kosmicznej Tiangong. W ciągu najbliższych kilku dni objętość stacji kosmicznej powiększy się dwukrotnie. Kiedy w październiku do Tianhe i Wentiana dołączy trzeci moduł Mengtian, budowa stacji kosmicznej dobiegnie końca. Wtedy też Chińczycy planują otworzyć się na przyjmowanie astronautów z innych krajów. Ze względów geopolitycznych, Amerykanów jednak z pewnością tam nie zobaczymy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA