iPhone 14 Pro? Im więcej o nim wiem, tym bardziej nie zamierzam go kupić
Wiemy już coraz więcej o nadchodzących smartfonach Apple’a. I z każdym kolejnym doniesieniem na temat tego, jaki będzie iPhone 14 Pro, coraz wyraźniej widzę, że na pewno go nie kupię.
Niektórzy twierdzą, że od lat w iPhone’ach nie zmieniło się nic na tyle istotnego, by uzasadniać coroczną wymianę sprzętu na nowy. Mój redakcyjny kolega, Marcin Połowianiuk, nadal korzysta z iPhone’a XR i nie widzi potrzeby zmiany nawet na nadchodzącego iPhone’a 14.
Osobiście jednak uważam, że o ile nie każdy może czuć potrzebę zmiany na nowy telefon, tak powiedzieć, że nic się nie zmienia, to wierutna bzdura. Z każdą generacją iPhone’a w poprzednich latach zmieniało się coś, co mogło solidnie skusić do zakupu.
iPhone 14 Pro nie zachęca do zakupu.
Moją przygodę z regularnymi zmianami iPhone’a rozpocząłem od modelu 11. Był to pierwszy iPhone, który zauroczył mnie na tyle, bym w ogóle rozważył przesiadkę ze smartfonów z Androidem, a gdy już to zrobiłem, nie było odwrotu. iPhone 11 miał fantastyczny czas pracy na jednym ładowaniu i świetny aparat. Ekran był marny, ale dwie poprzednie zalety w zupełności kompensowały te niedostatki.
Potem przyszedł iPhone 12 Pro Max, którego kupiłem po to, by cieszyć się lepszym ekranem i jeszcze lepszym aparatem, zwłaszcza obiektywem telefoto, którego bardzo mi brakowało w modelu 11. Postawiłem na największy model, bo nie chciałem tracić świetnego czasu pracy.
W końcu przyszedł iPhone 13 Pro, który w końcu wprowadził odświeżanie ekranu 120 Hz i wyśrubował akumulator do takiego poziomu, że mały Pro wytrzymuje na jednym ładowaniu jeszcze dłużej niż duży 12 Pro Max. Z ulgą wróciłem do mniejszego rozmiaru (lubię duże telefony, ale iPhone 12 Pro Max zrobił mi dziury w kieszeniach spodni – nie żartuję) i teraz naprawdę nie widzę powodu, dla którego mógłbym chcieć wymienić telefon na nowy.
I z każdą kolejną informacją na temat iPhone’a 14 Pro widzę, że w tym roku (raczej) nie znajdzie się ani jeden argument, który mógłby mnie skusić.
iPhone 14 Pro nie będzie miał notcha. Super, co z tego? Proponowane przez Apple’a podwójne wcięcie w ekranie wygląda tragicznie; notch przynajmniej zdążył się już opatrzyć i stanowi nieodłączny element designu iPhone’ów od kilku lat. Nie mam z nim problemu, a skoro tak, to po co zmieniać telefon, w którym wcięcie w ekranie zastąpiono czymś jeszcze gorszym? Wolę poczekać do momentu, w którym otwór w wyświetlaczu zniknie do reszty.
iPhone 14 Pro ma mieć aparaty 48 Mpix. No i? Nawet w Apple’u nie pracują magicy – dopóki smartfony nie zyskają fizycznie większych matryc, to zwiększanie liczby megapikseli, łączenie sąsiadujących pikseli w jeden i zaawansowane przetwarzanie obrazu nie będzie w stanie zagwarantować drastycznie lepszych rezultatów. Być może odszczekam to po premierze, ale nie sądzę, by iPhone 14 Pro robił zauważalnie lepsze zdjęcia od iPhone’a 13 Pro.
iPhone 14 Pro nadal będzie miał złącze Lightning. Że co, proszę? Ten jeden argument mógłby mnie skusić do zmiany, bo konieczność trzymania na podorędziu przewodów ze złączem Lightning, podczas gdy absolutnie wszystko inne na biurku ma gniazdo USB-C, to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Na szczęście dzięki staraniom Komisji Europejskiej iPhone 14 prawdopodobnie będzie ostatnim iPhone’em bez USB-C, więc tym bardziej wolę się wstrzymać z zakupem.
iPhone 14 Pro będzie miał szybsze i bardziej energooszczędne podzespoły. No świetnie, tylko co mi po nich? iPhone 13 Pro już dziś oferuje więcej mocy obliczeniowej niż ktokolwiek jest w stanie wykorzystać, a ja bez problemu wyciągam z niego dwa dni normalnego użytku bez ładowania. Na przestrzeni ostatnich miesięcy nie nastąpił żaden przełom w technologii konstruowania akumulatorów, więc nie sądzę, by Apple mógł zaoferować w tym zakresie drastyczną poprawę.
Czy jest cokolwiek, co mogłoby mnie przekonać do zmiany zdania?
Gdybym miał wskazać cokolwiek, o czym jeszcze nie wiemy, a co mogłoby mnie skłonić do wymiany telefonu na nowy, to… wyższa jakość dźwięku przez Bluetooth. iPhone 13 Pro na tle smartfonów z Androidem oferuje żenująco niską jakość transmisji audio, bo wykorzystuje kodek AAC o maksymalnej przepustowości 256 kb/s. To zaś sprawia, że fizycznie niemożliwym jest cieszyć się wysoką jakością plików lossless z Apple Music, podłączając do iPhone’a słuchawki bezprzewodowe, czy łącząc telefon z głośnikami w samochodzie. Jakkolwiek kuriozalnie to brzmi, Apple Music gra o niebo lepiej na smartfonach z Androidem, gdzie znajdziemy takie kodeki jak aptX HD (576 kb/s) czy LDAC (990 kb/s) i które oferują odczuwalnie wyższą jakość dźwięku przez Bluetooth.
Nic nie wskazuje jednak na to, by Apple szykował w tej materii jakiekolwiek zmiany lub by miały one mieć charakter sprzętowy. Jeśli już, spodziewałbym się opracowania nowego kodeka, który mógłby zostać udostępniony także starszym iPhone’om przez update firmware’u.
Oczywiście znając życie i siłę marketingu Apple’a, na wrześniowej prezentacji i tak zobaczymy coś, od czego ślina napłynie do ust, a FOMO wypełni serca posiadaczy starszych modeli iPhone’a. Jestem jednak więcej niż pewien, że będzie to sztucznie wykreowana zmiana, a nie realna korzyść. Jeśli o mnie chodzi, najbliższą zmianę iPhone’a planuję dopiero wtedy, gdy będzie miał on złącze USB-C lub… kiedy nauczy się składać.