Smartfon nową bronią Białego Domu. Tak Trump robi propagandę z zatrzymań FBI
Biały Dom deleguje pracowników do nagrywania zatrzymań i zamienia je w materiały promujące politykę prezydenta.

Biały Dom znalazł się w centrum kontrowersji wokół wykorzystania aparatu państwowego do politycznych celów. Po tym, jak prezydent Donald Trump wysłał Gwardię Narodową najpierw do Los Angeles by rozprawić się z protestującymi, a później do Waszyngtonu by okiełznać "falę przestępczości". Decyzje te spotkały się z krytyką zarówno ze strony lokalnych władz, jak i przedstawicieli obu partii.
Teraz administracja próbuje nadać tym działaniom pozytywny wizerunek, wykorzystując media społecznościowe i pracowników Białego Domu.
Trump buduje pozytywny wizerunek. Pracownikom FBI na służbie towarzyszą reżyserowie TikToków
Według doniesień Reutersa, Biały Dom wysłał swoje zespoły pracowników odpowiadających za social media, aby towarzyszyły agentom FBI podczas wykonywania nakazów aresztowania w stolicy USA. Ich zadaniem było nie tylko rejestrowanie przebiegu akcji na smartfony i kamery, ale także przygotowywanie materiałów wideo publikowanych później w internecie.
W praktyce oznacza to, że obok funkcjonariuszy z długą bronią, podczas zatrzymań i różnego rodzaju akcji na terenie Waszyngtonu pojawiają się "kamerzyści" z Białego Domu, którzy nagrywają materiał tak, aby później mógł zostać użyty jako element kampanii wizerunkowej.
Jeden z takich przygotowanych materiałów, pokazujący zatrzymanie byłego pracownika Departamentu Sprawiedliwości, trafił na konto Białego Domu w serwisie X, gdzie zebrał ponad 2,4 mln wyświetleń.
Administracja Trumpa określa tak stworzone nagrania mianem "dowodów na skuteczność walki z przestępczością" i podkreśla ich rolę w transparentnym informowaniu obywateli. Krytycy z kolei zwracają uwagę, że nagrania są montowane w sposób charakterystyczny dla materiałów promocyjnych, a ich celem jest raczej budowanie poparcia politycznego niż rzetelne dokumentowanie działań FBI.
To po prostu skandaliczna taktyka promocyjna, ale przekracza ona granice konstytucyjnego i etycznego postępowania policji
Z punktu widzenia technologii komunikacji i nowych mediów, sytuacja ta stanowi precedens. Dotąd organy ścigania w USA dopuszczały media do tzw. ride-alongs - towarzyszenia służbom podczas akcji - głównie w celach tworzenia materiałów promujących rekrutacje lub materiałów edukacyjnych. Teraz mamy do czynienia z sytuacją, w której treści z akcji policyjnych powstają nie po to, by informować w neutralny sposób, ale by wspierać narrację polityczną. Jak zauważają eksperci cytowani przez Reuters, takie praktyki mogą prowadzić do erozji zaufania do FBI i sprawiać, że opinia publiczna zacznie postrzegać nagrania nie jako dokument, ale jako propagandę.
Choć Biały Dom nie odpowiedział na pytania o to, ile razy wysyłał swoich pracowników z telefonami do filmowania aresztowań, wiadomo, że osoby te są na stałe włączone w działania sztabu dowodzenia federalnej operacji w stolicy. To właśnie stamtąd raportują statystyki zatrzymań, które później stają się treścią medialnych komunikatów.
W efekcie, technologia mobilna i media społecznościowe, które w założeniu miały zwiększać przejrzystość działań władz, stają się narzędziem w walce o narrację polityczną. W tym przypadku smartfon w rękach pracownika Białego Domu okazuje się równie istotna jak kajdanki w dłoniach agenta FBI.
Więcej na temat Donalda Trumpa: