Próbują was oszukać. Owszem, do Ziemi zbliża się planetoida, ale zagraża planecie nie bardziej niż krasnoludki
Te wszystkie sensacyjne nagłówki typu „wielka planetoida zmierza w kierunku Ziemi”, „potężny kosmiczny głaz przeleci obok Ziemi” pojawiają się w przestrzeni kosmicznej tak często, że nawet mimo swojej sensacyjności zapewne przyciągają coraz mniej odbiorców. Wcale się temu nie dziwię, bowiem w 99 proc. przypadków wszystkie te tytuły bazują na niedopowiedzeniach, a ich autorzy mają nadzieję, że lekko strasząc i prowokując wpłyną na decyzję o kliknięciu linku, który doprowadzi czytelników do artykułu, który już taki sensacyjny nie jest. To spójrzmy zatem na to, co się (nie) wydarzy w tym tygodniu w pobliżu Ziemi.
Otóż już za kilka dni, w sobotę 11 grudnia kosmiczna skała o średnicy 330 metrów przeleci przez punkt swojej orbity, w którym znajdzie się najbliżej Ziemi, po czym niewzruszona poleci sobie dalej.
Rozmiary planetoidy Nereus
Planetoida o średnicy 330 metrów to już całkiem pokaźny obiekt. Najmniejsza zaobserwowana z Ziemi jak dotąd planetoida w bezpośrednim otoczeniu Ziemi miała zaledwie 2 metry średnicy. Można zatem powiedzieć, że był to obiekt o rozmiarach krótkiego, ale wysokiego samochodu. Dla porównania planetoida Nereus, która „odwiedzi” otoczenie Ziemi jest o 30 metrów wyższa od wieży Eiffla. Ewidentnie zatem jest to jedna z większych planetoid, których orbita zbliża się do orbity Ziemi.
Co do zasady należy ona do kategorii obiektów potencjalnie niebezpiecznych. Takie miano bowiem przysługuje obiektom, które mają co najmniej 140 metrów średnicy i zbliżają się do orbity Ziemi na odległość mniejszą niż 7,5 mln km. Takich skał wbrew pozorom jest mnóstwo. Warto jednak czytać uważnie - to miano dotyczy wszystkich obiektów, które zbliżają się na taką odległość do orbity Ziemi, niekoniecznie samej Ziemi.
Jaka to różnica? Orbita Ziemi to okrąg, po którym w ciągu roku wokół Słońca porusza się nasza planeta. Sama Ziemia w danym momencie jednak znajduje się tylko w jednym punkcie tego okręgu. Jeżeli zatem jakiś obiekt kosmiczny zbliży się, a nawet przetnie orbitę Ziemi (to dopiero brzmi groźnie) to nie ma to dla nas żadnego znaczenia, jeżeli akurat nasza planeta znajduje się po drugiej stronie Słońca, prawda?
Owszem obiekty takie należy uważnie śledzić, wszak na jakimś etapie ewolucji obu orbit może dojść do sytuacji, w której i planetoida i Ziemia znajdą się stosunkowo blisko siebie. Tak też jest w przypadku planetoidy 4660 Nereus. Ten konkretny obiekt okrążający Słońce w ciągu 22 miesięcy zbliża się do naszej planety raz na około 10 lat.
Odległość planetoidy od Ziemi
Planetoida Nereus przeleci blisko Ziemi - to właśnie ta bliskość jest bardzo często naciągana w artykułach i notkach prasowych. Owszem, jeżeli mówimy o skali kosmicznej to zdecydowanie planetoida znajdzie się w sobotę niezwykle blisko Ziemi, w rzeczywistości jednak nie ma sobie czym głowy zawracać.
Spójrzmy na to tak. Nasza planeta ma 12 742 km średnicy. Umowną granicą kosmosu (w przypadku lotów kosmicznych) jest odległość 100 km od powierzchni Ziemi. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna krąży na wysokości 420 km od Ziemi, Kosmiczny Teleskop Hubble’a krąży 620 km nad powierzchnią Ziemi. Poleci nieco dalej. Satelity geostacjonarne, na której satelity okrążają Ziemię w ciągu 24 godzin znajduje się 35 786 km od Ziemi. Księżyc okrąża Ziemię w odległości, która zmienia się w zakresie od 364 do 406 tysięcy kilometrów od Ziemi. Swoją drogą to najodleglejszy punkt, do jakiego kiedykolwiek doleciał człowiek. Znacznie dalej jednak poleci już wkrótce Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Ten następca Hubble’a będzie obserwował wszechświat z odległości 1,5 mln km od Ziemi.
No dobrze, to gdzie w takim razie pojawi się w sobotę planetoida 4660 Nereus? Otóż w momencie największego zbliżenia do Ziemi, planetoida w sobotę znajdzie się 3,93 mln km od Ziemi, czyli… nieco ponad 10 razy dalej niż Księżyc. To naprawdę potężna odległość.
Owszem, można powiedzieć, że to jest przelot w pobliżu Ziemi, kiedy spojrzymy na to z perspektywy kosmicznej. Tam odległości wyglądają nieco inaczej. Spójrzmy.
Ziemia okrąża Słońce w odległości 150 mln km. Jedno okrążenie Słońca zajmuje nam okrągły rok (365,25 dni). Co to oznacza? Pamiętacie jak 31 grudnia 2020 roku świętowaliście nadejście Nowego 2021 roku, który swoją drogą miał być lepszy od poprzedniego i nie do końca spełnił pokładane w nim oczekiwania? Za trzy tygodnie będziemy mieli dokładnie takie same oczekiwania co do 2022 roku. Między tymi dwoma punktami w czasie Ziemia (razem z nami) pokona prawie miliard kilometrów przemieszczając się wokół Słońca. Upraszczając, wystarczy przywołać wzór na obwód (2πr) i podstawić do niego promień orbity Ziemi (r=150 mln km). W ten sposób otrzymamy wartość ok. 942 mln km. Jeżeli uwzględnimy czas, w jakim nasza planeta pokonuje tę odległość, dowiemy się, że porusza się ona wokół Słońca z prędkością 107 000 kilometrów na godzinę, a więc pokonuje ponad 2,5 mln km dziennie.
W tym właśnie kontekście fakt, że planetoida 4660 Nereus zbliży się do nas na odległość 4 mln km wydaje się sporym zbiegiem okoliczności. Gdyby bowiem planetoida spóźniła się o tydzień, to minęłaby nas w odległości 15 mln km.
Czy jednak czytając artykuł popularnonaukowy okraszony zdjęciem takim jak powyższe, w którym kamień przelatuje niemalże tuż nad atmosferą Ziemi, myślimy w skali kosmicznej, czy raczej zastanawiamy się, czy planetoida Nereus w Ziemię nie uderzy? No właśnie. Obiekt ten przeleci tak naprawdę bardzo daleko od Ziemi, nie będzie widoczny na nocnym niebie i informowanie o nim to tylko szukanie sensacji tam, gdzie jej nie ma.