We wtorek premiera iPhone'a 13. Czy warto go kupić?
Premiera iPhone’a 13 już jutro, zapewne w piątek ruszą zamówienia, a tydzień później będziemy mogli cieszyć się nowym telefonem. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy warto?
Jeśli poszukujesz wszystkich informacji o nadchodzących iPhone’ach, jakie ukazały się różnymi kanałami przed premierą, Marcin Połowianiuk zebrał je w jednym tekście:
Jakkolwiek premiera nowego iPhone’a nie zapowiada się na przesadnie ekscytującą, bo zmiany będą marginalne, tak jest kilka elementów, które mogą skusić do zakupu. Osobiście długo biłem się z myślami, czy wracać do iPhone’a już teraz; nie tak dawno temu rozstałem się z iPhone’em 12 Pro Max wespół z innymi iSprzętami i nie sądziłem, że w przewidywalnej przyszłości postawię choć jedną stopę w „rezerwacie”. Jednak z powodu mizernie działającego Android Auto (3/4 telefonów nie współpracuje z moim samochodem) zacząłem bardzo silnie rozważać powrót na łono iOS-a. Sam CarPlay, choć jest bardzo istotnym argumentem, to za mało, by przekonać mnie, że warto wydać pieniądze na iPhone’a 13.
Tym bardziej, że sam iPhone jako urządzenie... pociąga mnie średnio. Byłem, sprawdziłem, po stronie Androida są nieporównywalnie ciekawsze produkty, z fantastycznym Samsungiem Galaxy Z Flip 3 na czele. Nie mówiąc o tym, że za sprawą marnych kodeków audio usługa Apple Music Lossless brzmi o niebo lepiej przez Bluetooth na kompatybilnych smartfonach z Androidem...
Jest kilka rzeczy, które musi mieć nowy iPhone, żebym się na niego skusił.
iPhone 13 będzie miał szybki ekran. Ale musi mieć coś jeszcze.
Wiemy już, że iPhone 13 – przynajmniej w wariantach Pro i Pro Max – zaoferuje wyświetlacz ProMotion o częstotliwości odświeżania 120 Hz. Niektóre źródła mówią jednak, że wszystkie iPhone’y skorzystają z wyświetlacza OLED LTPO o zmiennej częstotliwości odświeżania; w modelach Pro będzie to częstotliwość od 1 do 120 Hz, a w nie-Pro od 1 do 60 Hz.
Mam nadzieję, że te plotki się potwierdzą, a wraz z nimi pogłoski o wprowadzeniu trybu Always On Display. Apple przez lata był w tym zakresie daleko za konkurencją. Spekulowało się, że gdy Apple wykorzysta technologię OLED, to wtedy wprowadzi tę funkcję, ale tak się nie stało – iPhone X i każdy późniejszy OLED-owy iPhone nie miały trybu AOD, który miały nawet stare Nokie Lumie sprzed 7 lat.
Wykorzystanie technologii LTPO wskazuje jednak, że tryb AOD w końcu może zagościć w iPhonie. Tym bardziej, że zagościł w Apple Watch Series 5 właśnie wtedy, gdy Apple wykorzystał w zegarku ekran LTPO, zdolny obniżyć częstotliwość odświeżania do 1 Hz, celem oszczędzania energii.
Wydawać by się mogło, że to drobiazg, ale dopiero gdy przesiadłem się ostatnio z iPhone’a 12 Pro Max na telefony z Androidem, dotarło do mnie, jak strasznie mi tego brakowało. Zwłaszcza gdy mowa o takich telefonach jak OnePlus 9 Pro czy Motorola Edge 20 Pro, w których tryb AOD wyświetla użyteczne informacje, a nawet można z jego poziomu reagować na powiadomienia. Bardzo bym chciał zobaczyć choć część tych możliwości w nowym iPhonie 13.
Lepszy czas pracy w mniejszych modelach.
Spędziłem blisko rok z iPhone’em 12 Pro Max i wiem już, że jeśli zdecyduję się na iPhone’a 13, to na pewno nie w tym rozmiarze. Sama obsługa nie nastręczała mi przesadnych problemów, ale problemem było przechowywanie tego monstrum – ledwo mieścił się w kieszeniach spodni i samochodowym schowku, a do tego manewrowanie jedną ręką niejeden raz omal nie skończyło się upadkiem.
Jeśli więc iPhone 13, to tylko w rozmiarze „standardowym”, 6,1”. Czyli iPhone 13 lub iPhone 13 Pro. A jeśli tak, to muszą mieć one lepszy czas pracy niż dotychczas. Niepodważalną zaletą Pro Maxa był fakt, że zwykle nie musiałem go ładować codziennie, a nawet w najbardziej intensywne dni zostawał mu wieczorem spory zapas energii. Tymczasem moi redakcyjni koledzy, którzy używają 12-tek, ładują swój telefon każdego dnia, momentami ledwo dociągając do wieczora. Nie mówiąc już o biedakach z iPhone’em 12 mini – ci muszą ładować telefon 2-3 razy dziennie, ale hej, przynajmniej jest mały, prawda?
Pogłoski mówią, że wszystkie nowe iPhone’y mają mieć nieco większe akumulatory, co teoretycznie – w parze z jeszcze bardziej energooszczędnym procesorem – powinno się przedłużyć na nieco lepszy czas pracy. Nie proszę o dwa dni, ale o jeden solidny dzień z bezpiecznym zapasem. Obawiam się tylko, że ów większy akumulator ma służyć wyłącznie kompensacji zużycia spowodowanego przez tryb Always On Display i w praktyce czas pracy będzie dokładnie taki sam, jak w ubiegłorocznych modelach.
256 GB miejsca na dane to mus.
Według ostatnich doniesień, Apple chce w tym roku postąpić bardzo brzydko i zmusić nas do zostawienia dodatkowej gotówki albo na zakup droższego telefonu, albo na zakup droższego pakietu iCloud Drive.
Otóż wygląda na to, że iPhone 13 i 13 mini ma być dostępny w wersjach 64/128 GB, a iPhone 13 i 13 Pro Max w wersjach 128/512 GB. Po raz pierwszy ma się również pojawić wersja z 1 TB miejsca na dane, ale nie wiadomo, czy dotyczy to obydwu Pro iPhone’ów, czy tylko tego większego.
Jeśli Apple rzeczywiście posunie się do takiego kroku, to dziękuję, wysiadam. Sam fakt, że Apple w telefonie kosztującym krocie startuje z pułapu 64 GB jest oburzający i nie da się tego wytłumaczyć niczym innym, jak chciwością korporacji. Ktoś powie „większości ludzi to wystarcza”. A ja powiem: wystarcza dziś, ale czy będzie wystarczać za dwa lata? Oczywiście, że nie. I Apple o tym wie, więc liczy na to, że po tych dwóch latach taki klient przyjdzie pokornie na kolanach i kupi duży pakiet iCloud Drive, żeby mieć gdzie przechowywać zdjęcia i filmy, na które zabrakło miejsca we wbudowanej pamięci telefonu.
128 GB to z kolei dobry pułap dla większości użytkowników, ale… nie dla mnie. Mój iPhone 12 Pro Max miał tyle pamięci i cały czas żałowałem, że nie dopłaciłem do wariantu 256 GB, bo pamięć była stale zapchana po koreczek. Robię dużo zdjęć, nagrywam dużo filmów w 4K (tych nie wysyłam do chmury, bo większości z nich nie potrzebuję zachować na stałe), do tego słucham muzyki w jakości Lossless i muszę mieć ją pobraną do pamięci urządzenia, gdyż często jeżdżę autem po obszarach z kiepskim zasięgiem. Gigabajty nikną w oczach.
Jeśli jednak Apple wytnie z oferty opcję 256 GB, będę wysoce rozczarowany. Z jednej strony skreśli to kompletnie sens zakupu tańszego iPhone’a 13. Z drugiej zmusi mnie do dopłaty (zapewne niemałej) do droższej wersji iPhone’a 13 Pro. Nawet jeśli dopłata będzie taka sama, jak rok temu do wersji 256 GB, to nie zmienia faktu, że w tej wersji zbliżamy się do ceny 6000 zł. A już naprawdę mam dostatecznie grube wyrzuty sumienia, że ze względu na niedziałający Android Auto nie mogę kupić Galaxy Z Flipa 3, który nie tylko jest tańszy od iPhone’a Pro, ale jest też po stokroć ciekawszym urządzeniem.
Trzymam więc kciuki, żeby jutro okazało się, że przecieki się nie sprawdziły, a warianty 256 GB zostaną w ofercie. Przynajmniej dla modeli Pro.
iPhone 13 – kupisz?
Zmiany w nowym modelu są tak niewielkie, że wcale się nie zdziwię, jeśli na przesiadkę nie zdecydują się ani posiadacze dwunastek, ani nawet jedenastek. Tym bardziej, że według pierwszych nieoficjalnych informacji przyszłoroczny iPhone ma być prawdziwym przełomem, przynajmniej w sferze stylistycznej.
Czy zatem planujesz kupić iPhone’a 13? Osobiście jeszcze się waham, ale prawdopodobnie i tak go zamówię, tylko ze względu na CarPlay. Potem będę mógł napisać, że kupiłem, ale się nie cieszyłem.