REKLAMA

Natychmiastowe reformy albo upadek cywilizacji. Naukowcy nie pozostawiają złudzeń w kwestii zmian klimatu

Według Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, mamy raptem około 10 lat na natychmiastowe zmiany funkcjonowania przemysłu i energetyki. Inaczej czeka nas rzeczywistość rodem z filmów postapokaliptycznych.

zmiany klimatu raport
REKLAMA

Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC – Intergovernmental Panel on Climate Change) opublikował właśnie raport dotyczący sytuacji klimatycznej na świecie. Rychło w czas: z nagłówków mediów nie schodzą informacje o kolejnych falach upałów i niszczycielskich pożarów i powodzi. Raport jasno wykazuje, że wpływ człowieka na zmiany klimatu jest absolutnie bezsprzeczny. Po raz pierwszy IPCC wystosowało tak jednoznaczną ocenę, pod którą podpisało się 234 naukowców ze 195 krajów.

REKLAMA

Ci sami naukowcy biją na alarm. Według ich badań i oceny, to ostatni dzwonek na ratowanie naszej cywilizacji przed dalszymi zmianami klimatu. Uczeni wzywają władze wszystkich krajów do stosowania się do Porozumienia Paryskiego. Ich zdaniem wysiłki poszczególnych państw są zdecydowanie niewystarczające.

Klimat zmienia się na naszych oczach.

Według raportu, samo spalanie paliw kopalnych podniosło średnią globalną temperaturę o 1,1 stopnia Celsjusza. Efekt ten nie rozkłada się jednak równomiernie po globie. Najszybciej – aż dwukrotnie szybciej od średniej – nagrzewa się Arktyka. Efekty jednak widać na całej planecie. Zmieniają się linię brzegowe z uwagi na podnoszenie się poziomu mórz. Coraz częstsze są też susze, w tym w regionach, gdzie do tej pory były rzadkością.

Niektóre zmiany, zdaniem naukowców, są już nieodwracalne. A raczej ich naprawienie będzie wymagało tysięcy lat pracy, biorąc pod uwagę bieżące możliwości techniczne ludzkości. To jednak nie oznacza, że powinniśmy się poddać. Uczeni mówią wprost: dekarbonizacja to nasza jedyna droga do przetrwania.

Rok 2030 to punkt bez powrotu.

Według poprzedniego raportu IPCC moment, w którym średnia globalna temperatura wzrośnie o 1,5 stopnia Celsjusza, nastąpi w 2040 r. Niestety, wyraźnie mało kto na szczycie władz się nim przejął, bowiem przez ostatnie lata dokonał się taki postęp w redukcji emisji gazów cieplarnianych, że IPCC zmuszone było poprawić swoją estymację o dekadę.

Uczeni twierdzą, że zahamowanie wzrostu średnich temperatur o wspomniane 1,5 stopnia jest już raczej niemożliwe i należy pogodzić się z konsekwencjami z tego płynącymi. Wyznaczony przez nich cel to zahamowanie dalszego wzrostu.

Utrzymując bieżące trendy, w przyszłym stuleciu świat będzie cieplejszy o 4,4 stopnie Celsjusza.

IPCC opracował kilka możliwych scenariuszy dla naszej przyszłości. Te najbardziej pesymistyczne zakładają dalszy wzrost emisji gazów cieplarnianych, jak gdyby ludzkość nie była świadoma związanego z tym niebezpieczeństwa. Pod koniec bieżącego wieku średnia globalna temperatura wzrośnie o 4,4 C.

Co oznacza taki wzrost? Cztery i pół stopnia nie wydaje się ogromną wartością. Nasz ekosystem jest jednak niezwykle wrażliwy i będzie musiał się dostosować do nowej rzeczywistości. Do takiej, w której na nas już miejsca nie będzie. Ziemia stanie się nierozpoznawalna dla ludzi znających ją w formie, jaką znamy dzisiaj. Jak twierdzą uczeni, załamie się biosfera, całe połacie planety staną się niezdatne do zamieszkania, a fale upałów – do tej pory zdarzające się średnio raz na 50 lat – staną się normą i na dodatek będą o 5,3 stopnia Celsjusza cieplejsze.

Zmiany klimatu - raport IPCC. Prawdopodobieństwo fal upałów w przyszłości w różnych scenariuszach ocieplenia.

A co jeśli świat nagle zacznie się trzymać postanowień z Porozumienia Paryskiego? To oczywiście zmiana na korzyść, choć w praktyce nadal oznacza sytuację dramatyczną. Jak można przeczytać w raporcie, skutki byłyby tak poważne, że huragan Harvey czy fala upałów na Wybrzeżu Północno-Zachodnim byłyby wspominane jako stare dobre czasy.

Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu wzywa ludzkość do natychmiastowych zmian.

Przy czym nie chodzi tu o subtelne zmiany i polityki, jakie były do tej pory wprowadzane pod presją przez rządy i korporacje. Naukowcy oczekują, że ludzkość fundamentalnie się zmieni i przeorganizuje w tempie zaiste ekspresowym. Według uczonych nie mamy wyjścia i musimy wdrożyć w przeciągu najbliższych dekad fundamentalne zmiany. Nie będzie to łatwe zadanie, bo mowa o przeorganizowaniu przemysłu i energetyki w raptem kilka dekad na skalę, która do tej pory obejmowała stulecia rozwoju.

REKLAMA

Póki co pozostaje tylko przypomnieć wydarzenia z raptem kilku ostatnich tygodni. Rekordowe opady w Krakowie to tylko przykład z mikroskali. Według badań znikną prądy oceaniczne, będziemy mieli epokę lodowcową. Dane z oceanów zatrważają. Osoby udające się w tym roku na urlop na południe mogły się przekonać, że pożary w Grecji to piekło na Ziemi. Przerażająca jest też rekordowo wysoka temperatura w pierwszym półroczu 2021. A przecież Włochy, Grecja i Turcja płoną, a jednocześnie potężna fala upałów topi grenlandzki lądolód. Dobrze nam znane wróble znikają, a w Kanadzie koszmarne upały, a w Brazylii właśnie spadł śnieg.

Trudno się więc dziwić wnioskom naukowców czy wręcz reagować na nie ze zdziwieniem. Mało kto jednak życzy sobie rezygnacji z wygód, jakie zapewniają najnowsze zdobycze techniki. Tym bardziej mało która korporacja przemysłowa czy energetyczna czy z dowolnej innej branży wpływającej na ślad węglowy chce rezygnować z miliardowych przychodów. Niestety ciągły brak reakcji ze strony najważniejszych podmiotów nie pozwala patrzeć na przyszłość ludzkości z optymizmem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA