REKLAMA

iPhone SE to murowany hit. Ten telefon nie ma żadnej konkurencji

iPhone SE będzie hitem, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Konsumenci rzucą się na niego jak Polacy na świąteczny żurek. Zobaczmy jednak, czy ten apetyt na taniego iPhone’a nie skończy się niestrawnością i porównajmy iPhone’a SE z resztą świata.

iPhone SE to murowany hit. Ten telefon nie ma żadnej konkurencji
REKLAMA
REKLAMA

Obudowa iPhone’a 8, procesor z iPhone’a 11 i aparat prawdopodobnie żywcem wyjęty z iPhone’a XR. Wszystko to w cenach od 2199 zł do 2949 zł. Nowy iPhone SE ma solidne argumenty, by przekonać do siebie tych, którzy czekali na „taniego” iPhone’a, a już na pewno ma wszystko, by skusić tych, którzy kurczowo trzymają się swoich iPhone’ów 7 i 8.

Tylko czy to wystarczy, żeby przyćmić inne smartfony dostępne w tym przedziale cenowym?

iPhone SE prezentuje zaskakująco dobry stosunek jakości do ceny.

 class="wp-image-1127410"

Załatwmy oczywistości na początku – iPhone SE de facto nie ma konkurencji. Jeśli spróbujecie znaleźć nowy telefon, który będzie jednocześnie mały, wydajny i ze świetnym aparatem, znajdziecie tylko nowego iPhone’a SE. Ostatnim telefonem, który spełniał te kryteria, był Samsung Galaxy S10e, ale nie można o nim już powiedzieć „nowy” (choć nadal można go kupić na Amazon.de w cenie równej iPhone’owi SE).

Konkurencji nie ma również procesor zastosowany w iPhonie SE 2020. Chip A13 Bionic ma tylko jednego rywala – Snapdragona 865 – a najtańszy telefon z tym procesorem jest droższy o kilkaset zł od najdroższego iPhone’a SE. Zresztą, zależnie od stosowanej metodologii, procesor Apple’a zazwyczaj bije topowy układ Qualcomma na głowę.

W cenie iPhone’a SE nie znajdziemy też ani jednego (!) nowego telefonu, który spełniałby normę wodo- i pyłoodporności IP67. Stosowny certyfikat znajdziemy w urządzeniach nieco starszych, które potaniały do pułapu <3000 zł, ale nowe modele z tej półki cenowej nadal nie mają oficjalnych certyfikacji.

W większości telefonów z tej półki cenowej nie znajdziemy też fizycznego czytnika linii papilarnych, co dla wielu osób będzie istotnym argumentem. Czytniki pod ekranem są po stokroć gorsze od tych fizycznych, a odblokowywanie twarzą (zwłaszcza w formie optycznej, nie poprzez Face ID) ma wielu przeciwników.

Nie można więc powiedzieć, by iPhone SE prezentował kiepski stosunek jakości do ceny, bo tak nie jest. Co prawda bazowa ilość pamięci (64 GB) w telefonie za 2199 zł zakrawa o splunięcie w twarz, ale na szczęście wariant 128 GB pozostaje względnie rozsądnie wyceniony, za 2449 zł.

Dodajmy też, że iPhone SE, jako jedyny telefon w tym segmencie oferuje 5-letnie wsparcie producenta. Możemy więc śmiało liczyć na to, że przez najbliższe pół dekady dostaniemy aktualizacje oprogramowania i aktualizacje bezpieczeństwa, a takim wsparciem nie może się poszczycić żaden smartfon z Androidem, nawet dwukrotnie droższy.

Gdzie tkwi haczyk? W dwóch, a może trzech miejscach.

iphone se 2020 specyfikacja ceny 5 class="wp-image-1127380"

Pierwszym miejscem jest czas pracy. Oczywiście nie znamy pojemności akumulatora, bo Apple nie zniża się do upubliczniania takich informacji. W oficjalnej specyfikacji przy sekcji „Zasilanie i bateria” znajdziemy tylko dopisek „wydajność baterii podobna jak w iPhonie 8”. A skoro podobna jak w iPhonie 8, to znaczy, że marna. Nieakceptowalna wręcz przy dzisiejszym krajobrazie urządzeń, a na pewno nie na tle obecnego portfolio iPhone’ów, które oferują kapitalny czas pracy (mój iPhone 11 bez trudu wyciąga 2 dni normalnego użytkowania).

Drugi haczyk to pamięć operacyjna. Tu również Apple nie zdradza, ile RAM-u znajdziemy w iPhonie SE, ale możemy obstawiać, że będą to 2 lub (co bardziej prawdopodobne) 3 GB. Można do bólu zaklinać rzeczywistość, że iOS nie potrzebuje więcej RAM-u do płynnego działania, ale 3 GB to obecnie niezbędne minimum.

Trzeci haczyk, przynajmniej w mojej opinii, to ekran. iPhone SE ma wyświetlacz LCD o przekątnej 4,7” i rozdzielczości 1334 x 750 px, co daje nam PPI na poziomie 326. Niby nieźle, ale na tle absolutnie dowolnego innego telefonu te wartości prezentują się żałośnie, a ekran iPhone’a 8, z którym mamy do czynienia także w iPhonie SE, nawet na tle iPhone’a 11 wygląda biednie. Nie mówiąc już o proporcjach 16:9, które każdy inny producent porzucił 2-3 lata temu.

Można oczywiście powiedzieć też, że haczykiem jest aparat. Zamiast kilku sensorów mamy tylko jeden. Do tego o rozdzielczości 12 Mpix, zamiast 48 czy 108 Mpix. Skandal! Tutaj powiem jednak, że lepiej jest mieć jeden świetny aparat niż cztery przeciętne. Nie dam sobie za to stwierdzenie ręki odrąbać, ale obstawiam, że jest to aparat żywcem wyjęty z iPhone’a XR. Czytaj: rewelacyjny aparat.

Co jak co, ale jakość optyczna iPhone’a SE z całą pewnością przebije dowolnego rywala w tej cenie, nawet jeśli w iPhonie nie znajdziemy miliona megapikseli, 50-krotnego zoomu czy innych szmerów-bajerów.

iPhone SE kontra reszta świata

Załóżmy, że haczyki przyćmiewają plusy i zamiast iPhone’a SE chcesz kupić inny telefon, w zbliżonej cenie. Rozstrzał cenowy mamy tu spory (od 2199 do 2949 zł), więc starałem się nieco to wypośrodkować.

Niestety, nie licząc jednego modelu, każde z urządzeń będzie znacznie większe od iPhone’a SE, ale… osobiście nie rozumiem problemu. Mieliśmy lata, by przywyknąć do większych ekranów. Zmienił się sposób, w jaki korzystamy z telefonów i większy ekran = lepszy ekran. Jeśli uważasz, że ekran telefonu X jest za wielki – przestań. Po tygodniu przywykniesz i będziesz się dziwić, jak kiedykolwiek mogłeś korzystać z mniejszego telefonu.

iPhone SE czy OnePlus 7T?

OnePlus 7T opinie class="wp-image-1037666"

OnePlus 7T kosztuje obecnie 2299 zł. Raptem 100 zł więcej od taniego iPhone’a. W zamian dostajemy zaś jeden z najlepszych, a z pewnością najlepiej wycenionych smartfonów z Androidem w historii.

Mówimy o smartfonie przepięknym wyświetlaczem AMOLED o przekątnej 6,55”, rozdzielczości 2400 x 1080 px i 90 Hz odświeżania, więc wszystko co na nim widzimy wydaje się być jeszcze bardziej płynne.

A na brak płynności i tak nie sposób tu narzekać, bo sercem OnePlusa 7T jest procesor Qualcomm Snapdragon 855, wspierany przez 8 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane. Do tego dochodzi rewelacyjne oprogramowanie, nakładka Oxygen OS z Androidem 10 – duet, który w świecie Androida nie ma sobie równych, jeśli chodzi o responsywność, design i możliwości dostosowania do własnych potrzeb.

OnePlus 7T również oferuje głośniki stereo, jak iPhone SE. Jest też odporny na pył i wodę, choć nie potwierdza tego żadna certyfikacja. Ma naprawdę dobry akumulator o pojemności 3800 mAh, z ładowaniem 30W, aczkolwiek brakuje mu ładowania bezprzewodowego, które znajdziemy w iPhonie SE.

Obiektywnie rzecz ujmując OnePlus 7T nie ma też najlepszych aparatów, choć są dostatecznie dobre, a na pewno bardziej uniwersalne od iPhone’a SE. Znajdziemy tu trzy sensory główne: 48 Mpix, 16 Mpix z obiektywem ultrawide i 12 Mpix z obiektywem telefoto. Do tego przedni aparat o rozdzielczości 16 Mpix.

OnePlus 7T jest ostatnim tak dobrze wycenionym OnePlusem. Świeżo pokazane nowe modele kosztują stanowczo zbyt wiele, by polecić je w tym zestawieniu, lecz ubiegłoroczny OnePlus 7T nadal prezentuje fantastyczny stosunek ceny do jakości. I nadal warto go rozważyć.

iPhone SE czy Huawei P30 Pro?

Za 2300 zł możemy kupić jeszcze jeden telefon, który wart jest uwagi – Huaweia P30 Pro.

Topowy Huawei ma swoje lata na karku, więc kupując go trzeba mieć świadomość, że już za rok skończy się okres dostarczania aktualizacji rozwojowych. Dlaczego więc warto by było po niego sięgnąć?

Bo żaden telefon w tej cenie – nawet iPhone SE – nie ma tak dobrego aparatu. Huawei P30 Pro nadal zachwyca w kwestii jakości zdjęć, nawet po zapadnięciu zmroku, dzięki znakomitemu trybowi nocnemu. Mamy tu trzy główne sensory: 40 Mpix, 20 Mpix z obiektywem ultrawide i 8 Mpix z obiektywem telefoto, a także możliwość wykonania 5-krotnego zoomu optycznego, 10-krotnego zoomu hybrydowego i 50-krotnego zoomu cyfrowego.

Całość uzupełnia aparat przedni 32 Mpix.

W pozostałych aspektach Huawei P30 Pro również nie ma się czego wstydzić. Napędza go procesor Kirin 980 i niezbyt wysokie, acz wystarczające 6 GB RAM-u. Do tego 128 GB miejsca na dane i akumulator 4200 mAh, ładowany również bezprzewodowo.

Wszystko to zamknięte w pięknej obudowie z certyfikatem IP68, z ekranem OLED o przekątnej 6,47” i rozdzielczości 2340 x 1080 px.

Kupując dziś Huaweia P30 Pro trzeba mieć świadomość, że nie posłuży on nam tak długo, jak smartfon, który dopiero co miał swoją rynkową premierę. Jeśli jednak nie zależy nam aż tak na długowieczności, to wciąż kapitalna opcja.

iPhone SE czy Xiaomi Mi Note 10 Pro?

Xiaomi Mi Note 10 opinie class="wp-image-1106586"

Podstawowy Xiaomi Mi Note 10, z 6 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane, kosztuje nawet mniej od najtańszego iPhone’a SE – i definitywnie wart jest swoich pieniędzy. W przedziale cenowym nowego iPhone’a mieści się jednak Xiaomi Mi Note 10 Pro. I jest to propozycja warta rozpatrzenia.

Ok, telefon Xiaomi jest pod kilkoma względami typowym „średniakiem”. Nie znajdziemy tu głośników stereo, ładowania bezprzewodowego czy certyfikacji IP. Znajdziemy za to świetne podzespoły, bardzo dobre aparaty i kapitalny akumulator.

Zacznijmy od tego ostatniego. Xiaomi Mi Note 10 Pro oferuje ogniwa o pojemności 5260 mAh, bez trudu wystarczające na dwa dni pracy.

Pomagają w tym także energooszczędne podzespoły – procesor Snapdragon 730G, 8 GB RAM-u i 256 GB miejsca na dane. Wszystko to zamknięte w eleganckiej obudowie, z ekranem AMOLED o przekątnej 6,47” i rozdzielczości 2340 x 1080 px.

Całości dopełniają naprawdę świetne aparaty. Główny sensor ma 108 Mpix, a oprócz tego mamy też sensor 20 Mpix z obiektywem ultrawide, sensor 12 Mpix z obiektywem telefoto, sensor głębi i aparat 2 Mpix z obiektywem macro. Do tego dochodzi jeszcze aparat przedni, z matrycą 32 Mpix.

Ktoś powie, że osoba patrząca na iPhone’a SE na pewno nie spojrzy na produkt Xiaomi. A ja spytam – ale dlaczego nie? Pomimo tego, że różni je prawie wszystko, łączy je cena. A to cena jest najważniejszym wyznacznikiem, jeśli chodzi o selekcję sprzętu do zakupowego wyboru.

Xiaomi Mi Note 10 to z pewnością bardziej średniak niż topowy produkt, ale bez dwóch zdań ma wiele zalet, które mogą przechylić szalę na jego korzyść.

iPhone SE czy Samsung Galaxy S10e?

 class="wp-image-907026"

Samsung Galaxy S10e oficjalnie zniknął ze sklepowych półek, ale nadal można go kupić, chociażby na Amazonie, w cenie nieprzekraczającej 2600 zł. I dla wielu osób będzie to jedyna alternatywa dla iPhone’a SE, jaką w ogóle wezmą pod uwagę.

Galaxy S10e jako jedyny smartfon z Androidem wydany w ostatnim czasie ma gabaryty, które mogą przypaść do gustu potencjalnemu nabywcy nowego iPhone’a. Choć na papierze ekran jest o ponad cal większy (AMOLED 5,8”, 2280 x 1080 px), tak w praktyce szerokie proporcje i cieniutkie ramki sprawiają, że niemal nie różni się on rozmiarem od iPhone’a SE, z jego ekranem 16:9.

Galaxy S10e ma już 1,5 roku na karku, więc kwestia wsparcia i aktualizacji pozostaje dyskusyjna. Powinniśmy jednak liczyć na co najmniej kolejne 1,5 roku aktualizacji, a to wystarczający okres dla wielu nabywców.

Kupując Galaxy S10e nie idziemy na wiele kompromisów. Podzespoły nadal są świetne: procesor Exynos 9820, 6 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane wystarczą każdemu. Każdemu wystarczą też dwa główne aparaty – 12 Mpix i 16 Mpix z obiektywem ultrawide, oraz przedni aparat 10 Mpix.

REKLAMA

Niewystarczający może się okazać jedynie akumulator, który mając 3100 mAh pojemności wystarcza zaledwie na jeden dzień pracy. I to ledwo. W tej materii Galaxy S10e nie odstaje od nowego iPhone’a SE.

Osobiście raczej bym się nie zdecydował na ostatniego małego Samsunga, zwłaszcza przez wzgląd na niewielki akumulator. Jeśli jednak szukacie smartfona, który dorównywałby iPhone’owi SE w „małości” gabarytów – to wasza jedyna opcja.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA