Ceny smartfonów w górę. Producenci dają 5G, żeby się wyróżnić, a za ten prestiż zapłacisz ty
Xiaomi Mi 10 za 3500 zł. OnePlus 8 za 3300 zł. Motorola Edge za 2999 zł. Telefony marek utożsamianych ze świetnym stosunkiem ceny do jakości nagle stają się bardzo drogie. Wiele wskazuje na to, że istnieje jeden winny tego stanu rzeczy.
Świat stanął na głowie i wcale nie mówię tu o COVID-19, tylko smartfonowych premierach ostatnich dwóch miesięcy. Nie było jeszcze sytuacji, w której nowy iPhone byłby tańszy od nowego smartfona Xiaomi, OnePlusa czy Motoroli. I ok, można się kłócić, że iPhone SE to tak naprawdę zlepek części z recyclingu, ale jakie to ma znaczenie dla klienta końcowego? Żadne.
Nowy iPhone jest tańszy od nowego Xiaomi. Nawet iPhone 11, 11 Pro i 11 Pro Max nie są już najdroższymi urządzeniami na rynku.
Wbrew pozorom głównym powodem tej sytuacji nie jest pazerność producentów czy nadmierna pewność siebie konkretnych marek (przynajmniej nie jedynym powodem).
Głównym powodem gwałtownego wzrostu cen smartfonów w tym roku jest 5G.
Telefon z 5G = drogi telefon.
5G jako marketingowy „buzzword” jest nadużywane co najmniej od 2016 r., ale dopiero teraz widzimy wysyp urządzeń, które faktycznie są w stanie połączyć się z siecią nowej generacji.
Sęk w tym, że niewiele jeszcze jest miejsc, gdzie mogą to zrobić. Adaptacja 5G postępuje znacznie wolniej niż przewidywano, a krążące ostatnio teorie spiskowe o rzekomym wpływie sieci na epidemię koronawirusa z pewnością nie przysłużą się bezbolesnemu rozbudowywaniu infrastruktury. W Wielkiej Brytanii zwolennicy teorii spiskowych palą maszty operatorów. Szwajcaria wycofuje się z wdrożenia 5G. Na całym świecie hulają petycje i protesty. Sumaryczna liczba instalacji na całym świecie, wg mapy serwisu Ookla, to 7281.
To nie przeszkadza jednak producentom w wypuszczaniu na rynek urządzeń wspierających łączność 5G, bo chociaż dziś niemal niemożliwym jest skorzystanie z jej możliwości, tak urządzenia z odpowiednim modemem mają być też gotowe na bliżej nieokreślone „jutro”. I tu jest pies pogrzebany.
W marcu serwis ArsTechnica opublikował raport, jakoby Google i LG wycofały się z zakupu procesorów Qualcomm Snapdragon 865. Nie wiemy jeszcze, na jakie zastępstwo zdecydował się Google do produkcji nowych Pikseli, ale wiemy już, że LG w swoim nadchodzącym modelu „Velvet” zastosuje Snapdragona 765G.
Na podobny ruch zdecydowała się marka Poco. Pocophone F1 zdobył uznanie konsumentów przede wszystkim tym, że jego sercem był topowy układ Snapdragona, choć telefon cenowo plasował się na półce średniej.
Nowy Pocophone będzie zaś napędzany średniopółkowym Snapdragonem 730G.
Google, LG i Poco nie zdecydowały się na zakup Snapdragonów 865, bo są one po prostu za drogie.
Zależnie od źródła, mówi się o wzroście ceny nawet o 50 proc. względem ubiegłorocznego Snapdragona 855. W wypowiedzi dla serwisu LiveMint Sundhin Mathur, były dyrektor zarządzający Lenovo i Motoroli twierdzi, że taki wzrost kosztu zakupu SoC oznacza co najmniej 60 proc wzrostu ceny smartfona.
Dlaczego jednak producenci nie mogą wypuścić na rynek smartfona bez 5G? Bo Qualcomm na to nie pozwala.
Producent Snapdragonów jest de facto monopolistą na rynku układów scalonych do smartfonów z wysokiej półki (Kirin i Exynos są dostępne tylko w smartfonach odpowiednio Huaweia i Samsunga). A skoro tak, to może dyktować warunki.
W przypadku Snapdragona 865 Qualcomm zdecydował się na wyizolowanie modemu 5G z głównego chipsetu. Oficjalnych powodów tego rozwiązania nie poznaliśmy, lecz eksperci podejrzewają, iż chodzi przede wszystkim o efektywne chłodzenie komponentów – modem X55 umieszczony bezpośrednio na płytce drukowanej SoC generowałby zbyt dużo ciepła.
W podobny sposób Qualcomm oferował modem 5G do poprzedniej wersji Snapdragona – modelu 855+. Tyle tylko, że tam modem 5G był opcjonalny; Snapdragon 855+ i bez niego mógł odbierać i wysyłać dane, gdyż miał na pokładzie modem 4G. Tym razem jest inaczej – modem X55, który jest osobnym układem, obsługuje zarówno łączność 5G, jak i 4G. Tym samym producenci muszą kupić SoC wespół z kosztownym modemem 5G, bo Qualcomm nie daje im innej opcji.
Problemy z windowaniem cen do poziomu absurdu nie dotyczą zresztą tylko najwyższej półki cenowej, ale także półki średniej. I znowuż, spora część winy spada tu na łączność 5G.
Nowa Motorola Edge, wyposażona w procesor Qualcomm Snapdragon 765G, kosztować będzie 2999 zł. Z podobną ceną ma zadebiutować LG Velvet, wyposażony w ten sam chipset.
Obydwa urządzenia łączy zastosowanie tego samego SoC, które ma wbudowany modem 5G. Zastosowany w Snapdragonie 765G modem X52 umieszczony jest wprost na tej samej płytce. Zapewnia on średnio o połowę niższą przepustowość od topowego X55, ale nadal wspiera te same zakresy częstotliwości i współpracuje z łącznością 5G.
Skoro jednak Snapdragon 765G ma zintegrowany modem 5G, to czy nie powinien wpływać na cenę urządzenia w mniejszym stopniu?
Odpowiedź na to pytanie kryje się nie w SoC, a łączności 5G samej w sobie.
Smartfon Oppo Reno 3 Pro, który miał niedawno swoją polską premierę, również wyposażony jest w procesor Snapdragon 765G, a mimo tego nie obsługuje łączności 5G. Oferuje przy tym topową specyfikację i świetny aparat, a wciąż kosztuje 2599 zł – znacznie mniej od wspomnianej Motoroli czy LG.
Okazuje się, że fizycznie Oppo Reno 3 Pro jest zdolny do korzystania z łączności 5G, ale ta możliwość została zablokowana w oprogramowaniu, właśnie po to, by nie podnosić kosztów urządzenia.
Koszt 5G to nie tylko koszt układu scalonego, ale także dostosowania oprogramowania i uzyskania stosownych koncesji.
Jak tłumaczy Piotr Żaczko, menedżer ds. PR w Oppo Mobile Polska:
Wprowadzenie na rynek produktów obsługujących 5G wymaga póki co większych nakładów pracy i środków. Choćby dlatego, że np. 4G jest już powszechny standardem i nie wymaga szczególnej ingerencji programistycznej, by dostosować oprogramowanie urządzeń do parametrów sieci.
W przypadku 5G, które dopiero jest wdrażane, są to wymierne koszty i potrzebny jest czas. Producent telefonu musi bliżej pracować np. z lokalnymi operatorami telekomunikacyjnymi, by dostosować oprogramowanie do współdziałania z lokalną siecią 5G. Dlatego właśnie OPPO mocno pracuje z międzynarodowymi instytucjami nad standaryzacją 5G, by szybciej uczynić zeń powszechnie dostępne dobro.
To samo dotyczy oczywiście również tych modeli, które napędza topowy Snapdragon 865. I o ile w przypadku Snapdragona 765G koszt samego procesora nie jest znacznie wyższy od poprzedniego modelu 730G, tak koszty operacyjne, które producent musi ponieść, by wdrożyć 5G, są znaczące.
Wszyscy płacimy cenę za postęp. W tym przypadku – kompletnie niesłusznie.
Łączność 5G to przyszłość, co do tego nikt prócz zwolenników towarzystwa STOP NOP nie ma wątpliwości. Nadal jednak jest to przyszłość odległa. Nie należy się spodziewać, że anteny 5G osiągną pokrycie zasięgiem jak 4G w perspektywie 2-3 lat od dziś. Patrzymy na horyzont czasowy co najmniej 5 lat.
5 lat to dłużej niż którykolwiek ze wspomnianych w tym tekście smartfonów będzie dostępny w obiegu. Kupiony dziś OnePlus 8 Pro czy Xiaomi Mi 10 za 5 lat przestanie być zdatny do użytku, będzie już od 2 lat pozbawiony wszelkich aktualizacji.
Tymczasem już dziś musimy zapłacić znacznie wyższą cenę za urządzenie, tylko dlatego, że obsługuje technologię, z której większość z nas nie skorzysta.
Można by powiedzieć, że to cena, jaką płacimy za postęp. Patrząc jednak na to, jakie jest obecnie pokrycie siecią 5G na świecie, płacimy cenę raczej za wyścig producentów. Wszyscy chcą móc umieścić w swoich materiałach marketingowych frazę „wspiera łączność 5G”.
Problem wysokiej ceny i jednoczesnej dostępności 5G można byłoby rozwiązać tak, jak zrobiono to rok temu – oferując dedykowane wersje urządzeń, wyposażone w modem 5G. Byłyby droższe i mniej powszechnie dostępne, ale przynajmniej dawałyby konsumentowi wybór: kupić tańszy telefon bez 5G, czy dopłacić i cieszyć się nowym typem łączności.
Niestety Qualcomm uniemożliwił taki ruch, wymuszając użycie 5G w swoim topowym SoC. A że galopujący konsumpcjonizm zmusza producentów do nieustannego boju na cyferki, żaden wytwórca nie zdecyduje się na zastosowanie inne procesora niż ten najlepszy.
A konsumenci, bombardowani komunikatami reklamowymi, że „smartfon z 5G to lepszy smartfon”, sami nie będą chcieli kupić urządzenia bez 5G. Bo przecież nikt świadomie nie wybierze czegoś „gorszego”.
I koło się zamyka. Ceny smartfonów sięgają granic absurdu, a czynnikiem podnoszącym koszt jest właśnie łączność 5G, która – umówmy się – w 2020 r. nie jest nikomu w smartfonie potrzebna.
Powiedzmy to sobie szczerze. Na smartfony z 5G jest jeszcze za wcześnie. Na dziś smartfon z 5G to wcale nie lepszy smartfon. To wyłącznie droższy smartfon.