REKLAMA

Internet nie wybacza takich wpadek. Elon Musk jednym tweetem zyskał sporo wrogów

Elon Musk często przekracza granice, niestety niekiedy te, które lepiej szanować. Tym razem oskarżył na Twitterze obcego mężczyznę o pedofilię, prowokując dyskusję na temat tego, co można i czego nie można powiedzieć w internecie. 

16.07.2018 13.30
Elon Musk Twitter
REKLAMA
REKLAMA

Elon Musk znów jednym tweetem rozpętał wokół siebie burzę. Tym razem przekroczył granicę, nazywając mężczyznę, który brał udział w akcji ratunkowej w Tajlandii, pedofilem.

Co się stało w Tajlandii i potem w internecie.

W ratowaniu chłopców z Tajlandii brała udział marynarka wojenna tego kraju i liczni ochotnicy z całego świata. Do akcji dołączył też Elon Musk, który zbudował małą łódź podwodną zdolną pomieścić na raz jednego chłopca z uwięzionej drużyny. Sprzęt nie został wykorzystany podczas misji i pojawiły się krytyczne głosy twierdzące, że ze strony miliardera była to przede wszystkim akcja PR-owa.

Musk w odpowiedzi zamieścił korespondencję z szefem misji ratunkowej, który zachęcał go do zbudowania łodzi do końca i dziękował za pomoc. Wszyscy przedstawili swoje racje, wyrazili opinie i na tym pewnie sprawa mogłaby się skończyć. Nie skończyła się.

Brudna wojna dużych chłopców.

Jedną z osób, które twierdziły, że działania Muska były jedynie zagraniem pod publiczkę, był Vern Unsworth, Brytyjczyk mieszkający w Tajlandii. W wywiadzie dla CNN powiedział, że Musk może wsadzić sobie łódź podwodną tam, gdzie boli i że ten pomysł od początku nie miał szans powodzenia. Dodał, że całe działanie miliardera to tylko zabieg PR-owy.

To najwyraźniej przelało czarę goryczy. Musk odpowiedział, nazywając mężczyznę na Twitterze peodofilem. Kiedy inny użytkownik zauważył, że to zbyt poważne oskarżenie, żeby je rzucać lekką ręką na Twitterze, powiedział, że idzie o zakład, że to prawda.

Elon Mysk tweet class="wp-image-769555"
Elon Mysk tweet class="wp-image-769552"

Relacje Muska z mediami, także społecznościowymi, są skomplikowane.

Musk nie od dziś jest znany z co najmniej kontrowersyjnych wpisów i działań. Część jego geniuszu opiera się na tym, że odrzuca to, co wszyscy uważają za nie do pomyślenia, ale to, co sprawdza się w biznesie, niekoniecznie działa wszędzie indziej.

Działania jego firm są szeroko komentowane przez media na całym świecie, także dlatego, że same w sobie są fascynujące, jak zeszłoroczne wystrzelenie w kosmos rakiety z samochodem, ale nie tylko. Częścią magii stojącej za popularnością w mediach Tesli i SpaceX stoi sam Elon Musk, jego osobowość, jego zmysł PR-owy i jego konto na Twitterze. Obie strony zdają sobie sprawę, że się potrzebują i często działają ręka w rękę. Problem pojawia się wtedy, gdy okazuje się, że jedna strona przegina. A Musk przegiął.

Wiem, że padnie pytanie: po cholerę o tym pisać.

REKLAMA

Internet jest publiczny. Media społecznościowe cały czas definiują i redefiniują to, co można, a czego nie można w nich umieszczać. Zasady zostają ustalone, zmieniają się i dostosowują do realiów. Elon Musk i jego działalność na Twitterze jest częścią układanki, której złożenie może pomóc nam odpowiedzieć na pytanie, co tolerujemy, a czego nie tolerujemy w sieci. Czy godzimy się na to, że Musk może nazwać kogoś pedofilem i przechodzimy nad tym do porządku dziennego? Nazywanie kogoś pedofilem, a potem powtórzenie tego, to inny kaliber niż zwykła dyskredytacja czy nazwanie kogoś idiotą. To poważny zarzut, który może brzmieć wiarygodnie. Tajlandia jest uważana za mekkę seks-biznesu i miejsce wypraw pedofilów. W wypadku oskarżeń rzucanych przez Muska problem jest tym większy, że jego konto śledzi 22 mln osób, z czego część z nich jest mu bardzo oddana.

Tweety zostały już usunięte, ale Unsworth nie wyklucza, że pójdzie ze sprawą do sądu. Jeśli tak się stanie, możemy mieć do czynienia z ciekawą dyskusją na temat tego, co można, a czego nie można umieszczać w internecie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA