O pierwszym locie Falcona Heavy wkrótce wszyscy zapomną. Będą pamiętać, że w kosmos poleciała Tesla
Żeby latanie w kosmos mnie kręciło, powiedzieć nie mogę. Jeżeli jednak jeden z czołowych techgeeków tego świata zdecydował się na wystrzelenie w kosmos jednej z największych rakiet w historii to, jak każdy ciekawski, ja również postanowiłem śledzić relację z dziewiczego lotu Falcona Heavy.
Prawie wszystko poszło gładko i elegancko. Na Ziemi wylądowały dwa boczne boostery. Środkowemu się to niestety nie udało, ale misję i tak należy uznać za duży sukces. Co zaś nie miało wrócić, będzie bujać się po wsze czasy w kosmosie. I nie dziwiłoby mnie to pewnie ani trochę, gdyby nie fakt, że chodzi o manekina w samochodzie - niejakiego Starmana, podróżującego Teslą Roadster.
Po co Starman poleciał w kosmos?
Niby nie wiadomo, ale stare porzekadło mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi, o pieniądze idzie. Założyłem, że w tym przypadku o zdecydowanie niemałe, co w prosty sposób postanowiłem sprawdzić, wykonując dwa dostępne każdemu internaucie ćwiczenia.
Pierwszym było wpisanie w oknie wyszukiwarki hasła „tesla in space” i otrzymanie (bagatela!) ponad 70 milionów wyników w niespełna sekundę. Dla porównania „super bowl 2018” wygenerował 40 milionów możliwości, co oczywiście jest zacnym wynikiem, lecz jakby nie patrzeć o niemal połowę gorszym. Drugim testem było sprawdzenie nagłówków pierwszych z brzegu portali lub serwisów i natknięcie się na materiały:
- „Elon Musk’s Falcon rocket soars away” (BBC),
- „SpaceX Falcon heavy launch” (The Guardian),
- „Liftoff to a new space age” (The Independent),
- „SpaceX successfully launches the world’s most powerful rocket on a path that will take a Tesla near Mars” (The Washington Post).
Temat istnieje zasadniczo wszędzie. Tak, jak wszędzie, co absolutnie zrozumiałe, w kontekście Falcona Heavy pojawia się też Tesla.
Niezrozumiałym nadal pozostawał dla mnie fakt pojawienia się jej w Falconie w ogóle. Jakie mogły być powody? Naukowe? Raczej nie. Marketingowe? Zdecydowanie tak! Nie znam się, więc spytałem tych, co się znają, a kilku takich w redakcji Spider’sWeb mam pod ręką, czy istnieje jakiekolwiek logiczne i racjonalne uzasadnienie dla umieszczenia samochodu w rakiecie i żadna z zapytanych osób nie znalazła grama naukowego lub technicznego argumentu dla przeprowadzenia takiego zabiegu. Podniosły się nawet pojedyncze głosy o zaśmiecaniu kosmosu i podejmowaniu niepotrzebnego wręcz ryzyka.
Tutaj wkroczyłem ja, cały na biało, z hasłem: „Tesla pierwszy samochód w kosmosie”, a na pewno pierwszy elektryczny samochód, bo jestem przekonany, że właśnie w taki lub zbliżony sposób funkcjonować będzie przytaczanie tego wydarzenia przy każdej możliwej okazji. I być może to teoria na wyrost, ale nie zdziwię się absolutnie, gdy za czas jakiś nikt nie będzie pamiętał o dzielnym Falconie Heavy, ale każdy kojarzyć będzie Teslę Roadster.
Ekwiwalent reklamowy liczony jest w miliardach dolarów.
Ekwiwalent reklamowy jest wskaźnikiem wyrażającym ilość pieniędzy, jaką wydać by należało na publikację lub emisję danego przekazu w przypadku, gdyby ów był przekazem reklamowym. I mimo 20 lat doświadczenia w branży, nawet nie podejmuję się próby policzenia wartości powierzchni wszystkich gazet, czasu antenowego stacji radiowych i telewizyjnych, czy też odsłon w portalach internetowych, które o Tesli w kosmosie wspomniały, wspominają albo będą wspominać. Jestem po prostu pewien, że mój ulubiony Excel mógłby tej próby nie wytrzymać. Nawet gdybym wierzył w powodzenie takiej kalkulacji, to nie mam pojęcia, jak miałbym ogarnąć te zyliardy lajków, szerów, komentarzy, memów i co tam się jeszcze przy okazji wysłania Tesli w kosmos pojawiło i pojawi.
Pojawi się niemal na pewno tylu pochlebców, co przeciwników tak skrajnych działań marketingowych. Jedni będą wychwalać geniusz Muska i jego niekonwencjonalne podejście do marketingu, a drudzy życzyć zamiany miejsc ze Starmanem, za kierownicą dryfującej po orbicie Tesli. Niezależnie jednak od tego, po której stronie mnie finalnie przyjdzie się znaleźć, mogę powiedzieć jedno: grubo, panie Musk, grubo.