Banksy pokazał ludzką obojętność. Nowe dzieło ma zaboleć
Popularny artysta Banksy postanowił przed świętami uderzyć w czułe struny i zwrócić uwagę na ważny społeczny problem.

Praca, którą Banksy przygotował na jednej z londyńskich ścian, przedstawia leżącą na chodniku dwójkę dzieci. Jedno z nich palcem wskazuje w stronę nieba. Trudno uciec od świątecznych skojarzeń, lecz w tym przypadku wypatrywanie pierwszej gwiazdy wydaje się mieć zupełnie inny kontekst. Artysta Daniel Lloyd-Morgan w rozmowie z BBC interpretuje, że celem Banksy'ego jest zwrócenie uwagi na problem bezdomności wśród młodych osób.
Grafika znalazła się także na murku przy jednym z wieżowców, ale nie została zamieszczona w oficjalnych mediach społecznościowych Banksy'ego.
Komentujący pracę Lloyd-Morgan zauważa, że obraz znajdujący się tuż przy chodniku bywa pomijany przez przechodniów. Być może trudno jest też dostrzec mural na niewielkim daszku. W podobny sposób ludzie nie zauważają – bądź nie chcą widzieć – osób w kryzysie bezdomności.
- Osoba bezdomna bardzo rzadko czuje się bezpiecznie w przestrzeni publicznej, bardzo mało ma takich miejsc, gdzie może się tak poczuć. Nie może jeździć komunikacją publiczną, wyrzucają ją z galerii i z dworcowych poczekalni. Na ulicy jest narażona na ataki chuliganów, ulica też nie jest bezpiecznym miejscem – mówił w rozmowie z "Dwutygodnikiem" zmarły w 2024 r. Paweł Ilecki, który 23 lata spędził w kryzysie bezdomności.
W przypadku nowej pracy Banksy chce uderzyć z podwójną siłą: nie tylko ogólnie nie zauważa się osób w kryzysie bezdomności, ale też nie chce wiedzieć się dzieci, które nie mają dachu nad głową. W okresie świąt, tak radosnym dla młodych, na świecie nie brakuje osób, które muszą szukać schronienia na ulicy. A mało kto chce to dostrzec. Zapatrzeni w telefony, pogrążeni we własnych myślach, zapracowani, zmęczeni, a przez to, chcąc nie chcąc, nieczuli, zobojętnieni na krzywdę – zdaje się komentować artysta.
Jak na ironię nie brakuje osób, które fotografują się z nowym dziełem słynnego, wciąż anonimowego artysty. Dopiero teraz sprawa zasłużyła na ich uwagę, nagle bohaterowie są na świeczniku, choć to przecież nie prawdziwi ludzie, którzy potrzebują pomocy, a jedynie stworzone przez malarza postaci. Samo to jest pewnym komentarzem – praca artysty ważniejsza jest od przesłania, mniej liczy się treść, za to bardziej to, kto za nią stoi. Temat, który porusza, dostrzegalny jest dopiero w momencie, gdy staje się dziełem ulicznej sztuki. Nie mamy jednak pewności, że to nagłośnienie doprowadzi do zmiany, bo być może ważniejszy będzie sam twórca, a nie problem.







































