REKLAMA

Komu pomógł Elon Musk podczas tragedii w Tajlandii - sobie czy uwięzionym chłopcom?

Historia drużyny piłkarskiej uwięzionej przez dwa tygodnie w jaskini na północy Tajlandii obiegła cały świat. Elon Musk zadeklarował pomoc i nawet skonstruował urządzenie, które mogłoby się przydać. Jeśli nie chłopcom, to jemu.

10.07.2018 18.58
Elon Musk i tragedia w Tajskiej jaskini
REKLAMA
REKLAMA

23 czerwca młoda drużyna piłkarska z trenerem poszła zwiedzać jaskinie na północy Tajlandii. Ulewne deszcze nawiedzające region spowodowały, że korytarze zostały zalane. 12 chłopców w wieku od 11 lat do 16 lat i ich opiekun znaleźli się w pułapce.

Szybko okazało się, że akcja ratownicza będzie diabelnie trudna. Pora monsunowa w Tajlandii to nie przelewki i cała akcja musiała być dobrze zaplanowana. Na początku ratownicy musieli ograniczyć się do utrzymywania chłopców przy życiu. Przekazywano im lekarstwa i pożywienie, na drodze do wyjścia rozmieszczono butle z tlenem. Podczas tej akcji zginął jeden z ratowników.

Uwięzieni w jaskini potrzebowali pomocy. Gotowość zgłosił Elon Musk.

Musk zaangażował się w pomoc, informując świat o swoich pomysłach na Twitterze. W końcu inżynierowie ze SpaceX opracowali małą łódź podwodną, w której mogło zmieścić się dziecko. CEO osobiście dostarczył ją w poniedziałek do Tajlandii.

Dowodzący operacją odrzucili możliwość skorzystania z urządzenia. Pierwsze dwie akcje już się powiodły, więc wiadomo było, że obecny sposób działa. Ogłoszono jedynie, że choć sprzęt Muska jest bardzo zaawansowany, nie jest praktyczny w kontekście tej misji. CEO SpaceX zostawił swoje urządzenie w jednej z komnat jaskini, na wypadek, gdyby coś takiego miało się powtórzyć i tym razem jego urządzenie miało szansę znaleźć jakieś zastosowanie.

Czy to jest PR, czy to pomaganie?

Jak to często bywa z Elonem Muskiem, część osób jest zachwycona jego postawą, część go ostro krytykuje. Zarzuca się Muskowi, że jego wizyta w Tajlandi była raczej podyktowana chęcią załamania łatwych PR-owych punktów, niż wynikała z pobudek serca wzruszonego tragedią chłopców.

Z jednej strony Musk o wszystkim pisał na Twitterze, pojechał osobiście na miejsce, niczym zatroskany prezydent kraju. Zjawił się, gdy połowa drużyny była już uratowana, a obecna metoda ratownicza przeszła pozytywnie test. Jego mały sprzęt nie mógł się już do niczego przydać.

Z drugiej strony, jeśli nawet zagranie było PR-owe, w Tajlandii zostało urządzenie, które może w przyszłości przydać się w podobnych sytuacjach. Do końca istniała szansa, że coś jednak pójdzie nie tak i potrzebny będzie plan B, którym mogłaby być mała łódź podwodna.

REKLAMA

Pierwszych chłopców udało się wyciągnąć z potrzasku w ramach akcji ratunkowych przeprowadzonych w niedzielę i poniedziałek. Uratowano ostatnich czterech chłopców i ich trenera. Z jaskini mogli wydostać się także żołnierze marynarki wojennej i lekarz, którzy towarzyszyli do tej pory uwięzionym.

Aktualizacja z odpowiedzią Elona Muska BBC.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA