Duża wiadomość, dotąd niezauważona. GOG.com wreszcie jest polską firmą. Taką polską z Polski, nie polską z Cypru
Na Spider's Web napisaliśmy wprawdzie kilka dni temu, że po blisko dekadzie GOG.com uruchomił polską wersję serwisu, ale umknęła nam (i nie tylko nam) najważniejsza - w mojej ocenie - informacja na ten temat.
Moja przygoda z GOG.com (nie żeby to was obchodziło, ale i tak napiszę) rozpoczęła się w 2010 roku. Byłem na konferencji CD Projektu, gdzie zapowiedziano Wiedźmina 2, a przy okazji dano nam w prezencie kody na darmową grę na - wtedy jeszcze - Good Old Games. Kod nadrukowany był na... dyskietkę, którą zresztą zachowałem sobie na pamiątkę (ostatnio ktoś mi ją zwędził, pewnie ci z ZUS-u), a chwilę po założeniu konta w prezencie odebrałem - oczywiście - Knights and Merchants.
O Good Old Games tak w ogóle usłyszałem już kilka lat wcześniej i dziś trochę żałuję, że konta w serwisie nie założyłem od razu - chyba nie dawałem mu szans na globalny sukces. Szkoda, bo choć ze swoim 2010 rokiem w gronie forumowiczów wyglądam całkiem poważnie, to jednak 2008 robiłby większe wrażenie. Pamiętam też, że jakoś właśnie w 2010 roku GOG miał fatalną kampanię reklamową z gatunku komunikatu „Nic nam się nie udało, zamykamy się”, co oczywiście okazało się nieprawdą. CD Projekt zatrudniał wtedy jakiegoś wybitnego Janusza Marketingu, bo wcześniej podobną akcję (równie entuzjastycznie przyjętą przez graczy) urządził Extra Klasyce, a w międzyczasie w jakiejś wydawanej przez siebie grze MMO nawoływał do wojny Polaków z Rosjanami...
Generalnie jednak... ja GOG uwielbiam, od pierwszego wejrzenia. Podczas gdy większość moich rówieśników w dzieciństwie miała Pegasusy (i byłem z tego powodu bardzo zazdrosny i nieszczęśliwy), w moim domu stało Atari ST. Z perspektywy czasu dobrze się stało, ponieważ nie dane mi było pograć zbyt wiele w Mario, ale poznałem wiele innych produkcji uchodzących dziś za historię gier komputerowych. Good Old Games na początku swojej działalności masowo przywracało te tytuły do życia i to w taki sposób, by bezproblemowo działały na nowym systemie operacyjnym - z reguły Windows 7. Szło im to lepiej, niż mnie podczas autorskich eksperymentów z DosBOX-em. No i na dodatek: legalnie! Bo musicie wiedzieć, że wbrew pozorom (pisałem o tym na Bezprawniku) prawo nie zna takiego pojęcia jak Abandonware.
Jedna rzecz nie dawała mi spokoju - GOG nie był polską firmą
Przez długi czas wydawało mi się, że moja kariera na GOG-u to taka typowa cebulka. Że pojawiam się tylko przy okazji rozdawnictwa darmowych gier (a to jakiś Wiedźmin, a to Fallout). Nic bardziej mylnego - zostawiłem w serwisie kilkaset złotych (czyli warto trochę rozdawać za darmo, ten mechanizm na mnie podziałał). Obkupowałem się na wyprzedażach, ponieważ GOG.com w mojej ocenie nie jest serwisem na polską kieszeń (ale w czasie wyprzedaży już jak najbardziej). Tacy Rosjanie to mają dobrze, ponieważ wedle mojej wiedzy przedstawiona im oferta GOG jest o wiele tańsza, niż ta dla świata cywilizowanego. Chociaż przy okazji polskiej wersji językowej pojawiły się tu i ówdzie sugestie, że niektóre gry Polacy będą mogli kupować taniej.
Naszym rodakom z CD Projektu udał się nie tylko legendarny wydawca gier z przełomu XX i XXI wieku, a następnie kapitalne studio developerskie. GOG.com okazał się odnoszącą sukcesy firmą, która jest w stanie namieszać na globalnym rynku redystrybucji gier. Dla wielu graczy ze względu na brak DRM ideologicznie jest wręcz jedyną akceptowalną platformą. Z przejęciem obserwowałem rozwój tego serwisu, który stał się takim legalnym The Underdogs, bardzo podobała mi się jego formuła, szata graficzna. Ja nawet prawników GOG uwielbiałem - poczytajcie ich regulaminy. Jeśli piszesz regulamin na stronie dla graczy, to pisz go tak, żeby był zrozumiały dla graczy, zamiast silić się na pompatyczne przepisywanie komentarza do kodeksu cywilnego, co pewnie zrobiłoby 99% innych prawników.
No, ale był też Cypr.
W lawinach zachwytu i w trakcie kibicowania GOG.com, zawsze miałem poważny problem z tym, że to nie jest tak zbytnio polska firma. Tak - udziałowcem był CD Projekt, pracowali w niej głównie Polacy i to Polacy z Warszawy. Ale spółka miała swoją siedzibę na Cyprze, w konsekwencji - nie zagłębiając się, nie jestem ekonomistą ani podatkowcem - należy podejrzewać, że nasz kraj omijały spore przychody z podatków. Patriotyzm gospodarczy jest dla mnie ważny. To prawda, uważam, że podatki są za wysokie, źle wydawane, a na dodatek niesprawiedliwie pobierane, ale jednak jestem zdania, że polskie firmy powinny płacić podatki w Polsce.
Być może ta wiadomość była podana do szerszej wiadomości, mnie po prostu umknęła. 22 maja 2017 roku podjęto decyzję o połączeniu cypryjskiej i polskiej spółki GOG w taki sposób, że teraz całość biznesu będzie się znajdowała nad Wisłą. Proces przenoszenia ponoć wciąż jeszcze trwa. GOG dostosowuje się teraz organizacyjnie do polskiego prawa - nie tylko podatkowego. Być może - takie otrzymałem sygnały ze źródła - bez tego cypryjskiego epizodu serwis nigdy by nie powstał, a na pewno na rynku się nie utrzymał. Dobrze jednak, że wraca, gdzie jego miejsce.
Niewykluczone, że spora w tym zasługa rządzących, którzy po prostu wycięli Cypr z mapy rajów podatkowych (szacunek, te działania rządu PiS popieram). I może przy tej okazji warto, by ci sami rządzący zastanowili się jak polskim projektom - takim jak GOG.com - trochę ułatwić i umilić życie nad Wisłą, żeby przypadkiem nie wynieśli się do Luksemburga czy tropem G2A do Azji. Nie startupom, którymi m.in. na łamach Spider's Web zachwycał się chwalony kilka zdań temu minister Morawiecki, bo startupy to instytucje genetycznie zaprogramowane na wykrwawienie się zaraz po wyciągnięciu wszelkich możliwych dotacji.
Tylko polskim firmom, które nigdy przez pryzmat tego słowa na siebie nie patrzyły, celując w sukces ekonomiczny. Im nie trzeba dawać okazji, nawet niekoniecznie trzeba dawać ulgi. Niech tylko rząd prowadzi taką politykę międzynarodową i legislacyjną, by mogły się rozwijać. Raz jeszcze powtórzę - cieszę się, że po blisko dekadzie GOG.com wraca tam, gdzie jego miejsce.