Leciałem samolotem z wicepremierem Morawieckim. Powiedział, że nie możemy sprzedawać wyłącznie gwoździ i młotków
Musimy walczyć o wyższy udział wartości dodanej w globalnym łańcuchu produkcji - sprzedawać nie gwoździe i młotki, a całe urządzenia, samochody elektryczne czy pociągi - mówi Spider's Web minister finansów i rozwoju, Mateusz Morawiecki.
Z premierem Morawieckim rozmawiałem na największym hackatonie w Europie - HackYeah. Zarejestrowało się na nim ponad 2 tys. osób i finalnie do krakowskiej Tauron Areny przyszło 1700 hakerów (od "hakowania rzeczywistości", a nie włamywania się do komputerów). Ta liczba sama w sobie jest już rekordowa, ale cieszy duży udział kobiet, które stanowiły aż 26 proc. uczestników. To jednak nie jedyna nowość.
Do tej pory żadna inna skarbówka na świecie nie zaprezentowała swojego zadania na hackathonie.
Dlaczego Ministerstwo Finansów zdecydowało się na udział? W tymże resorcie powołano bowiem nową spółkę - Aplikacje Krytyczne, którą pracownicy nazywają wewnętrznym Google. Ma ona zrzeszać najlepszych specjalistów IT. Na co dzień, bez ograniczeń będą analizować jedne z najbardziej wrażliwych danych w Polsce w celu wykrywania wyłudzeń VAT.
Podczas lotu powrotnego do Warszawy rozmawiałem z ministrem Morawieckim nie tylko o hackatonie, ale i szerzej - o polskich startupach i innowacjach.
Karol Kopańko, Spider's Web: Hackaton to dość nietypowy sposób pozyskiwania pomysłów na rozwój i talentów do pracy. Dotychczas korzystały z niego zwłaszcza duże firmy technologiczne. Skąd pomysł, aby zaangażowało się w niego także Ministerstwo Finansów?
Mateusz Morawiecki, wicepremier, Minister Finansów i Minister Rozwoju: Chcemy usprawniać państwo, a do tego potrzebujemy najlepszych specjalistów. Zaoferujemy im rynkowe stawki i wierzymy, że wybiorą nasze ciekawe zadania. Widać bowiem wyraźnie, że świat algorytmów i aplikacji może odegrać ważną rolę w budowie poważnego państwa, w walce z bandytami VAT-owskimi.
Do niedawna instytucje państwa były daleko w tyle za mechanizmami wykorzystywanymi w przestępczości gospodarczej. Dziś mamy ambicje wyprzedzać i uniemożliwiać działania tym, którzy okradają polskie społeczeństwo. Jesteśmy prawdopodobnie pierwszym Ministerstwem Finansów w Europie, które w ten sposób rekrutuje pracowników, choć podobne metody stosowało w przeszłości Mi6 czy FBI.
Tak, to prawda – te agencje publikowały w przeszłości ogłoszenia z zadaniami do rozwiązania. Teraz nagrodą Ministerstwa jest 30 tys. zł. dla rozwiązania pomagającego wytropić oszustów podatkowych. Kogo w takim razie szukacie do pracy?
Widzimy, że finanse podlegają dziś szybkim zmianom dzięki najnowszym technologiom i chcemy w nich uczestniczyć. Szukamy więc utalentowanych ludzi, którzy interesują się tematyką podatkową i międzynarodowych przepływów finansowych.
W ubiegłym roku Ministerstwo Finansów powołało spółkę Aplikacje Krytyczne, która tworzy dla Krajowej Administracji Skarbowej architekturę IT. To w niej znajdą zatrudnienie najlepsi informatycy, którzy naszą ofertę uznają za konkurencyjną - zarówno początkujący programiści, jak i ci z wieloletnim doświadczeniem. Nie wiemy czy będzie to kilka czy kilkanaście osób - będziemy reagować elastycznie i oceniać w szczególności umiejętności praktyczne. Odchodzimy od sztywnego modelu rekrutacji, opartego tylko o analizę CV. Dla nas Hackathon to taki assessment centre, gdzie mamy szansę poznać najlepszych.
Dostrzegam niestety pewien paradoks. Z jednej strony mówimy o ogromnych pieniądzach pompowanych w specjalistów IT (którzy mają być wyjątkowo liczni), a z drugiej dobrze wiemy, że polska gospodarka oparta jest o tanią siłę roboczą.
Trafnie zauważył pan ten paradoks. To zaniedbania w przeszłości doprowadziły nas do takiej sytuacji. Już kiedyś znany krytyk literacki, Stanisław Pigoń, powiedział, że „należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga brylantami”. Oddawaliśmy więc bogatszym narodom, to, co mamy najcenniejsze – zasoby ludzkie.
Z kolei brak polityki gospodarczej, który panował u nas przez ostatnie 26 lat, wymusił na nas model rozwoju zależnego. Bogate kraje zachodnie oraz niektóre azjatyckie przez dziesięciolecia autorsko definiowały swoje sektory strategiczne. Korea Południowa postawiła na przemysł stoczniowy, Niemcy na samochodowy, Japonia na branżę elektroniczną. My od 2 lat dajemy najwięcej, od 27 lat, impulsów do tego, żeby płace Polaków rosły.
To już się dzieje, ale to proces, którego nie da się zastąpić ustawą o powszechnym dobrobycie i wysokich płacach. Instytucją, której przez lata brakowało u nas - o tym mówili sami przedsiębiorcy - był bank rozwoju. My chcemy stymulować polską innowacyjność programami rozwojowymi i powstrzymać drenaż umysłów. Właśnie dlatego powstał Polski Fundusz Rozwoju, który ujednolicił programy wspierania innowacji i rozwoju przemysłowego kraju. Taka interwencja państwa w gospodarkę, daje impuls prorozwojowy, jakiego nie ma żaden inny kraj w naszym regionie.
Przechodząc wczoraj przez boisko, gdzie ustawiono stoły dla zespołów, spotkałem kilku startupowców, którzy przyszli spróbować swoich sił. Pan w planie rozwoju dla Polski poświęcił startupom dużo miejsca. Szczególnie ich finansowaniu, które ma być hybrydowe: część pieniędzy wykłada bowiem państwo, a część fundusz VC. Zastanawiam się czy jest to krytyka wcześniejszych rozwiązań – vide działanie 8.1, gdzie startupy oceniali urzędnicy?
Wyciągnęliśmy wnioski z tego co było. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że percepcja, wyobraźnia urzędnicza ma swoje ograniczenia, zwłaszcza w obszarze efektywnego finansowania innowacji. Z tych powodów, w poprzedniej perspektywie finansowej dochodziło do odrzucania rewolucyjnych, śmiałych pomysłów młodych innowatorów i wybierano te bezpieczne, jak innowacyjne wyposażenie gabinetów stomatologicznych, myjnie dla TIR-ów, czy w skrajnych przypadkach – wirtualne cmentarze dla psów.
Nie o tak inwestowane środki nam chodzi. Całkowicie zmieniliśmy model wsparcia startupów. Teraz w ramach rządowego programu Start In Poland, zarządzanego przez Polski Fundusz Rozwoju, współpracujemy z funduszami Venture Capital, wybranymi w transparenty sposób. Są w nich ludzie rynku, osoby kompetentne, które inwestowały i inwestują własne pieniądze, a więc znają się na tym co robią, jak robią i z kim warto realizować projekty.
Zastanawiam się czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby zostawić inwestowanie w prywatnych rękach.
Szczerze powiedziawszy nie znam tylu polskich inwestorów prywatnych, tylu naszych „aniołów biznesu”, żeby zaspokoili nasze gospodarcze ambicje rozwojowe i ambicje rozwojowe młodych polskich firm technologicznych. Ponadto środki unijne, jakimi dysponujemy w nowej perspektywie finansowej na lata 2014-2020, muszą być autoryzowane przez instytucje publiczne. Nie ma jednak podziału na lepszych i gorszych inwestorów, jedynie na bardziej lub mniej kompetentne zespoły inwestycyjne.
Naszą rolą nie jest wyręczanie nikogo z podejmowania decyzji inwestycyjnych, tylko tworzenie sprzyjającego klimatu i dawanie dobrego przykładu współpracy z rynkiem. Proszę zresztą zauważyć, jak realizowany jest przez PFR program „Starter”, w ramach którego dla start-up’ów przewidzianych jest blisko 800 mln złotych. Nie ma tu decyzji urzędników - o przyszłości projektu decydują profesjonalne zespoły inwestycyjne, złożone z ludzi rynku i ekspertów PFR. Wszystkim innowatorom polecam zapoznanie się z projektami PFR Ventures, bo tam się dzieje naprawdę dużo i dziać się będzie jeszcze więcej.
Analitycy wskazują, że problemem polskiej innowacyjności jest też niski kapitał społeczny. Czy zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
Tak, choć nie wydaje mi się, aby to był główny problem polskiej innowacyjności. Gdybyśmy w obszarze innowacyjności robili przez ostatnich 10-12 lata tyle samo, co o innowacyjności debatowaliśmy, to dziś bylibyśmy razem ze Skandynawami liderami technologicznymi Europy.
Dziś musimy po prostu zakasać rękawy, odpalić silniki rozwojowe i walczyć o wyższy udział wartości dodanej w globalnym łańcuchu produkcji - sprzedawać nie tylko gwoździe i młotki, a całe urządzenia oparte o algorytmy, architekturę IT, nowoczesne rozwiązania dla biznesu, samochody elektryczne czy pociągi. Dlatego znacznie mocniej wspieramy ośrodki naukowo-badawcze, np. poprzez ulgę B+R.
Widzę także kolejny problem – klin podatkowy przy zatrudnianiu pracowników. Obecnie większość startupów jakie znam zatrudnia ludzi na umowę typu firma-firma albo umowę zlecenie. Chyba nie tak powinno być?
Natura samych start-up’ów jest taka, że cała ich strategia biznesowa opiera się na zwinności i elastyczności, zarówno tej operacyjnej, jak i zespołowej. Kiedy „start” zamieni się w kilka „up”, dzięki komercjalizowanym rynkowo pomysłom, wówczas młoda firma technologiczna dojrzewa również do stabilizacji pracowniczej.
Trudno oczekiwać, że przy 1-2 realizowanych projektach, które mają decydować o „być”, albo „nie być”, start-up zaoferował dziesięć umów na pełny etat i czas nieokreślony. Bądźmy realistami. Sam znam kilka firm, które rozpoczynały 3-5 lat temu swoją innowacyjną przygodę. Przeszły trudny okres inkubacji, wypłynęły na szersze wody i dziś już je stać, żeby np. „podbierać” programistów i inżynierów nawet globalnym graczom.
Sam obserwuje pan rynek najnowszych technologii. Która z nich wydaje się panu najciekawsza?
Patrzę na gospodarkę z pozycji trendów i wyzwań. Dziś, znajdujemy się w centrum czwartej rewolucji przemysłowej. Robotyzacja, automatyzacja, cyfryzacja zmienią otaczający nas świat. Zmieniają się strategie biznesowe firm, zmienia się rynek pracy, zmienią się strategie rozwojowe państw, zwłaszcza tych przedsiębiorczych. I my jako Polska, chcemy być nie przedmiotem, tylko podmiotem tego nowego technologicznego boomu.
W naszym kraju skupiamy się na kilku sferach, w których możemy być w światowej czołówce. To m.in. drony i wspomniana wcześniej elektromobilność, być może także biotechnologia. Z uwagą śledzę też doniesienia dotyczące rozwoju sztucznej inteligencji. Wydaje mi się, że to właśnie ona zdominuje przemysł przyszłości.
A propos sztucznej inteligencji i przemysłu. Jakiś czas temu bardzo dużo mówiło się o słowach Bila Gates, dotyczących opodatkowania robotów, które miałyby za nas pracować. Czy za 30-40 lat byłby pan skłonny wprowadzić takie rozwiązanie?
Od dawna o tym mówię, że opodatkowanie robotów będzie wyzwaniem ale i koniecznością, bo one wyręczą ludzi w wielu dotychczasowych zawodach. Trzeba więc zastanowić się jak zrekompensować likwidację miejsc pracy ludziom, którzy tę pracę kiedyś utracą na skutek robotyzacji. Bo jeśli dziś rozmawiamy o wyzwaniach w sferze polskiej modernizacji gospodarki, to za 10 lat możemy rozmawiać o rewolucji na rynku pracy.
Ktoś ostatnio opublikował badania z których wynika, że ok. 2/3 dzisiejszych przedszkolaków będzie pracować w zawodach, jakich dziś jeszcze nie znamy. Nie dziwiłbym się prawdziwości tej tezy i dlatego już dziś musimy o tych wyzwaniach związanych z robotyką myśleć.
Sztuczną inteligencję wykorzystamy nie tylko w przemyśle, ale i na placu boju, który od czasu ataku wirusem Stuxnet na irańskie wirówki staje coraz ważniejszym frontem. Czy nasz kraj podejmuje jakieś kroki w tym kierunku?
Cyberbezpieczeństwo jest jednym z tych obszarów, które do 2015 roku były przez państwo polskie bardzo, ale to bardzo zaniedbane. Nie chcę i nie mogę wchodzić w szczegóły, ale ten obszar bezpieczeństwa państwa został przez nasz rząd podniesiony do poziomu strategicznego działania.
Chciałbym na zakończenie zapytać o pana punkt widzenia na crowdfunding jako metodę pozyskiwania finansowania na innowacje.
Jest to coraz bardziej popularne ogniwo w systemie dofinansowywania pomysłów biznesowych. Znam wiele przykładów wykorzystania crowdfundingu także do poszukiwania rozwiązań problemów biznesowych lub technologicznych. Kilku też polskich innowatorów pozyskało w ten sposób całkiem niezłe pieniądze na realizację swoich projektów przy pomocy międzynarodowych platform crowdfundingowych. Jednak innowacje, które mają zrewolucjonizować świat potrzebują bardziej systemowego i biznesowego podejścia do finansowania. Dziś o powodzeniu innowacji decyduje bowiem jej komercjalizacja, a nie tylko samo wykonanie projektu, choćby od „A do Z”.