Historyczka podąża ich śladem, opisując, jak mali robotnicy pracowali w fabrykach, hutach, tartakach czy tkalniach. Miejsca pracy można właściwie wymieniać w nieskończoność, bo dziewczynki i chłopcy harowali w wielu branżach, poświęcając na to każdego dnia wiele godzin. Czy to w pobliżu przemysłowego pieca, w górniczym pyle czy na kolanach, obrabiając pole; bez względu na to, czy z nieba lał się deszcz, czy żar. Ba, pracowali jako służące i opiekunki, choć sami potrzebowali opieki i troski. Tak samo jak zagwarantowania im podstawowych praw do bezpiecznego, zdrowego dzieciństwa i szansy na edukację. O to jednak upominali się nieliczni, którzy kładli fundamenty pod późniejszy wynalazek - koncepcję praw dziecka. W efekcie w miejsce utraconego dzieciństwa pojawiała się zbyt wczesna dorosłość i wyzysk za społecznym przyzwoleniem.