Seria zaczyna się z protekcjonalnej grubej rury. W "Zwyczajnych ludziach" para z klasy robotniczej – spawacz Mike (Chris O’Dowd) i jego żona, nauczycielka Amanda (Rashida Jones) – żyją swoim zwykłym życiem. Jedyne (sic!), o czym marzą, to dziecko, którego z niewiadomych przyczyn nie mogą mieć. Planują też kolejną rocznicę w tym samym obskurnym hotelu, gdzie zawsze jedzą taniego burgera i popijają go piwem. Tyle. Żadnego niuansu. Kiedy kobietę prawie zabija guz mózgu, Mike – bez przemyślenia i konsultacji – decyduje się, by prywatna firma wszczepiła Amandzie implant, który ratuje jej życie. Aby je podtrzymać, muszą płacić miesięczną subskrypcję. Ledwie ich na nią stać, a ta co chwilę zmienia zakres i cenę. W pewnym momencie Amanda staje się chodzącym Spotify Basic i nieświadomie recytuje reklamy. Coraz więcej też śpi, ale nie jest wypoczęta, co ma przymusić parę do wykupienia opcji premium. Aby szybko skołować dodatkową kasę, Mike zakłada konto na portalu, na którym za napiwki na kamerce robi "głupie rzeczy", jak picie własnego moczu i wyrywanie zębów.