Zatem wracamy do dobrych intencji i tego, jak inni rozumieją etyczne wykorzystanie AI. Natomiast strajk pokazał, że wolnomerykanka nie służy Hollywood. W tym miejscu cały na biało ponownie wjeżdża Robert Zemeckis, która na kilka miesięcy przed wyjściem aktorów i aktorek na ulice skończył kręcić swój (dość koszmarny i rasistowski) "Here. Poza czasem". Film, w którym Tom Hanks i Robin Wright grają te same postaci przez blisko 60 lat ich życia, wymagał użycia technologii odmładzania i postarzania. Zaproponowała ją firma Metaphysic, która tworzy efekt "zmiany twarzy" w czasie rzeczywistym. Na planie znajdują się dwa monitory - jeden pokazuje rzeczywisty wygląd aktorów i aktorek, a drugi w wieku wymaganym w danej scenie. Wcześniej, by opracować system modyfikacji twarzy, "trenowano" niestandardowe modele uczenia maszynowego na klatkach z poprzednich filmów Wright i Hanksa (ważne były m.in. ruchy twarzy czy tekstura i wygląd skóry w zależności od oświetlenia). Proces został maksymalnie skrócony, ponieważ wykluczono ręczną pracę w postprodukcji (jak w przypadku np. odmładzania Harrisona Forda w zeszłorocznej klapie "Indianie Jonesie i artefakcie przeznaczenia").
Efekt? Dość komiczny. Podobnie jak De Niro w "Irlandczyku", w "Here" dziwnie "nastoletni" Tom Hanks brzmi i porusza się jak blisko 70-letni mężczyzna, którym de facto jest. Postacie nie wyglądają naturalnie, tylko jak ich komputerowe wersje. Film spotkał się z miażdżącą krytyką, nie tylko ze względu na AI (zatrudnienie aktorów i aktorek w różnym wieku nie zmieniłoby jego wymowy), ale też na miałkość scenariusza, i był wielką box office’ową klapą.