Tamten czas zasłonił twarze, ale odsłonił charaktery wielu osób; los powiedział: sprawdzam. I co? I nic. Elity przekonały się, że są bezkarne. Nie chodzi mi oczywiście o ludzi ze świata szołbiznesu, ale szerzej. O elity polityczne, finansowe, influencerów. Politycy przekonali się, że mogą wyrzucać w błoto nieskończoną ilość pieniędzy, organizować wybory i je odwoływać, przepychać lewe ustawy kolanem, kłamać, ile wlezie, w imię partyjnego interesu. Rzutcy przedsiębiorcy, którzy ciągle narzekają na regulacje, kontrolę państwa i nieustanne rozdawnictwo, łapczywie wyciągali rączki po pieniądze od tegoż, które zazwyczaj tak ich uwiera. Ileż było historii biznesmenów, którzy kupili, "na firmę" rzecz jasna, floty aut z tarczy finansowej? Ilu cwaniaków obcięło pracownikom pensje w imię walki z kryzysem, by potem chwalić się na koniec roku rekordowymi zyskami? Gdy fryzjerzy i kosmetyczki (to ci przedsiębiorcy, o których Ministerstwo Finansów mówi, że obniżka składki zdrowotnej jest dla nich) schodzili do podziemi, to byli też tacy, którzy na lewych maseczkach, sprzęcie medycznym i usługach okołomedycznych oraz technologicznych zbijali kasę (to ci przedsiębiorcy, dla których Ministerstwo Finansów tak naprawdę wprowadza obniżkę składki zdrowotnej dla firm).