Wspomniałem o niskich płacach. Często idzie za nimi słaba jakość mainstreamowych mediów. Brakuje dziennikarzy z dłuższym stażem, sprawdzonych, ale też takich, którzy na klepanie pięciu albo więcej tekstów dziennie się nie godzą.
Nie ma badań dotyczących średniego wieku dziennikarza, bo też trudno o jednoznaczną definicję zawodu. Niemniej dziś redakcje mediów głównego nurtu to sami młodzi ludzie. I tak jak trudno dostrzec młode gołębie (to modne pytanie w internecie: czy widzieliście kiedyś małego gołębia?), tak trudno spotkać starszego dziennikarza. Są ukryci w starych, szacownych tygodnikach (wciąż piszący redaktor senior "Tygodnika Powszechnego" ma ponad 90 lat), mediach branżowych, o których wiedzą tylko wyspecjalizowani eksperci, bywają na uczelniach. W mediach korporacyjnych ich nie ma. Niektórzy wrócili do wyuczonego zawodu, np. nauczyciela, i tylko w mediach społecznościowych dają wyraz swojej frustracji związany z "upadkiem" mediów.
Wiem, że inne branże też młodymi stoją, na przykład takie IT, ale tutaj powód jest inny: jest to nowy, rozwijający się sektor. W dziennikarstwie jest na odwrót: to sektor zwijający się, kurczący; przyciąga młodych najczęściej bez zobowiązań, za to z ambicjami i poczuciem misji. Potem, gdy pojawiają się raty kredytu czy opłaty za przedszkola ich dzieci, uciekają do biznesu, często do PR-u. Osobniki po czterdziestce albo po prostu są bogate z domu, mają lepiej zarabiającą drugą połówkę (najczęściej kobiety) i mogą sobie pozwolić na luksus bycia dziennikarzem/dziennikarką, albo wciąż, mimo siwych włosów, wierzą w misję. Tacy marzyciele są już straceni niczym Don Kichot.