Google zabija media internetowe. Szczególnie te z drugiej ligi zasięgowej
Ach, och, przyszłość z filmu "Ona" już tu jest - wszyscy wzdychamy w zachwytach nad niesamowitym rozwojem wyszukiwarki Google, czy nowej wersji ChatGPT, prawda? Otóż nie wszyscy. My - reprezentujący media internetowe z drugiej ligi zasięgowej - płaczemy.
Od dwóch lat Google systematycznie nas zabija. Odbiera nam ruch, wyciskając wcześniej z naszych treści wszystko, co było do wyciśnięcia. Po dzisiejszej prezentacji możliwości nowej wersji Wyszukiwarki Google zintegrowanej z usługą sztucznej inteligencji Gemini nie mam już żadnych złudzeń - to początek huraganu, który przeora branżę mediów internetowych.
Najprawdopodobniej ostaną się tylko ci najwięksi, którzy:
a) są na tyle potężni, że mogą osobiście negocjować z Googlem;
b) mają na tyle rozbudowane źródło ruchu directowego, że poradzą sobie bez ruchu z wyszukiwarek
Przypomnę, bo kiedyś już o tym pisałem.
Media internetowe - te rozwijane i prowadzone w odpowiednio zdrowy sposób - mają kilka źródeł ruchu. To:
a) ruch directowy, czyli bezpośredni; są to odwiedzający wpisujący dany adres internetowego medium z palca (lub z zakładki zapisanej w przeglądarce);
b) ruch z Wyszukiwarek - w realiach polskich w 99 proc. z Google, bo Polacy nie używają alternatywnych wyszukiwarek (w USA Bing od Microsoftu ma ok 30 proc. rynku);
c) ruch z mediów społecznościowych - w realiach polskich w 80 proc. z Facebooka, bo żadne inne medium społecznościowe nie przekierowuje ruchu w takim zakresie, jak serwis Zuckerberga;
d) ruch z usługi Discover - to relatywnie nowe źródło ruchu, również od Google'a. Opiera się na polecanych tekstach na stronie startowej mobilnej przeglądarki Chrome oraz aplikacji mobilnej Google;
e) ruch z usługi Wiadomości Google - to znowu źródło od Google'a, połączone także z usługą Wiadomości w wyszukiwarce, czyli linkami polecanych tekstów w zakładce "wiadomości" przy wynikach wyszukiwania;
f) ruch z przekierowań z innych stron - czyli z linków z innych stron internetowych.
Tak, dobrze liczycie - na 6 źródeł ruchu serwisów informacyjno-publicystycznych, 3 to te związane z Googlem.
Jeśli komuś się wydaje, że to jeszcze nie dramat, to spieszę z wyjaśnieniami
Ruch z Facebooka więdnie od wielu lat po tym, jak Zuckerberg przestraszył się konsekwencji politycznych związanych z nadużyciami z przekierowania ruchu na strony fejkowe, szerzące nieprawdę. I po prostu ruch kierowany do mediów wycina z roku na rok, z miesiąca na miesiąc.
Z kolei ruch z przekierowań zamiera, bo przypadkiem tak się składa, że duża liczba linków przychodzących do danej strony buduje jej kompetencje w Wyszukiwarce Google, więc wiele mediów - szczególnie tych dużych, korporacyjnych - zabrania linkować do serwisów zewnętrznych w odpowiedni sposób, by tylko nie wzmacniać pozycji konkurentów, nieważne dużych czy małych. W Polsce - jak to w Polsce - wszystkie największe portale mają wręcz systemowe techniczne rozwiązania zapewniające brak odpowiedniego linkowania do serwisów spoza grupy.
Zostajemy więc z: trzema ważnymi źródłami od Google'a, dwoma więdnącymi i tracącymi na znaczeniu źródłami poza Googlem oraz jednym bezapelacyjnie ważnym źródłem ruchu bezpośredniego.
Kto ma ruch bezpośredni?
Tylko ci najwięksi. W Polsce to oczywiście największe portale internetowe, tj. Onet, WP, Interia, Gazeta. Mają największą świadomość marki wśród użytkowników internetu, należą do potężnych konglomeracji medialnych, co przekłada się na odpowiednie zasoby pieniężne, techniczne oraz ludzkiego know-how, by jeszcze bardziej zwiększać świadomość swoich marek. Trudno im się dziwić. Każdy by tak robił, szczególnie teraz, gdy znaczenie mediów telewizyjnych i radiowych jest mocno ograniczane.
Możemy uśrednić, że każdy z największych portali odwiedza "z palca" ok 5 - 7 mln ludzi miesięcznie. Jednych więcej - jak WP, czy Onet; drugich nieco mniej - jak Interia, czy Gazeta. Całe największe internetowe grupy medialne docierają do ok 20 mln Polaków w miesiącu. Można więc przyjąć, że ruch directowy to ok 30 proc. To bardzo dużo - zarówno w ujęciu wartościowym, jak i ilościowym.
Wszystkie inne media, szczególnie te z tzw. drugiej ligi zasięgowej, bez potężnej odwiedzanej przez miliony strony głównej portalu, żywią się ruchem głównie z pozostałych źródeł, poza bezpośrednim. A nawet jeśli w niektórych przypadkach ruch directowy mają na podobnym poziomie wartościowym, co największe media, czyli ok 30 proc. (to naprawdę rzadkość), to ilościowo są to znacznie niższe liczby. Jeśli dane medium ma powiedzmy 5,5 - 6 mln miesięcznego zasięgu, to 30 proc. z tego to zaledwie 1,5 - 1,8 mln.
Zarysujmy jeszcze jeden fenomen ostatnich lat
Od 2021 r. Google promuje nowe podejście w swoim rankowaniu stron internetowych. To polityka E-A-T (Expertise - Authority - Trustworthiness, tłum: Wiedza, autorytet, wiarygodność). W założeniu oczywiście brzmi fantastycznie.
-Będziemy stawiać na strony wysokojakościowe, oferujące wartość dla odwiedzających - opowiada Google na każdym możliwym evencie branżowym. Jak jest? Chyba sami dobrze wiecie, bo wszyscy korzystamy przecież z tej samej Wyszukiwarki Google (28,5 mln ludzi w Polsce). Dość powiedzieć, że zamieszanie w wyszukiwarce jest ogromne - zdarzają się wycięcia z wyników wyszukiwań naprawdę świetnych źródeł, a chłam tworzony prymitywnym AI panoszy się wszechobecnie.
Co więcej w drugiej połowie 2022 r. Google powiązał ze sobą algorytmy Wyszukiwania oraz Discovera, a musicie wiedzieć, że Discover to dla mediów newsowych był/jest relatywnie nowym rosnącym na znaczeniu źródłem ruchu. Zyskało ogromnie po tym, jak Zuckerberg postanowił wycinać media z feedów Facebooka.
Dochodziło w nim jednak do potężnych nadużyć i patologii. Media, które potrafiły zhackować algorytm Discovera nagle rosły od zera do wielu milionów ruchu w ciągu kilku miesięcy, opierając na nim czasami nawet 95 proc. całego zasięgu.
Po powiązaniu Searcha z Discoverem sytuacja wcale nie stała się jednak lepsza. Tak jak Google nie radzi sobie z ogarnięciem Wyszukiwarki i dowiezienia obietnic E-A-T, tak powiązany z nim Discover również szaleje, oczywiście w zdecydowanej większości na niekorzyść mediów.
I tu dochodzimy do zachwytu nad Wyszukiwarką Google z Gemini
Przyznaję - jako konsument jestem zachwycony. Powoli spełniają się futurologiczne sny o rozmawianiu z komputerem jak z człowiekiem, który na dodatek wie wszystko. Jako właściciel medium właśnie z drugiej ligi zasięgowej - jestem przerażony.
Odbiorca odwiedzający Wyszukiwarkę dostanie na talerzu wszystkie informacje bez konieczności odwiedzania źródeł. I to źródeł, z których googlowe Gemini się uczył, z których czerpie wiedzę dostarczając ją pytającemu. A że algorytm Wyszukiwania połączony jest z Discoverem, to czeka nas zagłada. Nakarmiliśmy Google'a, jesteśmy mu już niepotrzebni.
Zagłada internetu medialnego
Wygląda na to, że jedynymi podmiotami, które mogą przetrwać rewolucję AI w wyszukiwarkach oraz ogólnie w internecie, to te z największym ruchem directowym. W realiach polskich tylko Onety, Wp i Interie.
Ten proces już się zaczął. Prześledźcie wydarzenia branży mediów internetowych w ostatnich 2 latach, przypomnijcie sobie, ile fajnych mediów z drugiej ligi zasięgowej sprzedało się wielkim inwestorom branżowym. Duża część z nich będzie powoli wygaszana, bo wielkie media kupują te mniejsze nie tylko dlatego, by w nie dalej inwestować, ale by je zdjąć z planszy.
I zanim zakrzyczycie w komentarzach - dobrze im tak, niech się clickbaiciarze zwijają - to pomyślcie, co będzie za kilka lat. Znikną wasze ulubione blogi, serwisy tematyczne, w których lubicie pogadać w komentarzach z innymi ludźmi o podobnych zainteresowaniach, alternatywne źródła informacji, inspiracji.
Czy na pewno tego chcecie?
Więcej o historii Spider's Web: