REKLAMA

Satelity zrujnują zdjęcia Hubble’a. Symulacje są druzgocące

Nowe symulacje pokazują, że ekspansja komercyjnych satelitów grozi zalaniem zdjęć z kosmosu świetlnymi smugami. To cios dla nauki.

Kosmos zamieni się w szum
REKLAMA

Do tej pory astronomowie najczęściej pokazywali zdjęcia z ziemskich teleskopów przecięte jasną, ukośną kreską, czyli śladem po przelocie satelity. Uważano, że kosmiczne obserwatoria, orbitujące setki kilometrów nad ziemią, będą przed tym zjawiskiem w dużej mierze chronione. Nowe obliczenia sugerują jednak, że jest to tylko niestety myślenie życzeniowe.

Zespół kierowany przez Alejandro Borlaffa z ośrodka NASA Ames przeprowadził komputerowe symulacje widoku z kilku teleskopów znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej. W pakiecie znalazły się: słynny Kosmiczny Teleskop Hubble’a, świeżo wystrzelona misja SPHEREx, planowany chiński teleskop Xuntian oraz europejski projekt ARRAKIHS, który ma wystartować w kolejnej dekadzie.

REKLAMA

Badacze zasymulowali około półtora roku pracy każdego z tych instrumentów, podkładając pod ich wirtualne kamery różne scenariusze dotyczące liczby satelitów na orbicie. W najbardziej prawdopodobnym wariancie, odpowiadającym obecnym planom firm z branży kosmicznej, w przestrzeni wokół Ziemi miałoby krążyć około 560 tys. satelitów.

96 proc. skażonych zdjęć i dziesiątki smug na jednym kadrze

Najbardziej uderzające wnioski dotyczą skali zanieczyszczenia obrazów. Dla analizowanych teleskopów od 40 do ponad 96 proc. zdjęć zawierało przynajmniej jeden ślad po przelocie satelity. A to dopiero początek problemu. Symulacje pokazały, że pojedynczy kadr może zawierać nie jedną, ale całe dziesiątki takich śladów. Dla niektórych konfiguracji w jednym obrazie pojawiały się nawet ponad 90 smug po satelitach. Przy jeszcze bardziej agresywnym scenariuszu liczba śladów rosła do ponad 160 na pojedynczej klatce.

Fot. NASA Ames/A. S. Borlaff, P. M. Marcum, S. B. Howell

Oznacza to, że surowe dane z teleskopów musiałyby być niemal nieprzerwanie oczyszczane z artefaktów. Nawet jeśli część smug da się odfiltrować, zawsze pozostaje ryzyko, że w tym szumie przepadnie coś naprawdę ważnego: słaby ślad odległej galaktyki, poświata supernowej czy w najbardziej katastrofalnym scenariuszu punktowa plamka asteroidy zmierzającej w naszą stronę.

Strach przed fałszywymi asteroidami i utratą rzadkich zjawisk

Najpoważniejsza obawa astronomów dotyczy nie tyle samej estetyki zdjęć, ile realnego ryzyka przeoczenia ważnych obiektów. Ślady po satelitach w symulacjach przypominają jasne, przesuwające się punkty i kreski. Z naukowego punktu widzenia to bardzo podobny sygnał jak wiele badanych zjawisk: od bliskich Ziemi asteroid po rozbłyski krótkotrwałych, gwałtownych eksplozji w dalekim kosmosie.

Jeżeli znacząca część kadrów będzie pokryta dziesiątkami smug, to rozróżnienie, co jest niebezpieczną skałą lecącą w stronę Ziemi, a co tylko kolejnym satelitą, stanie się trudniejsze i o wiele bardziej czasochłonne. A z czasem może nawet staną się wręcz niemożliwe. W przypadku krótkotrwałych zjawisk, takich jak potężne błyski promieniowania gamma, liczą się tak naprawdę minuty – teleskop musi szybko wykryć sygnał, obliczyć jego położenie i przekazać je innym obserwatoriom. Każda dodatkowa warstwa szumu to ryzyko, że część takich wydarzeń po prostu nam umknie.

Szansą są krótsze ekspozycje, ale trzeba je planować z odpowiednim wyprzedzeniem

Autorzy pracy i komentujący ją badacze wskazują, że tak naprawdę istnieją techniczne sposoby ograniczenia szkód. Jednym z nich jest skracanie pojedynczych ekspozycji. Zamiast jednej długiej klatki, którą satelita ma dużą szansę przeciąć na całej długości, można zrobić serię krótszych zdjęć. Smuga pojawi się wtedy tylko na części z nich i będzie łatwiejsza do wycięcia na etapie obróbki danych.

Przeczytaj także:

Problem jednak w tym, że takie podejście trzeba uwzględnić już na etapie projektowania misji, a nie w jej trakcie. Kamera teleskopu, elektronika, a nawet sposób planowania obserwacji są przystosowane do określonych czasów naświetlania. Zmiana filozofii pracy instrumentu po jego wyniesieniu na orbitę jest bardzo trudna, a czasem po prostu niemożliwa.

Czy da się jeszcze podzielić niebo?

Autorzy badań podkreślają, że kluczem będzie tu także porozumienie między astronomami a firmami budującymi megakonstelacje. W grę wchodzi np. obniżanie orbit przyszłych satelitów, tak aby szybciej spalały się w atmosferze i spędzały mniej czasu w najbardziej newralgicznych pasach wysokości. Możliwe są również techniczne modyfikacje, takie jak powłoki zmniejszające odbicie światła słonecznego.

REKLAMA

Część środowiska naukowego uważa jednak, że próby dogadania się są spóźnione i zbyt łagodne. Ich zdaniem przestrzeń wokół Ziemi traktowana jest jak darmowy surowiec, który można eksploatować bez oglądania się na konsekwencje dla nauki i długoterminowego bezpieczeństwa kosmicznego. Z tej perspektywy najnowsze symulacje są tak naprawdę ostatnim ostrzeżeniem, że jeśli nie wypracujemy nowych reguł eksploracji kosmosu, to przyszłe pokolenia astronomów mogą patrzeć w niebo przez szybę porysowaną śladami po naszych satelitach.

*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-08T06:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T06:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:50:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:50:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T11:46:06+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T09:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:22:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:11:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:01:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T20:30:16+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T19:54:08+01:00
Aktualizacja: 2025-12-05T19:46:42+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA