Nie masz internetu, jesteś niewidzialny. Seniorzy, dzieci bez komputerów, osoby z niepełnosprawnościami - po prostu zniknęli

Tysiące dzieci nagle zniknęły z radarów szkół, bo nie mają komputerów. Seniorzy, których przerosło wysłanie maila, nie istnieją dla urzędów. Dziś dostęp do sieci to już nie jest kwestia udogodnień. Bez sieci ludzie stają się cyfrowo niewidzialni.

Nie masz internetu, jesteś niewidzialny. Wykluczenie cyfrowe w czasie pandemii

Mama 63 lata. Ojciec 66 lat. Niby to jeszcze nie jest jakiś bardzo zaawansowany wiek, ale i tak dla rodziców mojej znajomej informacja, że szpital w trakcie pandemii wydaje odpis dokumentacji medycznej tylko po wysłaniu podania mailem, był przeszkodą nie do obejścia. 

– Pracownica działu dokumentacji medycznej powiedziała mamie, że szczegóły składania wniosku ma sobie znaleźć w zakładce na stronie szpitala. Mama zadzwoniła do mnie zawstydzona, nie wiedząc, co to jest ta „zakładka” – opowiada znajoma i przyznaje, że bez jej pomocy rodzice w środku pandemii nie byliby w stanie sobie poradzić. – Tacy, jak oni, nie mający podstawowych kompetencji cyfrowych, wypadają poza system – opowiada kobieta. 

I nie jest to wcale wyjątkowa historia. 

Cyfrowo niewidzialni

Jednym z pierwszych efektów ogłoszenia przez WHO pandemii i decyzji o lockdownie był nagły wzrost ruchu w sieci. Jak podaje analiza Związku Przedsiębiorców i Pracodawców „Plan odbudowy gospodarki po kryzysie COVID-19: – W niektórych miejscach w Polsce, w określonych porach, ruch sieciowy odnotował wzrosty nawet o 682 proc.

Owszem, pojawiły się głosy o groźbie zapchania sieci, ale to, jak sprawnie przenieśliśmy ogromną część naszego życia niemal z dnia na dzień do trybu online, wywołało raczej zachwyt. Czyli to już to! Żyjemy w cyfrowym świecie! Pracownicy na telepracy, uczniowie w e-szkołach, Netflix zamiast kina, e-commerce przywiezie zakupy pod drzwi, telemedycyna ogarnie podstawowy kontakt z lekarzem. Zamiast Wielkanocy przy stole z rodziną życzenia na Zoomie. Witamy w świecie 2.0!

Tyle że to nie jest świat dla wszystkich. Drzwi do niego zamykają się dla tych, którzy nie mają dostępu do internetu, mają za słaby sprzęt albo po prostu nie radzą sobie z mailami, e-podpisami, blikami, zoomami i DM-ami. A my zachwyceni możliwościami, jakie daje m-bankowość, e-podatki, praca przez Slacka i szkoła na Zoomie, przestaliśmy widzieć ich i ich problemy. Bo tacy właśnie dziś są: cyfrowo niewidzialni.

I będą znikać z naszych oczu coraz bardziej. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Orange Polska wynika, że niektóre zmiany wymuszone przez pandemię zostaną z nami na dłużej: połowa pytanych powiedziała tak o zdalnej pracy, dwóch na trzech respondentów zamierza częściej robić zakupy online. Tyle że to możliwości wciąż tylko dla pewnej grupy. Jak wylicza indeks gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego (DESI), pod kątem cyfryzacji wciąż tkwimy w ogonie Europy. Owszem, awansowaliśmy o dwa miejsca, ale i tak za nami jest tylko pięć państw: Cypr, Włochy, Grecja, Rumunia i Bułgaria. A naszym największym problemem na drodze do cyfrowego rozwoju jest to, że niemal połowa Polaków nie posiada podstawowych umiejętności cyfrowych, 15 proc. nie korzysta jeszcze z internetu, a niemal połowa społeczeństwa wciąż nie posiada podstawowych umiejętności cyfrowych. 

Emeryci w potrzasku nowoczesności

Wraz z wybuchem epidemii koronawirusa Krajowy Instytut Gospodarki Senioralnej został zmuszony do zamknięcia trzech dziennych domów seniora. Stan starszych ludzi odesłanych nagle do domów błyskawicznie się pogorszył. – Zaczęli smutnieć, pojawiły się choroby, demencje, które wcześniej się cofnęły, a ich samopoczucie wyraźnie się obniżyło – opowiada Spider's Web+ Marzena Rudnicka, prezes KIGS.

W rozmowach telefonicznych opiekunki wyczuły, że ich podopieczni tęsknią za utraconym rytmem dnia. Ten od lat był niezmienny, a jednym z obowiązkowych punktów były prowadzone o godz. 10 zajęcia z gimnastyki. Nie było rady, ćwiczenia musiały wrócić. Pani Kasia, która demonstrowała poranny rozruch, zaczęła nagrywać zajęcia w formie wideo. Nagranie było następnie przesyłane rodzinom seniorów z zaznaczeniem, by komputer włączać o ustalonej porze. Zadziałało. Podopieczni domów seniora poczuli, że odzyskali kontrolę nad rytmem dnia.

Przynajmniej ci, którzy mają dostęp do sieci i potrafili skorzystać z wideo-tutoriali. Nie zawsze jest jednak tak prosto. Wraz z rozpoczęciem lockdownu Polacy zostali odcięci od możliwości załatwiania codziennych spraw w tradycyjny sposób. Przedłużenie umowy z telekomem, opłacenie czynszu, kupno ubrań – to wszystko zniknęło niemal z dnia na dzień.

Seniorzy ustawiali się więc w długich ogonkach ciągnących się do placówek pocztowych, ale przeganiały ich stamtąd karcące spojrzenia współobywateli. Kolejki rosły, ale miny kolejkowiczów wyrażały dezaprobatę: „Czemu pan tu stoi, skoro jest seniorem?” – unosiły się czasem jak najbardziej realne przytyki. A przecież rachunki trzeba było opłacić. Starsi ludzie byli przyzwyczajeni, że takie rzeczy załatwia się właśnie na poczcie.

Trudności pojawiały się także przy płaceniu za bieżące zakupy. Wielu seniorów ma konta w bankach, co nie oznacza, że korzystają oni z kart płatniczych. Przychodzą więc ciągle do placówek bankowych, wybierają pieniądze i idą z nimi do sklepu. A tam sprzedawca nalega na płatność bezgotówkową. 

Rudnicka wskazuje, że w tej nowej rzeczywistości najlepiej odnajdują się te banki, które przyzwyczajały seniorów do korzystania z bankowości elektronicznej, np. w formie warsztatów prowadzonych na żywo. Pomoc w dobie pandemii oferowały również rodziny, polegała ona jednak głównie na wyręczaniu rodziców przez dzieci. 

Ale i tak badania Eurostatu pokazują, że w Polsce w ubiegłym roku aż 53 proc. osób między 65. a 74. rokiem życia nigdy nie miało styczności z internetem. To jeden z gorszych wyników w całej Unii Europejskiej. I słabym pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że jeszcze dekadę temu do sieci zdarzało się zaglądać mniej więcej co dziesiątemu seniorowi. 

W 2019 r. KIGS zrobił wraz z firmą Kantar badania opublikowane w raporcie „Silver Book”. Instytut pytał w nim, do czego internet służy seniorom. Okazało się, że gdy młodzi oglądają głównie filmy i słuchają muzyki, tak seniorzy potrzebują sieci do bardziej utylitarnych celów. Internet pomaga im zdobywać wiedzę. Emeryci często używają porównywarek cenowych i częściej od większości użytkowników szukają opinii o produktach. Ale bywają w tym bardzo schematyczni. – Jeżeli wchodzili do sieci, poruszali się po wytyczonych ścieżkach polecanych przez wnuczkę lub koleżankę – wskazuje Rudnicka.

– Teraz starsi ludzie zrozumieli, że bez sprawnego poruszania się po sieci nie będą w stanie samodzielnie żyć. Na początku pandemii poczuli, jakby świat zatrzaskiwał im się przed oczami. Bali się tego, co zastaną w nowej, postepidemicznej rzeczywistości. I zaczynają zmieniać swoje nastawienie. Zamiast „a do czego mi to potrzebne?” zaczęli mówić: „czuję, że jest mi to niezbędne”. Następuje zmiana kierunku myślenia – zauważa prezes KIGS.

Seniorzy zaczęli też pytać, jak internet może im ułatwić kontakt z urzędami. Interesują się np. zakładaniem konta ePuap, dzięki któremu większość spraw na linii urząd-obywatel można załatwić siadając do komputera albo przez infolinię.

O sieci zaczynają mówić: nowe okno na świat. Cieszą ich nawet tak drobne udogodnienia, jak ustawienie stałych zleceń. – Mój bank jest wspaniały, bo płaci za mnie rachunki – cieszą się. Ale wciąż brakuje im pewności siebie. – Seniorzy pytali czasami, czy mogą popsuć internet. Bali się, że wejdą gdzieś, skąd nie będą wiedzieli jak wrócić. Dla nich internet to czarna przepaść, której się boją – opowiada Rudnicka.

Nowa e-szkoła 

Przepaścią dla wielu rodzin okazała się także e-szkoła. – Połączenie się z systemem zajęło mi kilka godzin. Po drodze zdążyłam się już dobrze zdenerwować i razem z córką popłakać z bezsilności. Nad lekcjami siedziałyśmy wspólnie do samego wieczora – opowiada pani Małgorzata. Jej córka ma 10 lat, chodzi do niewielkiej podstawówki w jednej z wiejskich gmin na Podlasiu. Po zamknięciu szkoły pedagodzy kontaktowali się z uczniami, wysyłając maile i sprawdzając skany i zdjęcia prac domowych. Zmiana przyszła dopiero w maju. Próba łączenia się na żywo z nauczycielem przypomina jednak loterię. O godz. 9 rano wszyscy siadają do komputera z duszą na ramieniu.

Drugiego dnia kobieta zapytała nauczycielkę, jak poradzić sobie z dostępem do e-nauki. Odpowiedź? Trzeba kupić lepszy komputer.

– Może kiedyś, teraz są pilniejsze wydatki – rozkłada ręce Małgorzata. 

Jej problem jest typowy dla całej rzeszy dzieci i rodziców, szczególnie z prowincji. Urządzenia, które jako tako sprawdzały się przy przeglądaniu stron internetowych, okazują się zbyt słabe, by udźwignąć ciężar bardziej skomplikowanego oprogramowania. Połączenia wideo zrywają się w połowie zajęć. 

Alek Tarkowski, szef Centrum Cyfrowego, wylicza na podstawie danych PISA, że problem sprzętowego wykluczenia dotyka co najmniej 25 proc. wszystkich polskich uczniów, czyli miliona osób. „Tylko” 1-1,5 proc. uczniów nie ma w domu komputera ani tabletu. Ale ten drobny procent to codzienne dramaty dla 50-70 tys. dzieciaków. W kolejnych 10 proc. domów z dziećmi jest tylko jeden komputer lub tablet, a przecież korzystać z niego musi i rodzeństwo i często także rodzice na telepracy. Kolejne kilkadziesiąt tysięcy dzieci nie ma smartfona. Istnieje wręcz grupa dzieci skrajnie cyfrowo wykluczonych, nie mających dostępu ani do smartfona, ani tabletu, ani komputera. To aż kilkadziesiąt tysięcy osób. Dodatkowym problemem jest też brak dostępu do internetu szerokopasmowego. Według SWPS w domu nie ma takowego co piąty uczeń. 

Efekt widać w wynikach badania teleszkoły przeprowadzonego przez zespół badawczy programu edukacji cyfrowej dla nauczycieli „Lekcja:Enter” w gronie ponad 600 dyrektorów szkół. 17 proc. placówek zadeklarowało, że nie jest w stanie prowadzić dotychczasowego rozkładu zajęć w formie zdalnej. 6 proc. przyznało, że realizuje mniej niż połowę zaplanowanego materiału. 8 proc. nie jest w stanie oceniać i monitorować postępów uczniów. Zaś aż 81 proc. dyrektorów szkół wskazało na wyzwania związane z brakiem dostępu uczniów do urządzeń, które zapewniłyby im zdalny udział w lekcji i pracę z zasobami cyfrowymi. Według 71 proc. przeszkodą był brak umiejętności uczniów w obsłudze oprogramowania.

Część z uczniów – choć ciężko w to uwierzyć – wraz z przeniesieniem nauki do domów wręcz zniknęła z radarów polskiej oświaty, po prostu „zapadła się pod ziemię”. Warszawa przyznała, że w szczycie pandemii szkoły nie miały kontaktu aż z 600 uczniami. Ok. 200 osób nie realizuje obowiązku szkolnego w Poznaniu. Nie ma ich w internecie, więc stali się niewidzialni dla systemu. Jak właśnie podniósł Rzecznik Praw Obywatelskich we wniosku do Ministerstwa Edukacji Narodowej, z niektórymi z uczniów kontakt ustał już 12 marca, gdy tylko zawieszono szkolne zajęcia. 

To oczywiście najbardziej drastyczne przypadki. Ale i w reszcie edukacji wcale nie jest najlepiej. Choć Łucja Kornaszewska-Antoniuk, kierowniczka działu programów Fundacji Orange, opowiada, że w wielu przypadkach problemy z obsługą narzędzi e-szkoły są rozwiązywane wspólnie przez nauczycieli i ich podopiecznych.

– Kilka lat temu jedna z nauczycielek w wieku przedemerytalnym została „zesłana” do świetlicy. Rozwinęła tam skrzydła, prowadząc zajęcia dla dzieci z klas 1-3 w programie „MegaMisja”. Uczyła się korzystania z nowoczesnych technologii razem z uczniami. Wcześniej praktycznie w ogóle nie wykorzystywała ich w swojej pracy – wspomina ekspertka.

Fundacja Orange od lat prowadzi szkolenia dla kadry nauczycielskiej. W czasie epidemii w ramach webinarów przeszkoliła 6 tys. pedagogów. Nauczyciele pytali o wszystko, nawet o absolutne podstawy: z jakich platform korzystać, jak zaangażować uczniów i jak ich aktywizować w czasie edukacji zdalnej?

– To było i jest ogromne wyzwanie. Z prowadzonych przez nas programów „MegaMisja” i „#SuperKoderzy” skorzystało do tej pory 2,5 tys. nauczycieli. Teraz, wraz z rozwojem epidemii, zainteresowanie jest coraz większe – opowiada Kornaszewska-Antoniuk. 

Podwójnie wykluczeni 

Wykluczenie cyfrowe nie musi polegać na braku dostępu do internetu. – To również przeszkody w korzystaniu z sieci wynikające z niepełnosprawności, zarówno tej trwałej jak i tymczasowej jak choćby polegającej na złamaniu ręki – tłumaczy Artur Marcinkowski, przewodniczący Rady Fundacji „Widzialni”.

W badaniu GUS sprzed kilku lat wśród powodów braku dostępu do internetu w domu niepełnosprawność została wymieniona na ósmym miejscu. Wskazało ją niespełna 4 proc. ankietowanych. I znowu wydaje się, że to niewiele i w efekcie łatwo ten problem zbagatelizować. Tyle że już liczby bezwzględne robią znacznie większe wrażenie. Samych niewidomych jest w Polsce ponad 100 tys. Fundacja Widzialni co roku przeprowadza swoisty audyt stron internetowych administracji publicznej pod kątem dostosowania ich do potrzeb m.in. osób niedosłyszących, niedowidzących i niewidomych. W 2019 r. poziom dostępnych serwisów wyniósł 60,2 proc. Niewiele, biorąc pod uwagę promowaną od lat politykę cyfryzacji kontaktów urzędów z obywatelem. I jednocześnie dość dużo, patrząc na to, że jeszcze w 2013 r. minimalne wymogi dostępności spełniało tylko 1,7 proc. badanych stron www.

Recepta? – Wykorzystywanie komunikatorów i dalsze przystosowywanie software’u do potrzeb osób z indywidualnymi potrzebami – wskazuje Marcinkowski.

Inną grupą, o której rzadko myśli się w kontekście wykluczenia cyfrowego, są bezdomni. W trakcie pandemii samorządy deklarowały, że osoby pozostające bez dachu nad głową mogą liczyć na miejsce w noclegowni i ciepłe posiłki. O dostępie do sieci już się nie wspomina. A bez internetu wielu bezdomnych miało w ostatnim czasie problemy ze znalezieniem miejsc noclegowych. Placówki narzekały na przepełnienie, bojąc się jednocześnie przyjmowania niezbadanych osób z zewnątrz. Nad tym, jak szukać pracy i stałego lokum bez dostępu do ogłoszeń i swojej skrzynki mailowej, nikt w trakcie pandemii się nie zastanawiał. 

Wyzwanie na miarę XXI w.

Pod wieloma względami w Polsce i tak jest jednak całkiem nieźle. Przynajmniej wtedy, gdy porównujemy się z krajami, w których infrastruktura internetowa nie jest tak dobrze rozwinięta albo została zniszczona w trakcie konfliktów zbrojnych.

Według Cisco Annual Internet Report użytkownicy internetu stanowili 58 proc. populacji w Polsce. Tymczasem z danych Banku Światowego wynika, że dostęp do sieci w krajach rozwijających się ma jedynie około 35 proc. ludności. Nie trzeba zresztą daleko szukać. Tuż za naszą wschodnią granicą na Ukrainie pandemia i związane z nią restrykcje pozbawiły szans edukacyjnych 60 proc. dzieci mieszkających wokół linii frontu.

– Ma to wiele przyczyn: część dzieci nie ma dostępu do odpowiedniego sprzętu lub stabilnego połączenia internetowego, dotyczy to także niektórych nauczycieli, którzy nie otrzymali odpowiedniego przeszkolenia w zakresie edukacji zdalnej – tłumaczy Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej.

Cisco wymienia główne bariery, które blokują walkę z wykluczeniem cyfrowym. Pierwszą z nich jest powszechność technologii. Zbudowanie wysokiej jakości infrastruktury szerokopasmowej bywa zarówno kosztowne, jak i trudne technicznie. Dobra wiadomość jest taka, że od 2019 r. prawie wszyscy ludzie na świecie mieszkają w zasięgu sygnału sieci mobilnej, a 90 proc. żyje w zasięgu sieci 3G lub wyższej.

Tyle że by było to możliwe, muszą przyspieszyć inwestycje w budowę sieci, a by przyspieszyły, niezbędne jest wsparcie i impuls rządowy. Jak postuluje wspomniana analiza ZPP: – Należy dokonywać kolejnych przeglądów wszelkiego rodzaju regulacji środowiskowych utrudniających przeprowadzenie procesu inwestycyjnego w zakresie infrastruktury telekomunikacyjnej i – tam gdzie jest to możliwe – uchylić je bądź zmniejszyć poziom ich dokuczliwości dla potencjalnego inwestora. 

Eksperci kibicują też planom szybszego powołania Funduszu Szerokopasmowego, który ma wspierać budowę infrastruktury. Pierwotnie miał ruszyć w 2021 roku, ale pod wpływem pandemii zdecydowano przyspieszyć jego start. Jednak jak podkreśla ZPP, wciąż jeszcze nie ma rozporządzenia ministra cyfryzacji regulującego szczegółowo jego działanie. 

Na znaczenie infrastruktury teleinformatycznej dla pobudzania gospodarki zwracają też uwagę analitycy firmy ABI Research, wskazując, że sieć będzie kluczowa w wychodzeniu z ekonomicznych skutków pandemii. Spory wpływ będą na to miały oczywiście technologie związane z siecią 5G, szczególnie, jeżeli z szansy, jaką daje, skorzystają miasta, rozwijając swoje projekty smart cities.

Wszystkie te plany jednak zderzają się z być może najtrudniejszym do szybkiego rozwiązania problemem: brakiem umiejętności cyfrowych. Na całym świecie za biegłych cyfrowo uznaje się zaledwie 23 proc. osób. A to oznacza, że nawet mając pieniądze, zasięg i odpowiedni sprzęt, część użytkowników nie jest w stanie swobodnie korzystać z możliwości, które daje im internet.

I tak na naszych oczach może wykluć się potężny problem świata drugiej prędkości. Świata, w którym uczniowie i studenci nie są w stanie zdobyć umiejętności potrzebnych do godnej pracy, osoby w wieku produkcyjnym nie są w stanie tej pracy utrzymać, seniorzy lub osoby z niepełnosprawnościami nie są w stanie skorzystać ze zdalnej opieki zdrowotnej, a małe firmy nie będą umiały rozszerzyć swoich usług, aby sprostać zmianom potrzeb klientów.

Partnerem artykułu jest firma Orange.