Składany smartfon to najlepsze, co spotkało telefony. Nie zapraszam do dyskusji
Jeden ruch i telefon zamienia się w tablet. Miesiąc z Samsungiem Galaxy Fold6 utwierdza mnie w przekonaniu, że składane smartfony to najlepsze, co do tej pory spotkało telefony. Oczywiście ten obraz jest zniuansowany, bo do ideału daleko.

To nie będzie recenzja Samsunga Galaxy Fold6. Urządzenie jest dostępne na rynku od prawie roku i w zasadzie czekamy na jego następcę. Zamierzam zrecenzować samą ideę, która stoi za składanym jak książka telefonem, biorąc pod uwagę dwie okoliczności. Pierwszą jest fakt, że to już dojrzałe dzieło Samsunga. Szósta oraz mniej więcej trzy wcześniejsze wersje rozwiązały problemy wieku dziecięcego składaków i choć nadal widać kompromisy, to mamy do czynienia z telefonem, który działa, jak trzeba i jest pełnowartościowym produktem z wyższej półki, a nie prototypem. Druga okoliczność to przecieki dotyczące iPhone’a Fold. Poważne źródła sugerują, że Apple już w 2026 r. pokaże składanego smartfona. Firma była niegdy znana z tego, że spóźniała się na imprezę, ale jednocześnie poprawiała to, co wcześniej zaoferowała konkurencja. W ostatnich latach bywa z tym różnie, ale i tak warto poczekać. Lista tego, co można poprawić jest zarazem listą bolączek Folda i prawdopodobnie każdego innego składaka na rynku.
Smartfony składane jak książka są wspaniałe.
Smartfony (w ogólności) po kolei rozprawiały się z innymi, już dostępnymi na rynku produktami. Zabiły niemal aparaty kompaktowe czy przenośne odtwarzacze muzyki, ale to nie koniec wyliczanki. Nie korzystamy dziś z papierowych map i dedykowanych sprzętowych nawigacji samochodowych, bo mamy telefon. Nie chodzimy do banku (a przynajmniej robimy to bardzo rzadko), bo mamy telefon. Nie kupujemy papierowych kalendarzy, bo… jak wyżej. Smartfony wyeliminowały nawet konieczność noszenia portfela, bo zarówno karty płatnicze jak i dokumenty, również „przechowujemy” w tych urządzeniach.

Od czasów pierwszego iPada (wiem, że to nie Apple wynalazł tę ideę, ale to on ją rozpropagował) tablet był osobną kategorią produktową. Sam korzystałem równolegle z iPhone’a, iPada i komputera. Zastosowania były odmienne, choć najczęściej pokrywały się. Na wszystkich przecież oglądam wideo, przeglądam internet, czytam. Nie zmienia to faktu, że w zaciszu domowego ogniska najwygodniejszy jest tablet. Ekran jest wystarczająco duży, żeby widzieć dobrze, a z drugiej strony nie musimy siedzieć przy komputerze.
Składany smartfon łączy dwie zalety i można powiedzieć - wyrzuca kategorię tabletów do kosza. Oczywiście głównie tych mniejszych, reprezentowanych przez iPada mini. To kolejny rynek zabijany przez telefony.
Mimo że ze składanymi telefonami miałem do czynienia od pierwszego Folda, to zamiana telefonu w tablet jednym gestem, wywołuje we mnie wciąż zachwyt. I gdy robię to przy ludziach, nadal następuje natychmiastowa reakcja: „co masz w rękach?”.
Chociaż pierwszy Fold zadebiutował 6 lat temu, form factor urządzenia jest świeży. Paradoksalnie wynika to ze stosunkowo niskiej popularności tego typu urządzeń, czyli z tego, że nie opatrzyły się jeszcze w przestrzeni publicznej i stanowią raczej wyjątek niż regułę. To z kolei jest pokłosiem wysokich cen tego typu sprzętów.
Zdecydowanie częściej spotkać można na ulicy telefony z serii Galaxy Z Flip (czy Motorola RAZR 40/50/60) i to również wynika z ceny.
Za co nie lubię Galaxy Folda?
Lista jest krótka i odnosi się w sumie do całej kategorii produktowej. Po pierwsze, nikt mnie nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne bruzda w miejscu złożenia ekranu jest niewidoczna, nie przeszkadza i zapomina się o niej po 5 minutach od wyjęcia składaka z pudełka. To nieprawda. Widzę ją zawsze i nie tylko widzę, ale i czuję, bo podczas dotykania ekranu jest ona wyczuwalna pod palcami. Inną kwestią jest, czy jej obecność w czymkolwiek przeszkadza. Pewnie nie, ale wyparcie jej obecności, wydaje mi się zabawnym zjawiskiem, które zbiorowo dotknęło wielu recenzentów.
I tutaj Apple mógłby wjechać cały na biało, bo z licznych plotek wynika, że jego składany smartfon miałby być pierwszym, który bruzdy na ekranie miał nie będzie. Nie mam pojęcia, jak Amerykanie mieliby tego dokonać, ale rzeczywiście byłaby to cecha wyróżniająca. Nie jestem jednak przekonany, że całkowicie gładki ekran może być przyczyną decyzji zakupowej. Jeżeli już ktoś zdecyduje się na Galaxy Folda lub w przyszłości iPhone’a Folda, to nie z wyżej wymienionego powodu.
Druga cecha Folda jest wadą tylko w pewnych okolicznościach. Chodzi o proporcje ekranu bliskie kwadratu. O ile świetnie się sprawdzą, gdy czytamy książkę albo przeglądamy internet, tak średnio fajnie ogląda się na nich YouTube’a czy inne wideo. Dlaczego? Obraz mówi więcej niż 1000 słów:

Rzecz jest złożona, bo taka, a nie inna konstrukcja wymusza kompromisy. Za rozwiązanie problemu można uznać Huaweia Mate XT Ultimate, który składa się w dwóch miejscach i ma bliższe wygodnej konsumpcji wideo proporcje ekranu. Tyle że to nie tyle rozwiązanie, ale inna kategoria produktu, mająca własne (choć inne) ograniczenia.
Jechałem ostatnio pociągiem i obserwowałem mężczyznę, który ogląda film na swoim Foldzie. Nie opuszczało mnie wrażenie, że ogromne czarne marginesy to marnotrawstwo przestrzeni. Uderzyło mnie to jeszcze bardziej niż wtedy, gdy sam oglądam na nim wideo. Skoro już racjonalizujemy, mogę napisać, że proporcje godzin spędzonych na czytaniu do tych zajętych przez wideo, w moim przypadku są pewnie odwrotne do statystycznych, dlatego ten problem nie jest aż tak dotkliwy, jakby się wydawało. Nadal jednak bawi mnie fakt, że prywatny 6,7-calowy iPhone 15 Pro Max ma efektywnie większą przestrzeń wyświetlania wideo niż Galaxy Z Fold6 z 7,6-calowym ekranem. Jakby na to nie patrzeć, poruszamy się w obszarze problemów pierwszego świata. Poza tym – jak już wspomniałem – nie można wytykać tej cechy Folda jako wady, bo płynie ona z tego, że po złożeniu tabletu trzymamy w dłoniach telefon, który niewiele różni się w tej odsłonie od zwykłych urządzeń – co jest jego ogromną zaletą.
W samym Galaxy Z Foldzie znalazłby jeszcze kilka pomniejszych cech, które trudno uznać za zaletę, ale jako że próbuję skupić się nie na konkretnym modelu, ale samej formule, zamierzam je pominąć. Trzymając palce nad klawiaturą mam problem z przypomnieniem sobie innych znaczących wad poza jedną (zresztą również związaną proporcjami wyświetlacza). Jest nią brak optymalizacji niektórych aplikacji do dużego ekranu. Na czele wymienić tu należy Instagrama czy Facebooka, w których skalowanie odbywa się w taki sposób, że zdjęcia o preferowanych proporcjach 4:5 potrafią nie mieścić się w całości na ekranie. Na szczęście w ustawieniach można zmienić proporcje wyświetlania poszczególny aplikacji – do wyboru (oprócz domyślnych) mamy 4:3 i 16:9.

Marginesy po zmianie, co prawda nie zachwycają, ale przynajmniej widzimy w całości pokazywane na ekranie zdjęcie.

Smartfon składany jak książka to najlepsze, co do tej pory spotkało telefony
Mimo pewnych wad i koniecznych kompromisów będę bronił idei Folda do upadłego. Z jednej strony, miałem zawsze problem z nadmiarem urządzeń, z drugiej, nie przepadam za konsumpcją treści na „zwykłym” smartfonie. Nawet gdy jest to iPhone 15 Pro Max z dość dużym 6,7-calowym ekranem. Wolę większe ekrany i choć niecały dodatkowy cal przekątnej nie robi kolosalnej różnicy, to jest ona na tyle duża, że można mówić o poprawie komfortu użytkowania bez konieczności posiadania kolejnego urządzenia.
Na początku napisałem, że smartfony składane jak książka, to najlepsze, co do tej pory spotkało tę kategorię produktów. Być może nawet to jeden z ostatecznych etapów ewolucji telefonów w dotychczasowym kształcie. Rynek ewoluuje już wyjątkowo opornie. Kolejne nowe funkcje są rodzone w bólach. Premiery telefonów są nudne i niewiele wnoszą. Producenci próbują przestawić akcent ze sprzętu na oprogramowanie. Galaxy Fold to jeden z ostatnich podrygów świeżości na rynku, gdy patrzymy wyłącznie na sprzęt.
Niewykluczone, że racje mają Jony Ive - projektant iPhone'a i Sam Altman - szef OpenAI, że w dobie generatywnej sztucznej inteligencji smartfony stały się urządzeniami archaicznymi i potrzeba całkowicie nowej formuły. Obaj zapowiadają zupełnie nowy produkt. Szczegóły ich wizji nie są znane. Wiadomo tylko, że nadchodzący sprzęt ma być "trzecim kluczowym urządzeniem" po komputerze i telefonie. Ma być ono dyskretne, mieścić się w kieszeni i rozpoznawać otoczenie oraz rozumieć kontekst. Póki co jednak to tylko słowa. Wcześniejsze sukcesy Ive'a jako projektanta elektroniki użytkowej nie gwarantują, że tym razem też się uda. Nie ma pewności, że ludzie rzucą się na gadżet prawdopodobnie pozbawiony ekranu, gdy przez prawie dwie dekady korzystali z okna na świat, jakim jest smartfon.
Jak powyższe ma się do Folda? Ano tak, że to urządzenie zapewnia wyjątkowe warunki pośród tych okien do podglądania świata. I owszem, zawsze można powiedzieć, że większy tablet zapewni jeszcze przyjemniejsze doznania. Problem w tym, że nie zmieści się w kieszeni spodni czy niewielkiej torebce i nie będzie dostępny prawie zawsze i niemal wszędzie. Uwielbiam telefon rozkładany jak książka przede wszystkim za tę prostą sztuczkę - przemianę z jednego urządzenia w inne.
Czytaj także: