Trwa wielka wojna o naszą uwagę. Oto stawka, o jaką gramy
Jeżeli kliknąłeś ten tekst, oznacza to, że wygrałem walkę o twoją uwagę. Cieszy mnie to, bo dziś porozmawiamy o tym, jak pozbawiamy się autonomii umysłowej i staliśmy się ofiarami wojny.

Thomas Metzinger w swojej książce „Kultura świadomości” stawia ludzkości straszne diagnozy. Jedną z nich jest stwierdzenie, że głównym naszym problemem jest ekonomia zdobywania uwagi. „Wspierana przez samouczącą się AI i nowoczesne, samodoskonalące się algorytmy, ekstrahuje uwagę z ludzkich mózgów i zamienia ją w pieniądze. Informacje i rozrywka są teraz dostępne niemal wszędzie za darmo. Z drugiej strony uwaga jest nowym rzadkim zasobem, który podlega systematycznemu zużyciu, gdyż stał się walutą, środkiem płatniczym, przedmiotem handlu” – pisze niemiecki filozof i badacz ludzkiej świadomości.
Jego zdaniem oddając swoją uwagę, pozwalamy niszczyć własną autonomię umysłową. Rezygnujemy z samostanowienia i kontroli nad naszymi procesami umysłowymi. „Dziś już nie ma znaczenia, czy człowiek, czy maszyna jest mistrzem świata w grze w go albo w szachy. Gra, w którą obecnie grają przeciwko nam systemy, jest zupełnie inna: kto kontroluje ograniczone zasoby uwagi generowane przez nasze biologiczne mózgi – my sami czy amerykańska korporacja technologiczna?” – zauważa Metzinger.
Zamieniamy się w zombie wpatrujące się w ekrany
Diagnoza filozofa nie wydaje się odkrywcza. Wystarczy przejechać się autobusem, pociągiem, posiedzieć w kolejce do lekarza, by zobaczyć, że ta epidemia się rozprzestrzenia. Ostatnio jadąc pociągiem siedziałem obok człowieka, który przez całe 2 godziny podróży z Warszawy do Lublina przewijał TikToka. Przerwał tylko raz, żeby wyjść do toalety. Policzyłem w myślach, że zakładając, że każdemu pionowemu wideo poświęca nie więcej niż 5 sekund (a w większości tak to właśnie wyglądało), w ciągu dwugodzinnej podróży uruchomił kciuk ponad 1400 razy minus wizyta toalecie.
Nie, nie zamierzam drzeć szat i płakać nad dzisiejszą młodzieżą. Ten obraz nie ma służyć mi do piętnowania postaw, ale ma stanowić egzemplifikację tego, o czym pisze Thomas Metzinger. Mało tego, na miejsce opisywanego chłopaka mógłbym wstawić siebie. Sam sięgam po telefon w opisywanych sytuacjach. Bywa, że przewijam przy jedzeniu, w kolejce itp. Być może skala jest inna, bo fizycznie nie dałbym chyba rady przewijać TikToka przez dwie godziny, ale mechanizm natychmiastowej gratyfikacji jest podobny. Podobnie jak wielu z nas, podobnie jak ty, czytelniku, oddaję swoją uwagę bigtechom, które próbują ją zmonetyzować, podsuwając reklamy na podstawie zainteresowań.
Nie ma przy tym znaczenia czy oglądamy urocze kotki, patostreamy, krótkie filmy o wkładaniu wiadra na głowę czy memy. Oddajmy swoją uwagę.
W pewnym sensie nie ma nas
Spróbuj wykonać proste ćwiczenie i pomyśl o sobie przewijającym społecznościówki w kategoriach – jakby powiedział filozof – ontologicznych. Uświadom sobie, że w tych chwilach nie ma cię. Niby twoje oczy działają, twój kciuk dokonuje ruchów od dołu do góry, ale twoja uwaga jest całkowicie pochłonięta. Nie ma miejsca na refleksję, jest tylko konsumpcja. Kartezjusz uznał za dowód istnienia fakt, że świadomie myśli. Zadaj sobie pytanie, czy będąc pochłoniętym przewijaniem, rzeczywiście myślisz.
W tle rozgrywa się fizjologia związana z układem nagrody. Poziom dopaminy wzrasta, gdy następuje nagroda. Tymczasem krótkie tiktoki dostarczają natychmiastowej gratyfikacji. Mózg odbiera bodźce, pole brzuszne nakrywki aktywuje się. Uwalnia się dopamina do jądra półleżącego, kory przedczołowej, ciała migdałowatego i hipokampu. Nagroda, jaką otrzymujemy powoduje wzmocnienie połączeń neuronalnych. Nasz układ nerwowy rejestruje ten fakt.
Oczywiście to ogromne, redukcjonistyczne wręcz uproszczenie tego procesu, ale ma na celu pokazanie, jak na pozór niewiele znaczące przewijanie, wpływa na fizjologię. Problem z ludzkim organizmem jest taki, że potrafi się przyzwyczajać. Mechanizm habituacji sprawia, że potrzebujemy coraz więcej i coraz silniejszych bodźców, żeby otrzymać nagrodę. Podobnie działa to w przypadku różnych uzależnień.
Czas przed ekranem lub cyfrowy dobrostan - czyli hipokryzja bigtechów
Zarówno Google jak i Apple w swoich systemach operacyjnych oferują odpowiednio funkcje cyfrowego dobrostanu i czasu przed ekranem. Możemy sprawdzić z poziomu ustawień, jak długo spędziliśmy przed ekranem, jak wiele razy go aktywowaliśmy. W teorii możemy włączyć również limity dla poszczególnych aplikacji. Piękne nazwy tych funkcji mają być sygnałem, że wielkie firmy technologiczne dbają o nasz stan psychiczny. Tymczasem zaszycie ich w systemie to – wybaczcie słowo – zwykły dupochron, który ma dawać im argument w dyskusjach (również sądowych) na temat zawłaszczania naszej uwagi, uzależnień i zagrożeń.
To tak jakby pracownik sklepu monopolowego, wręczając nam pół litra wódki, dawał jednocześnie ulotkę z namiarami na centrum leczenia uzależnień.
Nie zakończę tego tekstu próbami moralizowania. Problem dotyczy niemal każdej i każdego z nas. Sam doświadczam go codziennie. Chociażby wtedy, gdy zamiast skupiać się na posiłku, oglądam śmieszne kotki. 5 minut później nie pamiętam już nie tylko tego, co oglądałem, ale i tego, co jadłem.
Wspomniany na początku Thomas Metzinger proponuje budowę kultury świadomości. Niemiecki filozof uważa, że uważności i świadomego przetwarzania rzeczywistości powinniśmy się uczyć już w szkole. Kultura świadomości ma nas z jednej strony wybudzić z letargu, ale i pomóc stawić czoła wyzwaniom współczesności, do który zalicza on kryzys planetarny związany ze zmianami klimatycznymi. Jedno jest pewne, tylko świadomie możemy coś zmienić - zarówno w skali mikro, czysto prywatnej, jak i globalnej.
Czytaj więcej: