Wszyscy śmieją się z lotniska w Radomiu. Dla niepoznaki może zmienić nazwę
Nowa nazwa, nowe otwarcie? W tym przypadku chodziłoby jednak o coś więcej niż tylko symbolikę.

Tylko ktoś bardzo delikatny i empatyczny mógłby powiedzieć, że lotnisko w Radomiu sobie nie radzi. Sytuacja jest jeszcze gorsza. Jacek Bereźnicki na łamach Bizbloga przytaczał twarde dane: od początku 2025 r. przez port przewinęło się niecałe 16 tys. osób. To mniej pasażerów niż średnio obsługuje krakowskie lotnisko. Tyle że dziennie.
Jak poinformował dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, w okresie styczeń–kwiecień port obsłużył 15 986 pasażerów, co oznacza spadek o 31 proc. względem tego samego okresu zeszłego roku. Jeszcze gorzej było w kwietniu – tylko 2541 pasażerów, czyli aż o 42 proc. mniej niż rok wcześniej.
Nie może być widoków na poprawę, skoro z lotniska realizowane jest jedno połączenie – do Rzymu.
W rozmowie z Rynkiem Lotniczym prezes Polskich Portów Lotniczych Łukasz Chaberski przyznaje, że wyniki lotniska w Radomiu „nie są zadowalające”. Prowadzone są rozmowy z nowymi przewoźnikami, ale problemem jest dostępność floty, „co może wpływać na decyzje o uruchamianiu nowych połączeń”.
Trwają też negocjacje z Ministerstwem Obrony Narodowej, by w Radomiu móc realizować nocne loty
Dzięki temu lotnisko stałoby się atrakcyjne „zwłaszcza dla operatorów czarterowych”.
- Radom ma potencjał, by stać się lotniskiem pierwszego wyboru dla całego południowego Mazowsza i województwa świętokrzyskiego – przekonuje szef PPL.
Jednak tego entuzjazmu nie podzielały władze Radomia. Chaberski zdradza, że obecnie prowadzone są rozmowy również z władzami woj. mazowieckiego oraz świętokrzyskiego. „Liczymy na współpracę z każdym samorządem, bo tylko wspólnymi siłami możemy zwiększyć potencjał tego lotniska” – przekonuje.
Na pytanie, czy w takim razie możliwe jest oderwanie się od Warszawy i nowa nazwa, np. lotnisko Kielce-Radom, Chaberski odpowiedział, że nie wyklucza żadnej możliwości.
Wszystko jest otwarte i analizujemy różne scenariusze rozwoju tego portu. Na ten moment najważniejsze jest, by skoncentrować się na budowie solidnej siatki połączeń i pozyskaniu przewoźników. (...) Zmiana nazwy może być jednym z elementów większej strategii, ale najpierw musimy wypracować ogólny konsensus co do kierunków rozwoju tego portu – powiedział Rynkowi Lotniczemu prezes PPL.
Nazwa Warszawa-Radom od początku dziwiła
Bizblog zauważał, że nadana na wyrost nazwa miała sugerować, że to coś więcej niż lotnisko regionalne, a zupełnie nowe lotnisko warszawskie. Tyle że – przekonywał Jacek Bereźnicki – równie dobrze moglibyśmy ochrzcić łódzki port, który również ma swoje problemy, mianem Warszawa-Łódź. Naciągane.
Mimo lokalnych animozji na linii Kielce-Radom, taka nazwa bardziej pasowałaby do regionu. Choć nie da się ukryć, że w obecnej sytuacji lotniska symbolika to najmniejszy problem. Z czego najwyraźniej prezes PPL zdaje sobie sprawę.
Czytaj też: