Oto nowy polski dron wojskowy. Jeździ, lata, strzela i ratuje rannych
Drony od dawna przestały być zabawkami dla entuzjastów technologii. Dziś są narzędziami, które decydują o przewadze operacyjnej w realnych warunkach walki – a nowy system „Kuna” to tego najlepszy przykład. Stworzony z myślą o wyzwaniach XXI wieku i na podstawie doświadczeń wojny w Ukrainie, ten zaawansowany duet: bezzałogowy pojazd lądowy Kuna i dron powietrzny Raven, to odpowiedź na realne potrzeby służb mundurowych i wojska. I to nie tylko na papierze – ten system faktycznie działa, a jego funkcjonalność robi wrażenie.

Za każdym innowacyjnym rozwiązaniem stoi konkretna potrzeba. W przypadku Kuny – potrzeba była bardzo wyraźna. Konflikt zbrojny w Ukrainie pokazał, jak kluczowa jest szybka, elastyczna i precyzyjna reakcja w terenie, często bez możliwości bezpośredniego udziału człowieka.
To właśnie wtedy rodziła się koncepcja systemu, który łączy dwa światy – ziemię i powietrze – w jedną, skoordynowaną całość. System stworzony został przez konsorcjum w składzie: Wojskowy Instytut Techniki Pancernej i Samochodowej (lider), Chema DS oraz Mista.

Gąsienicowy potwór z czujnikami
Kuna została zaprojektowana jako bezzałogowy pojazd lądowy, który może działać zarówno zdalnie, jak i w trybie autonomicznym. Jego rolą jest docieranie do trudno dostępnych miejsc, przewożenie sprzętu, rozpoznanie terenu, a nawet wspieranie działań w sytuacjach kryzysowych.
Dzięki specjalnym modułom może być szybko skonfigurowany pod konkretne zadanie – czy to patrol graniczny, transport humanitarny, czy operacja antyterrorystyczna. To jak mieć wielozadaniowego robota, którego można wysłać tam, gdzie człowiek mógłby nie wrócić.
Pojazd sam w sobie robi wrażenie. Gąsienicowy napęd zapewnia mu doskonałą mobilność w trudnym terenie – piasek, błoto, śnieg czy gruzowisko nie są dla niego przeszkodą. Wyposażony w czujniki LIDAR, kamery i inne systemy detekcji, Kuna potrafi samodzielnie analizować teren i unikać przeszkód.
Kuna może być uzbrojona w karabin maszynowy WKM-B kalibru 12,7 mm i rakiety przeciwpancerne, co zapewnia naprawdę potężna siłę ognia.

Co więcej – dron może być sterowany nie tylko z klasycznego stanowiska, ale również za pośrednictwem powietrznego drona Raven. I tutaj robi się naprawdę ciekawie.
Latający partner
Dron Raven to nie kolejny quadrocopter z supermarketu. To zaawansowana, autonomiczna platforma powietrzna, która nie tylko obserwuje, ale aktywnie wspiera działania lądowe. Może przenosić do 12 kg ładunku – od sprzętu medycznego po amunicję – i dostarczyć go dokładnie tam, gdzie potrzeba. Maksymalna masa startowa wynosi 24 kg, a zasięg sterowania sięga 15 km. To pozwala prowadzić misje poza zasięgiem wzroku operatora – w trybie BVLOS (Beyond Visual Line of Sight).
Raven jest szybki (do 45 km/h), wytrzymały (wytrzymuje podmuchy wiatru do 17 m/s), a w powietrzu utrzyma się przez około godzinę. Dzięki integracji z zaawansowanymi systemami nawigacyjnymi dron może działać nawet tam, gdzie zakłócany jest sygnał GPS – co, jak pokazuje wojna w Ukrainie, jest dziś standardem, a nie wyjątkiem.
Więcej na Spider's Web:
- Warmate 50 to najnowszy polski dron uderzeniowy. Bez problemu sięgnie Moskwy
- MQ-9 Reaper polują i zabijają. Oto najnowsze drony Wojska Polskiego
- Rewolucja w polskiej armii. Dron to nowy karabin, każdy żołnierz musi umieć latać
- Armia robotów będzie broniła Polski. Rząd ogłosił gigantyczny projekt wojskowy
Zintegrowana siła – jak współpracują Raven i Kuna?
Tutaj właśnie system Kuna pokazuje pełnię swoich możliwości. Raven prowadzi rozpoznanie z powietrza, przekazuje dane w czasie rzeczywistym, a nawet przejmuje funkcję „latającego przekaźnika”, umożliwiając zdalne sterowanie pojazdem Kuna z większej odległości.
To rozwiązanie nie tylko zwiększa zasięg operacyjny systemu, ale także pozwala na precyzyjne manewrowanie w warunkach, w których dostęp do klasycznych systemów komunikacji jest ograniczony lub wręcz niemożliwy.

To właśnie ta synergia – połączenie działań powietrznych i lądowych – sprawia, że system jest tak skuteczny. Żołnierz, operator czy funkcjonariusz nie musi być w centrum akcji, aby mieć pełną kontrolę nad sytuacją. System „myśli za człowieka”, analizuje otoczenie, omija przeszkody, planuje trasy i realizuje misje z chirurgiczną precyzją.
Od Ukrainy po Polskę – kto może korzystać z systemu?
System Kuna nie powstał w laboratorium oderwanym od rzeczywistości. To sprzęt testowany i rozwijany na podstawie realnych potrzeb – w szczególności przez Siły Specjalne Ukrainy. Ich doświadczenia, uwagi i analizy stały się fundamentem projektu. A teraz ta technologia trafia także do Polski – gdzie może służyć zarówno Wojsku Polskiemu, Wojskom Obrony Terytorialnej, jak i Straży Granicznej, Policji czy służbom ratowniczym.
System doskonale sprawdza się w walce z nielegalną migracją, akcjach antyterrorystycznych, w misjach rozpoznawczych, ale także w działaniach ratunkowych – choćby po katastrofach naturalnych. To uniwersalne narzędzie dla służb, które potrzebują czegoś więcej niż zwykłego drona czy pojazdu zdalnie sterowanego.
Technologia na miarę nowej ery – co dalej?
Wraz z postępującą automatyzacją i digitalizacją działań wojskowych, systemy takie jak Kuna staną się standardem. Już teraz integracja pojazdów lądowych i powietrznych z elementami sztucznej inteligencji, niezależnymi systemami nawigacyjnymi i modułową architekturą daje ogromne możliwości.
A pamiętajmy, że to dopiero początek – kolejne wersje tego typu systemów mogą być jeszcze bardziej autonomiczne, jeszcze lepiej dostosowane do konkretnych zadań.
System Kuna pokazuje, że współczesne pole walki nie kończy się na linii frontu – ono rozciąga się daleko poza horyzont, tam, gdzie sięgają zasięgi dronów, czujników i cyfrowych oczu.