Miasta muszą nauczyć się żyć ze zwierzętami. Teraz nie reagują i problem mają wszyscy
„Mamy ubrudzone chodniki w parku!” – skarżyli się mieszkańcy Przasnysza. Powód? Gawrony. Miasto chciało przegonić ptaki, ale teraz jest na to za późno.

„Z ogromnym żalem przyjęliśmy decyzję RDOŚ o braku możliwości realizacji usług sokolnika, który przegoniłby ptactwo z naszych parków miejskich i miejsc zieleni” – napisał na swoim facebookowym profilu Łukasz Chrostowski, burmistrz Przasnysza.
Miasto jak co roku występuje do RDOŚ o możliwość (wtedy pozwalają na to przepisy) na zdjęcie gniazd ptaków w Parku Miejskim oraz usługę sokolnika, który skutecznie odstrasza ptaki na zakładanie nowych gniazd w Parku. Powód - oczywisty - odchody ptaków, które praktycznie uniemożliwiają bezpieczne przejście przez ten teren - napisał.
Jak widać nie tylko odchody kormoranów wzbudzają emocje. Burmistrz zapowiada, że alejki będą czyszczone, ale mieszkańcy muszą uważać, co dzieje się nad ich głowami podczas spacerów. „Niestety nie możemy zagwarantować mieszkańcom bezpieczeństwa, które czyha z góry” – podkreślił włodarz.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie wydała komunikat w tej sprawie. Jak przekazano w oświadczeniu, miasto chciało rozwiązać problem, kiedy było na to już za późno. Wniosek obejmował okres, w którym podjęcie takich działań stanowiłoby zagrożenie dla populacji tego gatunku – podkreślono w piśmie.
Co więcej w 2024 r. odbyła się wizja terenowa, podczas której pracownicy RDOŚ w Warszawie przekazali szczegółowe wskazówki, w zakresie działań, jakie można podjąć, aby minimalizować sytuacje konfliktowe wynikające z obecności gawronów w mieście. Zgodnie bowiem z ustawą o ochronie przyrody w okresie od 16 października do końca lutego można bez zezwolenia usuwać gniazda z terenów zieleni, jeśli jest to podyktowane wymogami sanitarnymi lub kwestią bezpieczeństwa. Mimo to Miasto Przasnysz w okresie jesienno-zimowym nie podjęło działań, które ograniczyłyby obecność gawronów w terminie minimalizującym negatywny wpływ na populację tego gatunku.
W oświadczeniu RDOŚ czytamy, że w Przasnyszu chciano przepędzić gawrony w kwietniu. Tymczasem to czas „najwyższej aktywności tego gatunku w zakładaniu gniazd i przystępowaniu do lęgów”.
- Płoszenie w tym terminie wiązałoby się z dużym ryzykiem porzucenia lęgów, gatunku, którego populacja na przestrzeni ostatnich 15 lat zmalała o ponad 50%. Tym samym stanowiłoby to zagrożenie dla dziko występującej populacji gawrona. Należy także dodać, że płoszone byłyby także inne ptaki chronione, gdyż jest to okres aktywności rozrodczej większości gatunków występujących w naszym kraju – wyjaśnia RDOŚ.
Sami do tego doprowadziliśmy
W oświadczeniu pojawiła się kluczowa uwaga: „to działalność człowieka (zmiany w strukturze upraw, likwidowanie zadrzewień śródpolnych) spowodowały, że gawrony zaczęły przenosić się do miast”.
Właśnie na to zwracała uwagę w rozmowie ze Spider’s Web Karolina Skorb,
- Gawron jest gatunkiem europejskim, którego populacja najszybciej spada. Ptaki te najprawdopodobniej nie nadążają za zmianami klimatu, zbyt późno przystępując do rozrodu. Gdy lęgną się młode często jest już zbyt mało pokarmu, by je wykarmić. Ponadto zmiana w strukturze rolnej, tj. mniej preferowanych przez gawrony upraw zbóż jarych może znacząco wpływać na spadek liczebności tego gatunku Na Śląsku pozostało zaledwie kilka kolonii, podczas gdy 50 lat temu było ich znacznie więcej. A ornitolodzy zwracają uwagę, że populacja leci na łeb, na szyję w ciągu zaledwie ostatnich 10 lat. Jak pstryknięcie palcem – były i nie ma – mówiła.
Co w takim razie należy zrobić? RDOŚ apeluje:
Musimy nauczyć się współegzystować z tym gatunkiem, z jednej strony ograniczając sytuacje konfliktowe, a z drugiej dbając o zachowanie tego gatunku. Istnieją mechanizmy umożliwiające pogodzenie interesów człowieka z dobrem gatunku objętego ochroną, z których warto korzystać. Należy także pamiętać, że takie działania powinny być podjęte z wyprzedzeniem, aby nie doprowadzać do takiej sytuacji, jaka miała miejsce w Przasnyszu.
Ta uwaga dotyczy nie tylko gawronów. Coraz częściej miasta zamieszkują dzikie zwierzęta. Efektem są sytuacje, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni i nie jesteśmy na nie gotowi. Niestety można założyć, że do wypadków z udziałem saren może dochodzić częściej. Dziki już zadomowiły się na polskich osiedlach. Bywa, że niedźwiedzie zbliżają do szlaków. Trwa nagonka na wilki.
Wszystkie te sprawy łączy jedno – dzikie zwierzęta mają mniej przestrzeni dla siebie, więc muszą zbliżać się do człowieka. Z konieczności, ale i też tego, że przy człowieku wygodniej o pożywienie. Robert Maślak, komentując zachowanie niedźwiedzia, który wdrapał się na płot i wtargnął na grodzony teren, podkreślał, że niedźwiedź brunatny jest „oportunistą jedzeniowym”.
- Wystarczy raz, żeby skojarzył człowieka z jedzeniem, a kolejne udane próby utwierdzają go w przekonaniu, że w gospodarstwie kryje się łatwy łup – tłumaczył.
Tę kwestię poruszyła również Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w sprawie wilków. Zaapelowano, by unikać działań, które „zachęcają wilki do odwiedzania terenów zbudowanych lub zapewniają im pożywienie”. Mieszkańcy powinni zabezpieczać pojemniki na odpady przed dostępem zwierząt.
Niektórzy powiedzą, że to uciążliwe, niewygodne, „kiedyś tak nie było”. Tyle że próba brutalnego przegonienia dzikich zwierząt nie jest rozsądnym wyborem. Nie tylko dlatego, że chodzi o życie zwierząt, choć to moim zdaniem najważniejszy argument. Często takie próby są zwyczajnie nieskuteczne. Np. niedźwiedzie mogą zdążyć nauczyć młode podobnego zachowania. Będzie to więc zabawa w bardzo brutalną ciuciubabkę.
W przypadku wilków może działać to w drugą stronę. Gdy myśliwi zabiją parę rodzicielską, młody osobnik musi działać sam. Nie ma wiedzy, jak zdobywać pożywienie, gdzie i kiedy polować, więc kierując się koniecznością przeżycia, zbliża się do gospodarstw, gdzie może zabijać zwierzęta.
Musimy nauczyć się żyć z dzikimi zwierzętami, bo one już są obok nas. Im prędzej władze miast i gmin to zrozumieją, tym lepiej – uda się uniknąć niepotrzebnych działań, za to stworzy się rozwiązania chroniące zarówno zwierzęta, jak i ludzi.