Światowe media zachwyciły się robotem, który uczy młodzież. Ani nie uczy, ani nie jest robotem
Uczniowie jednego z gimnazjów w niemieckim Delmenhorst mieli okazję wziąć udział w dyskusji z robotem Captcha i poszerzyć swoją wiedzę dotyczącą robotów i AI. Media nazwały Captchę "nauczycielem przyszłości". Myliły się
17 grudnia w niemieckim mieście Delmenhorst w Dolnej Saksonii odbyła się nietypowa lekcja, którą poprowadził robot o nazwie Captcha stworzony przez firmę Hidoba Research z Hong Kongu. Lekcja miała formę debaty, w której Captcha pełnił rolę prowadzącego. W debacie, oprócz robota, brali udział także uczniowie gimnazjum Willms.
Tematy poruszane podczas debaty były skoncentrowane wokół robotów i sztucznej inteligencji, a uczniowie mieli okazje wypowiedzieć się o etyce AI czy tworzeniu dezinformacji. Choć nietypowa lekcja miała miejsce w Niemczech, odbywała się w języku angielskim.
Captcha to czatbot w ciele pragnącym być robotem
Wydarzenie wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Przede wszystkim dlatego, że amerykański CNN i kanadyjski Reuters opisały je jako lekcję, prezentując Captcha jako nauczyciela. Szybkie przeklikanie się przez źródła niemieckojęzyczne, takie jak choćby strona gimnazjum, wskazywały raczej na debatę (a to i tak duże słowo) niż lekcję.
Czepiam się słówek nie dlatego, że nie widzę wartości w debacie jako metodzie nauczania. Jest wręcz przeciwnie i uważam, że zajęcia w tego typu formule mogą być wartościowe. Problem polega na tym, że rola Captcha w całym wydarzeniu - przynajmniej na podstawie nagrań w internecie - sprowadzała się do przedstawiania kolejnych tematów dyskusji i zadawania pytań. Z tej perspektywy maszyna przypomina bardziej czatbota z funkcjami głosowymi pokroju ChatGPT Voice czy Gemini Live w korpusie naśladującym rzeźby sztuki nowoczesnej. Z całą pewnością to nie jest "robot nauczyciel", jak kreują go media.
Wątpliwości budzi również fakt mówienia przez Captchę po angielsku w niemieckiej szkole. Z jednej strony można tu wyciągnąć bardzo silne (a zarazem trochę zdziadziałe) argumenty o tym, że "młodzież ma okazję do ćwiczenia języka" i że "w Europie każdy nastolatek zna angielski". Z drugiej, ten język jest strzałem w stopę dla Hidoba Research.
Współczesna lingua franca to także najpopularniejszy język w zestawach danych do treningu AI - innymi słowy systemy sztucznej inteligencji uczą się języka angielskiego nie tylko najszybciej, ale także najlepiej ze wszystkich języków. A mimo to umiejętności językowe Captchy pozwalają mu na jedynie suche stanie i wypowiadanie monologów i pytań. Co byłoby do zaakceptowania gdyby nie fakt, że jeden z uczniów w rozmowie z CNN przyznał, że odczuwał brak kontaktu z robotem. Przypomnijmy przy tym, że jesteśmy na etapie, w którym rozmowa głosowa z ChatGPT pozwala nie tylko na przerywanie botowi, ale i dostosowywanie przez niego barwy głosu do sytuacji. ChatGPT potrafi mówić z entuzjazmem i spokojem, słowem naśladować ludzką komunikację.
Zdecydowanie jestem sobie w stanie wyobrazić, dlaczego wizyta maszyny w gimnazjum w Delmenhorst wywołała takie poruszenie. W końcu to niewielkie, powiatowe miasto, gdzie poza wypadkami samochodowymi, spłonięciem stodoły i śmiercią ze starości jednego z lokalnych przedsiębiorców de facto nic się nie dzieje. Dlatego sensacja, jaką mógł wzbudzić nietypowy gość jest zasadna, ale na poziomie lokalnych mediów. Gdy - wybaczcie kolokwializm - jarają się nią równocześnie Reuters i CNN, to coś jest nie tak.
Natomiast mam nieodparte wrażenie, że cała sytuacja zebrała więcej rozgłosu niż powinna i to tylko za sprawą faktu, że czatbot - którego "braci", dostępnych przez aplikacje i przeglądarki internetowe społeczność pedagogiczna niezbyt darzy sympatią - został "włożony" w szkielet robota. Trudno mi to ująć inaczej niż jako próbę przetopienia niesprzedanych czekoladowych Mikołajów w wielkanocne zajączki i sprzedania tego samego produktu w nowym papierku. Co gorsza, próbę sprzedania go w szkole.
Może zainteresować cię także: