Biedronka sięga po sprawdzony hit. Niektórzy myśleli, że to chwilowa moda
Dyskusje nt. tego, czy winyle to chwilowa moda, czy powrót na dobre, trwają od grubo ponad dziesięciu lat. Dyskutujący przez ten czas wcale nie doszli do porozumienia i jeszcze całkiem niedawno pojawiały się głosy, że szał minie, a bańka pęknie. I pod jednym względem warto było brać te przewidywania na serio. W końcu swego czasu winyle regularnie gościły w Biedronce, a od jakiegoś czasu w temacie było cicho.
Autor bloga kiedyplyta.pl w lipcu zauważył, że w pierwszej połowie 2024 r. Biedronka nie przygotowała żadnej oferty na płyty. Warto przy okazji dodać, że książki były stale dostępne, więc to nie tak, że sieć odpuściła sobie kulturę.
Brak bił po oczach, bo jak wynika z wyliczeń udostępnionych na portalu, w 2019 r. nowe muzyczne tytuły pojawiały się aż 19 razy, z czego 6 akcji dotyczyło winyli. 2022 przyniósł już „tylko” 12 ofert, na dodatek promocje w całości skupiały się na CD. „W 2023 roku Biedronka zafundowała nam zaledwie cztery wypady do ich sklepu – 3 oferty dotyczyły płyt CD, a pozostała 1 płyt winylowych” – podsumowywał autor bloga kiedyplyta.pl.
Biedronkowy trend był wyraźny. Teraz słuchacze mogą odetchnąć z ulgą
Po naprawdę długiej przerwie płyty winylowe znowu są w Biedronce. Ceny zaczynają się od 59,90 zł, są też płyty za 79,90 zł, a za najdroższe albumy trzeba zapłacić 99,90 zł. Co znajdziemy? Przekrój gatunkowy jest naprawdę spory, bo jest i klasyka polskiego rocka, i ścieżki dźwiękowe, i składanki, nie zabrakło też muzyki klasycznej. Dla każdego coś się pod choinkę wybierze.
Szacowanie popularności winyli na przykładzie Biedronki mogło wydawać się absurdalnym pomysłem. W końcu to tylko wycinek rynkowej rzeczywistości. Jednak symboliczny, bo płyty winylowe w tej sieci zawsze były trochę tańsze i dla wielu była to okazja, aby powiększyć domową kolekcję i nie aż tak bardzo uszczuplić budżet. Skoro jednak Biedronka odpuściła sobie takie promocje, można byłoby uznać, że szał minął. Kto miał kupować, ten już kupił, a czarne albumy wracają tam, skąd przyszły – do niszy. Trudno było lekceważyć fakt, że winylowe wydania zniknęły z tak ogólnodostępnego i powszechnego kanału sprzedaży.
Trendu spadkowego nie potwierdzają jednak liczby
Według danych ZPAV mamy do czynienia z kolejnym wzrostem sprzedaży – tym razem o 20,4 proc. Udostępnione jesienią statystyki wyłoniły jednak nowego istotnego gracza. Płyty CD w pierwszym półroczu odnotowały wzrost o 40,1 proc. Wygenerowały przychód na poziomie 48,7 mln zł i odpowiadają za 12,4 proc. rynku. To większa część niż udział winyli (7,3 proc.), które wypracowały 28,8 mln zł przychodu.
Zanim zaczniemy dywagować, czy CD to nowy winyl (odpowiadam już teraz: tak), warto zastanowić się nad teraźniejszością i przyszłością czarnego krążka. Widzimy jak na dłoni, że nośnik nie tylko stał się chwilową modą, tymczasowym gadżetem, którym warto się pochwalić, mieć na półce, ale niekoniecznie słuchać. Bo przecież nie da się ukryć, że w wielu przypadkach tak właśnie było. Dla sporej grupy słuchaczy winyl to jednak nie przelotna znajomość. Widać to choćby na przykładzie popularności giełd płytowych. Sprzedawcy wystawiają się w centrach handlowych, gdzie sprzedają zarówno stare, używane płyty, jak i nowości. Choć te w zdecydowanie mniejszych liczbach.
Nie da się uciec od tego snobistycznego akcentu kupowania płyt winylowych. Wydania dla kolekcjonerów potrafią kosztować krocie. Wydawcy wypuszczają limitowane edycje w zawrotnych cenach. Dochodzi do sytuacji, kiedy mniejsi nie mogą wytłoczyć swoich nagrań, bo tłocznie przyjmują tylko największych.
Jeśli spojrzymy na dział nowości w popularnej sieci, zobaczymy mnóstwo odgrzewanych kotletów
Nowe płyty winylowe to w znacznej większości reedycje starych albumów. Odświeża się niemal wszystko (w końcu żyjemy w przeszłości), a żeby nowe wydanie było bardziej atrakcyjne, płyty mają różne kolory.
Doskonale to rozumiem, bo i na mnie ta pułapka działa. Kiedy mój ulubiony artysta wypuścił reedycję albumu koncertowego, który i tak mam na płycie CD, od razu zamówiłem nowy krążek ze zmienioną okładką i masteringiem. Nową płytę Nicka Cave’a kupiłem w wersji przezroczystej, żeby wyjmując ją z opakowania i niosąc do gramofonu móc popatrzeć na coś innego. Albumu Komet zażyczyłem sobie w kolorze złota.
Potwierdzenie, że na winylu sprzedaje się to, co już dobrze znamy, znajdziemy też w zestawieniu ZPAV.
Najchętniej kupowanym winylem w roku 2023 był box zespołu Kult, przygotowany z okazji 41-lecia istnienia zespołu – XLI. Na miejscu drugim uplasował się album nagrany w 1999 r. przez zespół Myslovitz – Miłość w czasach popkultury. Miejsce trzecie rocznego zestawienia najpopularniejszych płyt winylowych należy do najnowszego wydawnictwa grupy Depeche Mode, zatytułowanego Memento Mori.
Nie da się ukryć, że widać pewną różnicę w zestawieniu z tym, co słuchane jest na platformach streamingowych. Chociaż podobieństwa się znajdą – i tu, i tu pojawia się choćby Billie Eilish, sanah czy Dawid Podsiadło.
Chociaż nie da się już mówić o boomie na winyle – jakkolwiek banalnie to nie brzmi, to już po prostu nasza rzeczywistość i codzienność, nośnik, z którego normalnie się korzysta – to jednak konsekwencje dawnej mody, która stała się powszechna, dalej są widoczne. Niektórzy mówią o zawłaszczeniu czarnego krążka przez największych. Poniekąd listy bestsellerów właśnie to potwierdzają. Ciągle wydaje się przede wszystkim dobrze znane hity, coś, co dobrze się sprzeda, bo to płyty, które warto mieć na półce. A w przypadku limitowanych wydań można potraktować je jako inwestycje, co budzi mój niemy sprzeciw.
Znajdziemy sporo dowodów potwierdzających tezę o zawłaszczeniu winyli, to jednak ciągle traktuję nośnik nieco romantycznie
Można śmiać się z tych wszystkich haseł o innej (lepszej!) jakości dźwięku, przyjemności z obcowania z dużą okładką, którą można podziwiać, obracać w rękach, snobistycznych kolekcjach zajmujących miejsce, ale… coś w tym jest. Kiedy więc słyszę nieco pogardliwe komentarze o modzie na winyle, przewracam oczami i w duchu nawołuję o rozejrzenie się. Znowu żyjemy w epoce czarnych płyt. I tak jak sam czasami narzekam, że ciągle sprzedaje się to samo, tak jednocześnie nie mogę pominąć małych sklepów, które wciąż funkcjonują i przyciągają, czy niezależnych wydawnictw, które też stawiają na winyl i pozwalają cieszyć się muzyką w ten sposób.