Starlink potajemnie na pokładzie okrętu wojennego. Marynarzom brakowało Netflixa
Na pokładzie amerykańskiego okrętu wojennego USS Manchester rozegrała się sytuacja rodem z najlepszych komedii. Okazało się, że tęskniąc za domowym internetem załoga postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. W tajemnicy przed dowództwem zamontowali na pokładzie terminal Starlink, by móc swobodnie przeglądać internet.
Nieoficjalna sieć otrzymała miano "Stinky" (Śmierdzący). Dzięki niej załoga mogła sprawdzać wyniki sportowe, kontaktować się z rodziną i nawet oglądać filmy. Brzmi jak niewinna zabawa, prawda? Jednak w przypadku wojskowego okrętu, gdzie obowiązuje ścisła dyscyplina i regulamin, takie działanie było poważnym wykroczeniem, które może narazić na szwank bezpieczeństwo całej załogi i okrętu.
Zrzutka na szybki internet
Na Starlinka zrzuciło się w sumie 16 starszych stopniem marynarzy. Był dość ekskluzywny klub dla podoficerów. Niżsi rangą marynarze nigdy nie mieli dostępu do tej sieci.
Za kupno zestawu Starlink zapłaciła organizatorka nielegalnego przedsięwzięcia, petty officer (brak odpowiednika w polskiej armii) Grisel Marrero, technik systemów informatycznych, oraz kilku jej wspólników. W sumie koszt Starlink High Performance Kit wyniósł 2800 dol. plus 1000 dol. miesięcznego abonamentu.
Po wyjściu w morze dowództwo okrętu wykryło nielegalną sieć, ale nie mogła znaleźć jej źródła. Przepytywano podejrzewanych, ale ci wszystkiego się wyparli. W międzyczasie Grisel Marrero, próbowała dodatkowo maskować istnienie nielegalnej sieci poprzez nadanie jej nazwy "drukarka", choć na okręcie nie ma ani jednej drukarki.
Antenę Starlink odkryto 18 sierpnia tego roku przez cywila instalującego na okręcie autoryzowany system komunikacji satelitarnej. Antena ukryta była wśród innych anten okrętu.
Więcej o Starlink przeczytasz na Spider`s Web:
Internetowy spisek
Kiedy odkryto antenę, członkowie załogi stojący za tym procederem kłamali, że nie wiedzieli o istnieniu terminalu. Posunęli się nawet do fałszowania dokumentów, sugerując, że mieli ograniczony dostęp do Starlinka jedynie w czasie, gdy statek był w porcie.
Ostatecznie cała sprawa się wydała, a Grisel Marrero i inni przyznali się do zorganizowania nielegalnej sieci na USS Manchester. Organizatorka tłumaczyła się, że poprzez dostęp do Netflixa, komunikatorów i serwisów społecznościowych, chciała poprawić morale załogi.
Dowództwo nie dało się jednak przekonać i sprawę potraktowało niezwykle poważnie. Osoby zamieszane w korzystanie ze Starlinka oskarżono o spisek, a Grisel Marrero zdegradowano.
Niebezpieczna zabawa
Uruchomienie tajnego zestawu do przesyłania szerokopasmowego Internetu na pokładzie okrętu bojowego może mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa. Gdy okręt jest w morzu dostęp do Internetu jest ograniczony, aby utrzymać przepustowość na potrzeby operacji wojskowych i zapewnić ochronę przed zagrożeniami cybernetycznymi.
Uruchomienie Starlinka na pokładzie okrętu wojennego może umożliwić jego lokalizację, śledzenie i zniszczenie. Poprzez zewnętrzną sieć można zainfekować sprzęt znajdujący się na pokładzie.
Ta historia pokazuje, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od dostępu do sieci. Nawet na pokładzie wojennego okrętu, w środku oceanu, ludzie pragną być online. Jednak warto pamiętać, że nie zawsze i wszędzie mamy prawo do nieograniczonego dostępu do internetu.