REKLAMA

Wstydliwe wyznanie: kocham walkę w Concord - najmocniej hejtowanej grze w 2024

Premiera Concord to jedno z bardziej żałosnych wydarzeń tego roku, w całej branży gier. Niemal nikt nie chce grać w klona Overwatch, podczas gdy ja… nie mogę się od niego oderwać.

Wstydliwe wyznanie: kocham walkę w Concord - najmocniej hejtowanej grze w 2024
REKLAMA

Jazda po Concord jest w modzie. Internauci wymieniają się grafikami pokazującymi, jak niewiele osób uruchamia ten tytuł na Steam, a także artykułami o tym, jak duża jest to finansowa wtopa. Wiele osób czuje personalną satysfakcję z tej porażki. Widzi bowiem w Concord ideowy taran, forsujący silnie lewicowe wartości takie jak inkluzywność oraz reprezentacja mniejszości.

REKLAMA

Nie są to spostrzeżenia urojone. Sam nazwałem Concord festiwalem LGBT w Harlemie, pisząc dla was wrażenia przedpremierowe. Bohaterowie they/them, niezwykle silna reprezentacja czarnoskórych czempionów, kompletny brak białych mężczyzn (Teo to Latynos) - tego nie da się nie widzieć. Pytanie, czy kogoś to razi. Mnie nie, bo twórczość ma to do siebie, że powinna być swobodna. Każdy twórca, także gier, powinien mieć okazję do realizacji wizji. Musi jednak liczyć się z tym, że komuś ta wizja się nie spodoba. Concord nie spodobał się natomiast baaardzo wielu graczom.

Dlatego jestem w mniejszości, bo mnie Concord niezwykle przypadł do gustu.

 class="wp-image-4870427"
 class="wp-image-4870430"

Nie z powodu postaci czy przekazu, ale tego co w grach wideo jest najważniejsze: czystej rozgrywki. Kontrowersyjna sieciowa strzelanina tak balansuje broniami palnymi, umiejętnościami oraz wytrzymałością czempionów, że idealnie trafia w moje subiektywne gusta. Bardzo podoba mi się to jakie jest w Concord tempo, jak wyrównane są starcia oraz jak drużynowa i kooperatywna potrafi być to produkcja.

Złośliwi nazywają tę grę Slowerwatch i doskonale to rozumiem. Concord faktycznie jest wolniejszy od większości sieciowych strzelanin i hero shooterów. Tyle tylko, że dla mnie to gigantyczna zaleta. Nigdy nie podobały mi się potyczki w stylu konsolowego Call of Duty, gdzie non stop musisz być w ruchu, bo inaczej ktoś wejdzie ci na plecy, a starcia przypominają pojedynek małp rzucających się sobie do gardeł.

Możecie nazywać mnie dziadkiem albo noskillem, ale tempo w Concord jest dla mnie idealne.

 class="wp-image-4870433"
 class="wp-image-4870436"

Rewelacyjne jest to, że większość pojedynków nie jest rozwiązywana w formule 1v1. Zamiast szarżować na oślep, warto poczekać na odradzających się członków drużyny. Potem taki zespół idzie niczym jedna linia, polując na rozdrobnionego rywala. Z kolei jeśli jesteś sam, warto wycofać się po apteczkę, zrobić kilka uników i poczekać na odsiecz. Taktyczny odwrót jest znacznie lepszy niż oddanie fraga przeciwnej drużynie.

Zdobycie skalpu w Concord to najczęściej drużynowa robota dwóch albo nawet trzech graczy. Rozumiem, że tak zbalansowana rozgrywka blokuje osoby o wysokich umiejętnościach, mające apetyt na wykazanie się, z K/D w Call of Duty regularnie wynoszącym 27/3. Tyle tylko, że mnie taka presja na bycie w górze tabeli nie pociąga już przynajmniej od dekady. Być może to starość, lecz wolę wolniejszą rozgrywkę, za to drużynową, z tym cudownym poczuciem, ze mój team uzupełnia się, jest świadom swoich pozycji i koordynuje działania. Być może dlatego mam tyle wbitych godzin w Rainbow Six Siege.

Concord na dwa gigantyczne problemy, ale żadnym z nich nie jest postać they/them.

 class="wp-image-4870439"
 class="wp-image-4870442"

Pierwszy fundamentalny problem tej gry to cena. Niezależnie, czy Concord zasługuje na 169 zl czy nie, na rynku jest zbyt wiele darmowej konkurencji. Overwatch 2, Paladins, Apex Legends, Valorant - wszystko to produkcje nie tylko darmowe, ale też stojące na niezłym bądź wysokim poziomie. Concord już na starcie nie miał lekko, a cenowa bariera tylko pogorszyła sprawę.

REKLAMA

Drugim gigantycznym problemem są grywalni bohaterowie. Nie kolor ich skóry ani nie ich płeć, ale to jak jałowe są to postaci i jak szybko zaczynają frustrować gracza powtarzającymi się, banalnymi dialogami. Kluczem do sukcesu hero shooterów jest kolekcja ciekawych, lubianych i przykuwających wzrok czempionów, dla których możemy zdobyć (bądź kupić) tonę ciekawych skórek i dodatków. Concord nie ma ani jednego, ani drugiego. Przeglądając skiny, widzę głównie nudne wariacje kolorystyczne. Słabizna.

Sumując te elementy, ale także niefortunne wypowiedzi producentów w mediach społecznościowych, nie dziwi mnie porażka Concord. O ile jednak wiele osób czuję z jej powodu satysfakcję, mnie jest trochę szkoda. Szkoda modelu walki, który idealnie trafia w moje gusta, ale został pogrzebany kilkoma fatalnymi decyzjami.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA