REKLAMA

Mówi, że poszedł do Biedronki i dostał krótki paragon. Sprawdziłem, czy to możliwe

Długi paragon z Biedronki stał się już memem, więc kiedy mój redakcyjny kolega dostał zaledwie wycinek, nie mógł ukryć zdziwienia. Biedronka tłumaczy, że zakupowa epopeja wyłaniająca się z drukarki ma sens. Dla klientów jest utrapieniem, bo muszą być nie tylko łowcami, ale i zbieraczami.

długie paragony
REKLAMA

Nieznośne długie paragony pojawiły się w Biedronce kilka miesięcy temu. Do dzisiaj są memem i niektórzy użytkownicy dziwią się, co potrafi wypluć z siebie kasa. Na TikToku osoba niskorosła mierząca 1 m 20 cm pokazała, że wydruk jest wyższy od niej.

REKLAMA

Mój redakcyjny kolega wprawił nas w osłupienie, kiedy opisał swoją historię z paragonem. Zrobił zakupy, zapłacił, spodziewał się tapety, a tymczasem z drukarki wyłonił się raptem 21 cm świstek. „Parsknąłem śmiechem” i trudno mu się dziwić, wszak nie do tego Biedronka przyzwyczaiła.

Być może teraz tęgie głowy w Biedronce będą zastanawiały się, gdzie doszło do tego niespodziewanego wydruku, obawiając się, że to jakaś grubsza awaria. Sam kolega ma za to rarytas. „Krótki paragon z Biedronki z 2024 r.” może być na portalach aukcyjnych niezłym białym krukiem, jak błędnie wydrukowany banknot czy okładka płyty.

Udałem się na testy, by sprawdzić, czy krótki paragon to jak wygrana na loterii, czy może coś, co wbrew pozorom zdarza się często

Niewykluczone, że internet przesadza. Owszem, od czasu do czasu zdarza się dłuższy paragon niż u biedronkowej konkurencji – jak w naszym teście aplikacji sklepowych:

…ale to wcale nie jest norma.

Niestety nie miałem szczęścia.

Kupiłem dwa jogurty i jedną bułkę. Mój paragon ma ok. 1 m. Podobny wydruk dostał inny redakcyjny kolega, który zaznaczył, że chce dostać e-paragon. Nic z tego, drukarka pracuje pełną parą.

Dlaczego? To, co dostajemy, to w zasadzie nie jest klasyczny wydruk podsumowujący zakupy. Wcześniej Biedronka zamieszczała komunikaty reklamowe, w ostatnich dniach dodaje zaś vouchery. I tak małe zakupy odblokowały mi dostęp do kodu zniżkowego za 10 zł, 15 zł i 25 zł przy zakupach za odpowiednio 99 zł, 149 zł i 249 zł.

Paragony, oprócz oczywistej ich roli, stanowią dla nas istotne narzędzie komunikacji - wykorzystujemy je najczęściej do informowania naszych klientów o najważniejszych promocjach, tych spożywczych, czy też tych w internetowym sklepie Biedronka Home, które pozwalają im na realne oszczędności. Drukujemy także vouchery na określoną wartość, które klienci mogą zrealizować na zakupy w naszych sklepach

– tłumaczy Biedronka w komunikacie przesłanym redakcji WP Finanse.

Odpowiedź sugeruje, że raczej należy spodziewać się kontynuacji tej filozofii. Ciekawe, co będzie dalej. Może Biedronka powinna drukować na paragonach mapy z zaznaczonymi sklepami. W końcu czasami nie zawsze można zrobić zakupy w swoim ulubionym markecie. Jesteście na obcym osiedlu, ale niczym się nie przejmujecie. Sięgacie do torby, wyciągacie paragony i już wiadomo, gdzie się udać.

„Wy narzekacie, a ja chętnie używam tych voucherów” – pisze jedna z osób komentujących filmik na TikToku

I faktycznie, nie da się ukryć, że minimum 10 zł zniżki za nic to kusząca oferta dla kogoś, kto regularnie robi większe zakupy.

To jednak ciekawy przykład tego, jak zmieniają się promocje.

Niedawno zwracałem uwagę, że trzeba stać się prawdziwym łowcą okazji. Przed wyjściem do sklepu nie wystarczy aktywować kuponu. Teraz trzeba go zdobyć, bo pojawiły się przecież ukryte promocje. Jesteśmy jak klienci sprzed kilku lat, którzy wycinali kupony z gazet. Teraz niby musimy je zeskanować, więc nożyczki nie są potrzebne, ale dodatkowa praca - jak najbardziej.

Bycie łowcą to za mało. Trzeba być zbieraczem. Podejrzewam, że większość osób nie zrobi od razu zakupów za określoną kwotę. Kupon – w moim przypadku – trzeba wykorzystać dziś lub jutro. Teoretycznie przed wyjściem do sklepu muszę zastanowić się, co kupić. Przygotowanie listy zakupów jest polecane, bo w ten sposób unika się nadmiarowych, spontanicznych wydatków, ale tu wpada inny argument. Trzeba wiedzieć, co kupić, żeby zabrać odpowiedni świstek.

W praktyce więc ten długi paragon po prostu wyląduje w torbie czy portfelu. Wiem, problemy pierwszego świata, ale jeśli ktoś naiwnie sądził, że technologie w postaci sklepowych aplikacji ułatwią zakupy w 2024 r. to srogo się rozczaruje. Co z tego, cwaniaku, że portfel dawno zastąpiłeś telefonem, w którym masz kartę płatniczą, dokumenty i karty programów lojalnościowych – powiedz lepiej, gdzie schowasz paragony? Miłośnicy tradycji wygrali.

To naprawdę uroczy paradoks. Z jednej strony mamy inteligentne sklepy, do których wchodzimy i dzieje się magia

Nie trzeba w nich niczego kasować czy płacić przy kasie, wszystko odbywa się automatycznie. Są nawet mądre kasy samoobsługowe: wystarczy wrzucić produkt, a on wie co to jest bez żadnego skanowania. A jednocześnie normą staje się, że do aktywowania promocji niezbędna jest nie tylko aplikacja (którą wcześniej trzeba przygotować poprzez aktywowanie odpowiedniego kuponu), ale jeszcze papierowy świstek.

„Nie podoba się to płać więcej” – ktoś powie. I poniekąd będzie miał rację, choć ja raczej uznam, że łatwo dał się wciągnąć w przedziwną grę wielkich sieci.

REKLAMA

To jednak wcale nie jest tak, że od długich paragonów łatwo się ucieknie.

Kasjerka na TikToku zwraca uwagę, że nawet jeżeli ktoś nie bierze paragonu, to ona i tak musi poczekać na wydruk. A kolejka rośnie. To samo jest przy kasie samoobsługowej. Mimo że moje zakupy były śmiesznie krótkie i szybkie, to proces trwał więcej niż powinien. Do kas samoobsługowych Polaków przyciągnął właśnie krótszy czas zakupów. Widocznie na świecie faktycznie musi być równowaga i teraz wszystko się wyrówna.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA