REKLAMA

Wielki test sklepowych aplikacji. Sprawdziliśmy, gdzie można najwięcej oszczędzić

Poszliśmy do sklepów i kupowaliśmy wyłącznie produkty, których niższą cenę gwarantowała aplikacja. Gdzie i jaki program oferował największe korzyści?

sklepowe aplikacje
REKLAMA

Zasady rywalizacji były proste. Wybierałem rzeczy, które tańsze były tylko dla użytkowników aplikacji. Budżet? 25 zł. Niby 20 zł było bardziej kuszące, bo stanowiło wyzwanie, ale koniec końców postawiliśmy na większy wybór. Co ciekawe limit okazał się i tak w niektórych sytuacjach przesadnie wysoki, co pokazuje, że nie zawsze ofert w aplikacji jest tak dużo, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać.

REKLAMA

Niektórzy już na tym etapie mogą zarzucić, że ranking nie będzie sprawiedliwy. I w zasadzie nie może być, bo promocje się od siebie różnią, sieci mają własne marki, których nie znajdziemy u innych. Choćby z tego powodu bezpośrednie porównanie nie jest możliwe. A przecież promocje są bardzo różnorodne – jednego tygodnia dany market może znacząco obniżyć cenę, by później było tak sobie. Tak, to prawda – być może gdybyśmy przeprowadzili plebiscyt w innym terminie zawartość koszyków mogłaby się różnić.

Nie brałem alkoholu, choć niewątpliwie oferty w stylu 10+10 sprawiały, że dałoby się zmieścić w limicie, a korzyści płynące z zestawu dla wielu byłyby pewnie nie do przecenienia. Z racji tego, że nie jem mięsa, nie znalazły się w koszyku takie wyroby. Ofert na wędliny, kiełbasy czy części kurczaka nie brakowało, więc pewnie łatwiej byłoby dołożyć coś do koszyka. Pewien subiektywizm musi jednak być.

Losowość sprawiła, że rywalizacja stała się ciekawsza. Pozwoliła ocenić różnorodność produktów dostępnych w promocji, szansę na ich dostanie (a to jak się okazało nie jest pewnikiem), a samo porównanie dało szansę zestawić działanie aplikacji. A niektóre oferują więcej opcji niż rozwiązania konkurencji.

Największe rozczarowanie: Biedronka

W dniu, kiedy robiłem zakupy, miałem naprawdę spory problem, żeby do koszyka włożyć coś, co spełniłoby założenia rywalizacji. Starając się mimo wszystko zapewnić wszystkim równe szanse, przyjąłem, że będę kupował nabiał, ogólnie coś do śniadania czy na kolację, a oprócz tego coś ekstra – jeśli będzie. Z zakupowych planów wyłączyłem mięso i rzeczy, których nie potrzebowałem, by zakupy były możliwie jak najbardziej naturalne.

Tu ucierpiała Biedronka szczególnie. W dniu zakupów aplikacja dawała dostęp do antyperspirantów w naprawdę niezłej cenie – ale akurat nie tej firmy, z której sam korzystam. Nie wykluczam jednak, że dla wielu to mogła być przyjemna promocja.

Paradoks polega na tym, że w Biedronce kupiłem niewiele, ale wydałem prawie że najwięcej. Skorzystałem z promocji „3 na 2” na soki i smoothie. Na każdym oszczędziłem łącznie 2 zł. Do tego doszła promocja na sery pleśniowe.

I to wszystko. Chciałem jeszcze wziąć ser 0,5 kg za 9,99 zł, ale… nie było. Łącznie wydałem 27,58 zł, więc nieznacznie przekroczyłem limit. Oszczędziłem 11,80 zł dzięki rabatom w aplikacji. Praktyczność zakupów: 5/10. Niby fajne, ale żeby specjalnie się fatygować? Z drugiej strony zaoszczędzona kwota robi wrażenie. Ocenić Biedronkę trudno, ale spodziewałem się czegoś więcej, stąd to rozczarowanie. Poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. I nawet jeśli zgodzimy się, że udało się doskoczyć, to w stylu budzącym pewne wątpliwości.

Nagroda specjalna - najdłuższy paragon:

Najtańsze zakupy: Lidl

Wydałem o wiele poniżej limitu. Trochę podobnie jak w Biedronce – nie miałem już czego brać. Polowałem na ser 1+1 (łącznie wyszłoby 600 g) za 9,99 zł, ale również zdążył się wyprzedać. Mogłem troszkę podciągnąć cenę, kupując więcej warzyw na wagę, ale zachowywałem się tak, jak robię podczas codziennych zakupów: brałem tyle, ile zawsze.

W Lidlu wydałem… 9,74 zł. W pamięci możemy mieć ser za 10 zł i ewentualnie dodać go do wirtualnego rachunku. W przypadku Biedronki, gdyby jednak znalazł się na półce, musiałbym wówczas zrezygnować z pleśniowych, żeby zmieścić się w limicie. W Lidlu nie byłoby to kłopotem.

Ostatecznie kupiłem jednego bakłażana (3,09 zł oszczędności, 50 proc. taniej), ziemniaki wczesne, jogurty skyr (1+1) oraz wafelek. Plus za praktyczne zakupy: coś na obiad, coś na przekąskę, coś na śniadanie i kolację. A jakby doszedł ten ser to Lidl mógłby być faworytem do wygranej.

Najdziwniejsze zakupy: Carrefour

Różnorodność ofert, do których dostęp daje Carrefour, naprawdę zaskakuje. W chwili pisania tekstu w zakładce kupony znajdziemy m.in. margaryny (i to nie od jednego, a od różnych producentów), wegański zamiennik masła, kawy, maszynki do golenia, napój w puszce, skarpety męskie, komplet pościeli czy wodę w 5l baniaku.

Równie różnorodnie było kiedy robiłem zakupy, choć oprócz syropów czy ciastek znalazły się też akcesoria kuchenne i sporo droższych rzeczy. Ostatecznie postawiłem na mini herbatniki, cukierki, sok jabłkowy i mąkę, która przecież zawsze się przydaje. Zapłaciłem 15,11 zł – znowu dużo poniżej limitu. Oszczędności były jednak niewielkie – na cukierkach 1 zł, na soku 94 gr, na mące 77 gr, a na ciasteczkach 50 gr. Łącznie rabat wyniósł 3,21 zł.

Trzeba jednak Carrefourowi oddać, że okazji do oszczędzania jest więcej. W weekendy użytkownicy aplikacji za wszystko płacą -10 proc. mniej. Program pozwala na zbieranie naklejek, które potem można wymieniać na kolejne promocje.

Jeżeli chodzi o ekstra funkcje aplikacji to wymienić należy Scan&Go, pozwalające na szybkie opłacenie produktów wkładanych do koszyka. Jest też klasyka: skaner produktów i lista zakupów.

Dużym zaskoczeniem w samym sklepie były kasy samoobsługowe. Wyglądały na sprzęty z innej epoki – działały wolno, styl przypominał komputery z lat 90. Być może to zacofanie tylko mojego sklepu, a być może taki już urok tej sieci. I to pewnie też sprawiło, że moja ocena zakupów jest dość… zdystansowana.

W porównaniu z innymi konkurentami aplikacja Mój Carrefour to prawdziwy zakupowy kombajn. Tylko raczej dla kogoś, kto jest stałym klientem sieci. Mimo wszystko program nie zachęca mnie, bym wskoczył na rower i specjalnie jechał na zakupy do Carrefoura. Musiałbym regularnie śledzić aplikację, mając w pamięci, że zakupy na kasie były specyficznym doświadczeniem, co wciąż dodatkowo zniechęca mnie do wizyty.

Urocze podsumowanie graficzne, ale liczbowo coś się nie zgadza

Na plus Carrefoura zaliczyć można to, że karta seniora daje dostęp do tych samych zniżek, co aplikacja.

Najbardziej praktyczne zakupy: Kaufland

Promocja 3 za 2 na makarony, ręcznik papierowy, serek puszysty i ser żółty – za to wszystko zapłaciłem w Kauflandzie 20,76 zł, oszczędzając 10,12 zł.

Oferty z Kaufland Card są bardzo różnorodne. Np. wciąż można kupić miski na pranie, duży ketchup czy komplet misek i karmę dla kotów. Trochę jak w Carrefourze, ale z większym naciskiem na zwykłe, codzienne zakupy. Obok promocji na plecak jest zniżka na mleko. Albo 33 proc. zniżka na ptasie mleczko 2+1, dzięki czemu za całość płaci się 33,98 zł, a nie 50,97 zł.

W Kauflandzie zbiera się również punkty, które potem wymienia na nagrody w postaci dodatkowych promocji. Są też bonusy od partnerów, np. zniżka na przejazd Uberem czy Flixbusem albo rabaty na pierwsze zamówienia z Uber Eats.

Kaufland pozwala także na samodzielne skanowanie produktów za sprawą funkcji K-Scan. Więcej pisał o niej Szymon:

Największe zaskoczenie: Delikatesy Centrum

Teoretycznie w Delikatesach Centrum skorzystać można z promocji nie mając aplikacji sklepu, a programy Biedronki bądź Lidla. Tak, można zeskanować Moją Biedronkę bądź Lidl Plusa, by np. teraz mieć tańsze lody czy płyn do płukania.

Już tego typu promocje sprawiają, że Delikatesy Centrum stają się ciekawą alternatywą – szczególnie dla kogoś, kto miał sklep w bliskiej okolicy, ale wolał kupować w Biedronce czy Lildlu korzystając z tamtejszych zniżek bądź nie chciał zapychać telefonu kolejnymi programami.

Duże podobieństwo do aplikacji Biedronki

Co najważniejsze promocje w Delikatesach Centrum zaskoczyły mnie różnorodnością i sporym wyborem. Ostatecznie wybór padł na dwa sery salami (1,80 zł oszczędności na każdym), ketchup, pomidory, banany, serki wiejskie i jogurty skyr. Łącznie zapłaciłem 30,27 zł, oszczędzając przy tym 10,16 zł. A tak naprawdę mógłbym wydać jeszcze więcej i zastanawiać się, co odłożyć, gdyby w moim sklepie nie zabrakło pomidorów z puszki.

Dużo promocji. Szeroki wybór. Możliwość zeskanowania aplikacji konkurencji, żeby skorzystać z obniżek. Czytelna, wygodna aplikacja. Kupiłem dużo, oszczędziłem sporo – wygrany może być tylko jeden.

Ogólny wniosek jest jasny: kto nie korzysta z aplikacji, ten sporo traci

Czasami są to niewielkie oszczędności, innym razem naprawdę spore – i to przy zakupach codziennych, dotyczących produktów, z których wielu często korzysta. To jednak rodzi poważną wątpliwość, co z osobami, które z różnych powodów takich programów nie instalują. Carrefour zauważył słusznie, że może dotyczyć to seniorów. W ich sytuacji strach przed technologią oznacza finansowe straty. Ktoś powie, że to tylko 3 zł albo 10 zł, ale jeśli pomnożymy to przez liczbę zakupów w miesiącu to już uzbiera się większa kwota. A dla niektórych każda złotówka ma znaczenie.

Jeżeli chodzi o wyświetlanie oszczędności, to najlepsze podsumowania robią Delikatesy Centrum i Biedronka – czarno na białym widać, ile zaoszczędziliśmy. Nie tylko na danym produkcie, ale też łącznie. Podoba mi się, że Lidl pokazuje również opis konkretnej promocji, jednak szkoda, że nie ma podliczenia obniżek. Jeżeli ktoś chciałby prowadzić domowe porównanie i oszacować, w którym sklepie ile oszczędza, to nie da się ukryć, że trochę Lidl Plus to utrudnia.

Bardzo czytelne i jasne podsumowanie zniżek w aplikacji Delikatesy Centrum
REKLAMA

O ile spodziewałem się, że w przypadku Lidla oraz Biedronki decydować będzie dyspozycja dnia, tak zaskakuje mnie wynik Kauflandu i Delikatesów Centrum. Aplikacja faktycznie może stanowić dodatkowy bodziec, aby zrobić zakupy w tych sklepach. Nie oznacza to, że nie ma sensu chodzić z aplikacją do Lidla czy Biedronki - sam zauważam, że czasami oszczędzam więcej, a czasami mniej. Jest to bardziej miły dodatek w postaci zniżki niż coś, co wpływa na wybór, gdzie pójdę. Test zmienił moje podejście i każe szerzej spoglądać także na Kaufland i Delikatesy Centrum - bo tam naprawdę może się solidnie opłacać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA