REKLAMA

Kilkuletnie dzieci pracują jak dorośli. Jedni mówią o zaradności, drudzy o wyzysku

Kiedy internet kłóci się, czy sprzedawanie lemoniady przez kilkuletnich uczniów na wakacjach jest etyczne, duże platformy z otwartymi ramionami przyjmują młodych twórców i pracowników. Praca niepełnoletnich przestaje być tematem do dyskusji – jest rzeczywistością.

praca dzieci
REKLAMA

To już powoli nowa letnia tradycja. Na widok dzieci sprzedających np. lemoniadę na osiedlu albo wykonane przez siebie przedmioty, niektórzy przyklaskują ich zaradności i przedsiębiorczości, dając rozgłos w mediach społecznościowych i zachęcając do zakupów. Co dla jednych jest godną pochwały inicjatywą pozwalającą dorobić dzieciakom w wakacje, dla innych nie jest niczym radosnym. Wręcz przeciwnie: uważają, że dzieciństwo powinno być czasem beztroski, a przerwa od szkoły wykorzystana na odpoczynek, rozwijanie pasji czy nawet pożyteczną nudę. Zderzają się ze sobą dwie wizje światopoglądowe, więc nic dziwnego, że w komentarzach jest gorąco.

REKLAMA

Niedawno oliwy do ognia dodał jeden z nieco kontrowersyjnych biznesowych influencerów, opisując swoją metodę nauczania szacunku do pieniądza. Otóż pociechy mogą kupić sobie gofra, loda albo inną wakacyjną pamiątkę, ale mogą też z zakupu zrezygnować. Jeśli powstrzymają pokusę, wówczas otrzymują równowartość tej kwoty. Lekcja oszczędzania wywołała sporo emocji, bo dla wielu było to zabieranie szansy na drobną wakacyjną radość i generowanie wspólnych wspomnień z wakacji. W tym scenariuszu urlop to czas wyrzeczeń. Faktycznie trochę przykre.

Kiedy w sieci trwa debata na temat nauczania przedsiębiorczości młodych i kiedy powinno zacząć się pracę (oraz jaką), mniej wątpliwości mają firmy technologiczne. Dla nich sprawa jest jasna: czas to pieniądz, więc im szybciej ktoś zacznie, tym lepiej. Rzecz jasna dla danej korporacji.

Na ulicy minął mnie dostawca jedzenia na rowerze. Nie mam wielkiego doświadczenia w ocenie wieku, przyznaję, ale mógłbym założyć się o mocne 2 zł, że nie miał ukończonych 18 lat. Moja ewentualna pomyłka nie byłaby aż tak wielkim błędem – są już u nas firmy, które w odróżnieniu od takich platform jak Glovo czy Pyszne pozwalają na pracę osobom, które nie muszą być pełnoletnie. Wystarczy, że skończą 16 lat.

I co w tym dziwnego – można powiedzieć – skoro nawet polskie prawo pozwala na zatrudnianie tzw. pracowników młodocianych

Czyli osób, które ukończyły 15 lat, ale jeszcze nie są pełnoletnie. Warunkiem jest skończenie co najmniej ośmioletniej szkoły podstawowej i świadectwo lekarskie, że praca danego rodzaju nie zagraża ich zdrowiu.

Sęk w tym, że praca dostawcy jedzenia szczególnie latem bywa bardzo wyczerpująca. O szczegółach pisał w reportażu Spider’s Web+ Marek Szymaniak:

Rowerowi kurierzy stoją latem przed trudnym wyborem. Mogą albo jeździć w nieludzkim upale i ryzykować zdrowie, albo nie jeździć i tracić środki do życia. – Klienci siedzą w klimie, klikają "zamów" i nie przejmują się naszym losem. A restauratorzy prędzej wystawią miskę wody dla psa niż dla kuriera – komentuje jeden z dostawców.

  – Aplikacje nie mają żadnej polityki ograniczania nadmiernej liczby pracowników. Jest im to na rękę, bo mogą proponować nawet niższe stawki, a chętni do pracy i tak się znajdą. Jak jedni zrezygnują, to w zapasie jest kolejka "rezerwowych" chętnych – mówił jeden z regularnych dostawców.

A inny dodawał:

Nie jest tak, że w upale aplikacja ma więcej litości i zwiększa czas na dostawę. Albo płaci więcej, abyśmy mogli robić mniej zleceń. Tu nic się nie zmienia, trzeba więc jechać jak najszybciej – mówi Mariusz i dodaje, że presja jest duża, bo często zdarza się, że na odbiór zamówienia trzeba nawet kilkadziesiąt minut czekać w restauracji.

Barbara Surdykowska, prawniczka i ekspertka Rady Dialogu Społecznego z ramienia NSZZ Solidarność, zwracała uwagę, że nie istnieją żadne przepisy, które gwarantowałyby kurierom bezpieczeństwo czy prawo do odpoczynku.

- Ci ludzie nie mają żadnej ochrony. Nikt nie kontroluje ich stanu zdrowia, czy mogą pracować w takich warunkach. Zwracamy na ten problem od lat, ale ze strony rządu, ustawodawców nie ma żadnego postępu – komentowała ekspertka.

I właśnie w taki świat wpuszczamy dziś 16 latków.

Jasne, ktoś powie, że kiedyś wcale nie było lepiej. I pracowało się w upale roznosząc ulotki, zbierając owoce czy pomagając rodzicom na wsi. To prawda. Tyle że istnienie problemu od dawna nie oznacza, że nie należy nic z tym nie robić.

My idziemy wręcz w drugą stronę – praca młodych jest nie tylko normalizowana, ale obniża się też akceptowany wiek.

Młoda dziennikarka na Tiktoku obrazuje problem

Niedawno internet żył sprawą nieprzyjemnie potraktowanej młodej tiktokerki. Twórczyni przepytuje polityków i nagrania wrzuca na swój tiktokowy profil. Nie udało się przeprowadzić rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim. Wielu komentujących oburzyło zachowanie byłego premiera, który protekcjonalnie potraktował dziecko.

Mniej przebijały się głosy zwracające uwagę na to, że 10-11 lat to zdecydowanie za mało, aby prowadzić swój kanał na TikToku czy YouTubie. W tym przypadku odbywa się to za zgodą i przy pomocy rodziców, ale… to nie do końca wyjaśnia i zamyka temat. W końcu sam TikTok ma dość konkretne stanowisko:

Jeśli uznamy, że nasz użytkownik ma mniej niż 13 lat (lub mniej niż 14 lat w Indonezji, Quebecu i Korei Południowej), zablokujemy jego konto. Istnieje możliwość odwołania od tej decyzji. Jeśli jesteś rodzicem, opiekunem lub zaufaną osobą dorosłą odpowiedzialną za nastolatka, którego konto zablokowaliśmy, może on poprosić Cię o pomoc w złożeniu odwołania.

Rok temu TikTok zdecydował się wprowadzić w Polsce limit polegający na tym, że osoby poniżej 18 roku życia mogą korzystać dziennie przez 60 min z aplikacji. „Nowe funkcjonalności mają pomóc najmłodszym użytkownikom utrzymać równowagę między życiem realnym a cyfrowym” – wyjaśniono.

Zdajemy sobie sprawę, że nastolatki zazwyczaj wymagają dodatkowego wsparcia, gdy zaczynają samodzielnie odkrywać świat online i bierzemy pod uwagę ich wyjątkowe potrzeby rozwojowe. Podejmując decyzję, jak długo pozwolić najmłodszym użytkownikom korzystać na co dzień z TikToka, bazowaliśmy na aktualnych badaniach akademickich, a dodatkowo współpracowaliśmy z ekspertami z Digital Wellness Lab w Boston Children's Hospital

- mówił Piotr Żaczko, Manager Komunikacji TikToka w Europie Środkowej.

Z jednej strony TikTok zdaje sobie sprawę z problemu (i bardzo słusznie), ale z drugiej funkcjonować może konto dziecka niemającego 13 lat. Dlaczego? W tym przypadku w rzeczywistości prowadzą go rodzice. To oni mają „władzę” nad profilem, choć oczywiście główną aktorką jest młoda dziennikarka.

Ojciec dziewczyny w rozmowie z zawszepomorze.pl przyznał, że na konto przychodzą wiadomości, w których pojawiły się „zachęty do popełnienia samobójstwa i wyzwiska”. Występująca przed kamerą nie czyta komentarzy, nie ma też wiedzy na temat liczby wyświetleń.

Jestem świadomy, że kiedy pójdzie do liceum i dostanie smartfona, zapewne natrafi na niektóre z tych komentarzy. Wiem też, że jej koleżanki mają konto na TikToku i mogą jej to pokazać. Dlatego od samego początku jest przygotowana, że jest coś takiego jak hejt, i wie, że prędzej czy później będzie miała z tym kontakt. Rodzic musi pokazać dziecku, jak się reaguje na wrogie i agresywne komentarze. Proszę postawić się w sytuacji dzieci, które dostają na Pierwszą Komunię iPhona, zakładają TikToka i otrzymają wiadomości, o których rodzice nie wiedzą. Ściek obecny w sieci powinien przerażać społeczeństwo.

Dlatego, zdaniem ojca, dziewczyna „przeciera szlaki” i pokazuje, że w internecie można robić też rzeczy pozytywne

Z jednej strony to prawda, ale z drugiej to wciąż młoda osoba, której praca przede wszystkim cieszy wideoplatformy, bo generuje wyświetlenia, komentarze i zainteresowanie. A to wszystko dzięki działaniom osoby, która nie ukończyła 13 lat i formalnie nie powinna z tych platform nawet korzystać. Czy rzeczywiście w jej ślady muszą iść rówieśnicy, a nawet osoby młodsze?

REKLAMA

Odpowiedź nie jest łatwa i pewnie każdy z rodziców odpowie inaczej. Mniej problemów mają z tym rzecz jasna internetowe platformy – każdy kolejny twórca generujący wyświetlenia jest na wagę złota. A że są to coraz młodsze osoby? Co z tego.

W ostatnich latach głośno było o szkodliwym wpływie mediów społecznościowych na młodych ludzi. Mamy dowody na to, że korzystają z telefonów zbyt długo, co wpływa na ich sen czy wyniki w szkole. Świadomość niby rośnie, a jednocześnie "po cichu", bez większego oburzenia, coraz młodsi mogą zakładać konta w aplikacjach umożliwiających dostarczanie jedzenia czy tworzyć filmiki. Nie ma wątpliwości, kto na tym korzysta. I kto na tym traci - młodzi, których młodość przeznaczana jest na pracę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA