Spiekota kuriera. "Nawet dla psa jest miska wody"

Rowerowi kurierzy stoją latem przed trudnym wyborem. Mogą albo jeździć w nieludzkim upale i ryzykować zdrowie, albo nie jeździć i tracić środki do życia. – Klienci siedzą w klimie, klikają "zamów" i nie przejmują się naszym losem. A restauratorzy prędzej wystawią miskę wody dla psa niż dla kuriera – komentuje jeden z dostawców.

Glovo, Uber, Bolt, Pyszne - praca latem

Żar leje się z nieba. Słońce w pełni i od kilku godzin niemal ani jednej chmurki. Nagrzany beton odbija ciepło i wydaje się aż skwierczeć. Niewielkie wytchnienie niczym pustynna oaza daje wąski cień rzucany przez dach restauracji. Pod nim przed spiekotą chroni się kilku mężczyzn. Kilku kolejnych czeka wewnątrz oferującego fast foody lokalu. Tam działa klimatyzacja, a temperatura jest niższa nawet o kilkanaście stopni.

– Zmieniamy się, bo wszyscy na raz się tam nie zmieścimy. Kiedy jest nas za dużo, to wypraszają wszystkich, bo straszymy klientów, którzy chcą zjeść w spokoju. Nie chcą, żeby spocony gość w kasku sapał im nad talerzem. Ja to rozumiem, cieszę się, że w ogóle jest miejsce, gdzie można się schłodzić. Ile czekam na swoją kolej? Różnie, to zależy od pory dnia. Czasem kilkanaście minut, a czasem i godzinę. Ale bywa też, że ktoś dostaje zlecenie i jedzie, wtedy miejsce w chłodzie zwalnia się szybciej – mówi Andrzej, rowerowy kurier pracujący drugi rok dla platform do zamawiania jedzenia przez aplikację mobilną.

Kiedy rozmawiamy na początku lipca, przez Europę przechodzi fala morderczych upałów. Na południu kontynentu panują nieludzkie warunki. We Włoszech temperatury zbliżają się do 50 stopni Celsjusza. A słupki rtęci zatrzymujące się powyżej 40 stopni Celsjusza stały się codziennością w Hiszpanii czy Grecji.

Fot. viewimage / Shutterstock.com

Ale afrykańska fala upałów dociera też do Polski. Wiedzą to zwłaszcza mieszkańcy miast. Tam odczuwalna temperatura jest jeszcze wyższa. To efekt tzw. miejskiej wyspy ciepła. W obszarach miejskich gęstość zabudowy jest wysoka, a powierzchnie dużo szczelniej pokryte są asfaltowymi ulicami, betonowymi chodnikami, parkingami i budynkami. Cała ta infrastruktura nie tylko nagrzewa się, ale nocą dłużej oddaje ciepło, przez co temperatury przez dłuższy czas są wyższe. W efekcie mieszkańcom trudniej o wieczorną ulgę od upału.

Czekając na zlecenie

Trudniej też pracować fizycznie, kiedy tak długo jest bardzo ciepło. Doskonale wie o tym Hubert z Warszawy, który od trzech lat pracuje jako rowerowy kurier. W tym czasie miał kilka miesięcy przerwy, zmieniał też aplikacje, więc, jak mówi, ma szeroki pogląd na warunki pracy takich jak on.

Latem, owszem, przeszkadza mu upał, bo każdy przejechany w słońcu kilometr kosztuje więcej wysiłku. A pierwsze zamówienia napływają około południa, czyli w najgorętszej porze dnia. – Mamy więc wybór: jeździć w tym skwarze i ryzykować zdrowie albo nie jeździć i nie zarabiać. Klientów, którzy wygodnie siedzą w klimatyzowanym biurze czy domu i klikają "zamów", nie obchodzi nasz los – mówi Hubert.

Ale latem przeszkadza mu też coś jeszcze. A mianowicie: czekanie. Czekanie na zlecenie, bo tych w letnich miesiącach jest dużo mniej. To efekt prostej kalkulacji. Do jeżdżących na stałe kurierów w wakacje dołączają sezonowi, czyli mający dużo czasu studenci czy uczniowie. Chcą dorobić, ale tort zamówień trzeba dzielić na większą ilość kurierów, więc zarobki się kurczą. – Latem jest cienko. Zarabiam około jedną trzecią mniej niż w innych miesiącach, bo rośnie podaż pracowników – przyznaje Hubert.

Potwierdza to Mariusz, rowerowy kurier z Torunia, który jeździ dla Glovo. – Zarobki są marne. Zaraz prześlę screen, bo ja nie mam nic do ukrycia – mówi Mariusz. I faktycznie, po chwili dostaję jego rozliczenie za ostatnie 2 tygodnie na kwotę 833 złotych brutto. – A od tego trzeba jeszcze odjąć podatki, prowizję partnera i tak dalej. Zostają grosze i to przecież za ciężką pracę, w deszczu, upale. Mówimy o tym głośno, ale nikogo to nie obchodzi. Nawet kurierów, którzy nie chcą się temu przeciwstawić. Niestety, tu każdy jest ofiarą własnego losu – dodaje.

– Aplikacje nie mają żadnej polityki ograniczania nadmiernej liczby pracowników. Jest im to na rękę, bo mogą proponować nawet niższe stawki, a chętni do pracy i tak się znajdą. Jak jedni zrezygnują, to w zapasie jest kolejka "rezerwowych" chętnych – wtóruje mu Hubert.

Nierzadko bywa więc, że kurierzy godzinowo pracują dłużej, ale zarabiają mniej. Jak to możliwe? Większość aplikacji (wyjątkiem jest Pyszne.pl, o czym za chwilę) nie płaci kurierom za gotowość do pracy, a tylko za zrealizowane dostawy. Nie jest jednak tak, że pracownicy mogą w tym czasie zająć się czymś innym. Muszą być "dostępni", choć nie dostają za to wynagrodzenia, bo w każdej chwili mogą jednak dostać zlecenie i wówczas muszą natychmiast je zrealizować. Jeśli odmówią, odbije się to na ich ocenie, a w konsekwencji możliwości dalszej pracy dla aplikacji.

Wyjaśnia to Mariusz. Tłumaczy, że aby móc realizować zlecenia w Glovo, trzeba "zaklepać" tzw. sloty, czyli bloki czasowe pracy poprzez tę platformę. Ale to nie gwarantuje wynagrodzenia.

– To sloteria – śmieje się gorzko Mariusz. Nawet jak uda się zarezerwować sloty, a to przy tej liczbie kurierów nie jest proste, to nie znaczy, że będą zlecenia. – Są dni, że się zarobi więcej, ale często jest tak, że więcej się czeka na zamówienie, niż jeździ. Często nawet po kilka godzin dziennie nic się nie robi. To znaczy robi się: czeka, ale nikt za to czekanie nie płaci. A nie wolno nie czekać, bo jak pojawi się zlecenie, to trzeba jechać. Odmowa to niższa ocena, a niższa ocena to brak możliwości rezerwacji nowych slotów albo mniejsza szansa na to, aby zarezerwować te lepsze, bardziej dochodowe bloki czasowe – dodaje.

Aplikacja nie ma litości

Andrzej z Warszawy dorzuca, że dla firm to komfortowa sytuacja. Latem mają tysiące osób gotowych do pracy, którym nie trzeba płacić, ale już ich obecność wpływa na zarobki reszty.

– Tych aplikacji to nic nie kosztuje, więc nawet nie pracując, ci kurierzy działają na ich korzyść. A sobie i reszcie strzelają w stopę, bo często muszą być dostępni nawet przez kilkanaście godzin dziennie, a faktycznie zarabiają tylko przez kilka. Wystarczy się rozejrzeć, ilu kierowców i kurierów rowerowych koczuje przy McDonald'sach czy KFC, gdzie jest darmowa klimatyzacja albo godzinami okupuje zacienione ławki pod galeriami handlowymi. Chowają się tam przed słońcem i czekają na zamówienie, bo aby na nie liczyć, muszą być w pobliżu, a nie w swoim domu – mówi Andrzej.

– To codzienność. Siedzimy w grupach, z tymi ogromnymi plecakami. Wszyscy gapią się w ekran telefonu, modląc się, aby coś wpadło. Czasem, tak czekając, czuję się jak wariat – przyznaje Mariusz z Torunia.

Fot. shutterstock.com/ Marcos del Mazo
Fot. Marcos del Mazo / Shutterstock.com

Ale gdy zlecenie wpada, to trzeba je robić natychmiast. Jak najszybciej dojechać do punktu odbioru, zabrać zapakowany posiłek i dostarczyć do klienta. To jednak tylko w teorii jest takie proste.

– Nie jest tak, że w upale aplikacja ma więcej litości i zwiększa czas na dostawę. Albo płaci więcej, abyśmy mogli robić mniej zleceń. Tu nic się nie zmienia, trzeba więc jechać jak najszybciej – mówi Mariusz i dodaje, że presja jest duża, bo często zdarza się, że na odbiór zamówienia trzeba nawet kilkadziesiąt minut czekać w restauracji. – Lokal oznacza, że danie jest "do odbioru", a de facto zaczynają je robić, dopiero gdy przyjadę. Po prostu wolą obsłużyć ludzi na miejscu, a kurierów mają gdzieś. Tracę przez to czas. Gdyby nie to, mógłbym zrobić dwa zlecenia, a potem muszę się dodatkowo śpieszyć, bo klient może wystawić mi gorszą ocenę, jeśli będzie dłużej czekał – dodaje.

Kurierzy muszą się więc śpieszyć, aby nie dostać złych ocen. Jeśli tak się stanie, a ich średnia ocena spadnie, to mogą w ogóle zostać pozbawieni pracy. Presja jest więc spora.

– Aplikacja rzuca trasę po 8 czy 10 km i nie ma dyskusji. Trzeba jechać, a bywa, że całość pokonuje się niezacienionym chodnikiem czy asfaltową drogą, gdzie temperatura jest jeszcze większa. Bywa tak gorąco, że zastanawiasz się, czy opony w rowerze nie zaczną się topić i czy za chwilę nie zakręci ci się w głowie – mówi Andrzej z Warszawy.

– Kiedy jadę w upale, szybko czuję, że wali mi serce, czasami trudniej mi oddychać, bo powietrze jest tak gorące. Często towarzyszy mi ból głowy. Staram się nawadniać, ale woda w butelce też jest ciepła. Polewam się nią, aby zmyć pot, ale i tak po całym dniu takiej pracy czuje się jak wrak człowieka. Kładę się spać całkowicie wyczerpany – przyznaje Andrzej.

– Raz po jeździe w pełnym słońcu prawie straciłem przytomność. Zrobiło mi się słabo i zjechałem na pobocze. Usiadłem na ławce w cieniu. Byłem wykończony. Jakaś starsza pani zapytała, czy dobrze się czuję, bo jestem blady jak ściana. Odpocząłem kilkanaście minut i dostarczyłem zamówienie, bo bałem się bana. Dopiero w domu dziewczyna uświadomiła mi, jakie miałem szczęście, że nie zemdlałem w czasie jazdy i nie wpadłem np. pod ciężarówkę. To przerażające, ale tego zagrożenia nie widać z klimatyzowanych biur platform – opowiada Hubert, który kilkumiesięczną przerwę w pracy dla aplikacji zawdzięcza właśnie wypadkowi, tyle że zimą. Poślizgnął się na lodzie na ścieżce rowerowej i złamał kość w ramieniu. Nie mógł pracować, finansowo musiała go wspierać dziewczyna.

Umowa na najem roweru

Taka sytuacja jest możliwa, bo kurierom nie przysługuje zwolnienie lekarskie czy płatny urlop. Choć wykonują pracę dla platform, to formalnie nie są ich pracownikami. Platformy przekonują, że tylko pośredniczą między kurierami a restauracjami i ich klientami. W ich wizji dostawcy są niezależnymi kontrahentami czy przedsiębiorcami, bo często swoje usługi wykonują, podpisując umowę zlecenie czy umowę na wynajem… roweru i to nie z platformą, a dodatkowym pośrednikiem, czyli tzw. partnerem. W efekcie więc umywają ręce od tego, w jakich warunkach przychodzi pracować kurierom.

– Wszystko po to, aby omijać obowiązki wynikające z powszechnie obowiązujących przepisów prawa pracy. Gdyby tacy kurierzy byli zatrudnieni na umowę o pracę, to mieliby gwarancję minimalnego wynagrodzenia, płatny urlop czy zwolnienie lekarskie na wypadek choroby czy wypadku. Mogliby też zrzeszać się w związkach zawodowych czy przeprowadzić protest, aby zawalczyć o lepsze warunki pracy. Obecnie niemal wszystkie te osiągnięcia cywilizacyjne ich nie dotyczą – mówi Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych.

Nie znaczy to, że takie protesty się nie odbywają. Powstają spontanicznie, jak w Trójmieście czy Białymstoku, kiedy zastrajkowali kurierzy, a aplikacja wyłączyła ich jednym przyciskiem, co opisywaliśmy w Magazynie Spider’s Web+. Ale bywa też tak, że choć też są oddolne, to przybierają nieco bardziej zorganizowaną formę, jak protesty z ostatniej zimy, w których wzięli udział dostawcy Pyszne.pl. W warszawskim oddziale jesienią zeszłego roku powstał związek zawodowy OPZZ Konfederacji Pracy. To pierwsza taka inicjatywa w Polsce, a udało się ją przeprowadzić, bo kurierzy od dawna skarżyli się tam na kiepskie warunki pracy, szczególnie w kwestii wynagrodzeń, niejasnego działania algorytmu czy braku dodatków pogodowych. 

Kurierzy Glovo strajkujący w Gdańsku w 2021 roku. Fot. Karol Makurat / Tarakum Photography

Jednym z członków związku zawodowego jest Łukasz Ostrowski, który sam pracował jako kurier w Pyszne.pl. Platforma, co jest wyjątkiem w Polsce, oferuje stałe godzinowe wynagrodzenie – 23,5 zł brutto. Kurierzy zrzeszeni w związku w czasie zimowych protestów domagali się, aby dodatek pogodowy, które firma przyznała w zimie, obowiązywał we wszystkich, a nie tylko niektórych dużych miastach. W końcu śnieg czy ujemna temperatura utrudnia ich pracę wszędzie w podobny sposób.

– To subiektywne odczucie, ale zimą bywa nawet gorzej niż latem – ocenia Łukasz Ostrowski. Wyjaśnia, że nawierzchnie dróg są śliskie, więc łatwo o niebezpieczną sytuację, w twarz pada śnieg, a do tego bywa bardzo zimno. – Kurierzy próbują chronić się w lokalach, szukając ciepła dokładnie tak samo, jak latem szukają tam chłodu – dodaje.

Tyle że kurierzy nie zawsze są w tych lokalach mile widziani. Szczególnie gdy mowa o restauracjach z wyższej półki.

Jak mówi Mariusz, kurier z Torunia, zdarza się, że ich managerowie po prostu wypraszają kurierów i ci muszą czekać na odbiór zamówienia na zewnątrz. – Nikogo nie obchodzi, czy pada śnieg, deszcz, czy smaży słońce. Często nie można nam nawet skorzystać z toalety – mówi Mariusz.

Potwierdza to Hubert z Warszawy. – Restauratorzy prędzej wystawią miskę wody dla psa, niż dadzą szklankę wody dla kuriera. A przecież dzięki nam zarabiają – mówi, nie kryjąc goryczy.

To udało się wynegocjować związkowcom w Pyszne.pl. Uzgodnili oni z platformą, że kurierzy mają prawo przebywać w lokalu, gdy czekają na odbiór zamówienia. – Zwłaszcza gdy na zewnątrz panują trudne warunki pogodowe. Rozumiemy, że trudno zagwarantować to w umowach z restauracjami, ale chcemy, aby nie dochodziło do wyrzucania kurierów, bo to po prostu obraźliwe. Umówiliśmy się, że takie sytuacje będą zgłaszane, aby firma mogła reagować, kiedy do tego dojdzie – mówi Łukasz Ostrowski.

To tylko jeden z kroków, które mogłyby robić platformy, aby chronić kurierów przed skutkami pracy w nieludzkich temperaturach. Nie ma bowiem wątpliwości, że szczególnie długotrwały wysiłek w takich warunkach może odbić się na zdrowiu. Ostrzega przed tym choćby Międzynarodowa Organizacja Pracy, wskazując, że praca w upale może skończyć się m.in. udarem cieplnym. W niektórych krajach rządy wydały specjalne zalecenia, aby chronić pracowników podczas fali upałów. Tak stało się choćby w Grecji, gdzie resort pracy "zdecydowanie zalecał", aby pracodawcy ograniczyli lub nawet zaprzestali pracy w godzinach, kiedy temperatury osiągają szczytowe poziomy.

A w Polsce? Istnieją ogólne przepisy Kodeksu pracy i BHP, które wskazują, że jeśli temperatura powietrza przekracza 25 stopni Celsjusza, to osobom pracującym na zewnątrz pracodawca musi zagwarantować dostęp do wody. Osoby wykonujące swoje obowiązki na otwartej przestrzeni powinny otrzymać dodatkowo napoje wzbogacone o sole mineralne i witaminy. Osoby pracujące fizycznie w ciężkich warunkach mogą też ubiegać się o darmowy posiłek zagwarantowany przez pracodawcę. Pracodawca może też w upalne dni wprowadzić dodatkowe przerwy albo skrócić czas pracy, ale to zależy tylko od jego dobrej woli.

Jednak jak wskazuje Barbara Surdykowska, prawniczka i ekspertka Rady Dialogu Społecznego z ramienia NSZZ Solidarność, wszystko to dotyczy pracowników zatrudnionych na etacie. A co z kurierami? Dla nich nie istnieją żadne przepisy, które gwarantowałyby im bezpieczeństwo czy prawo do odpoczynku.

– Wszystko opiera się na zasadzie racjonalności samego kuriera. On sam ma zdecydować, że nie będzie w upale pracował np. 18 godzin w ciągu doby, bo to stanowiłoby zagrożenie dla zdrowia i życia jego, ale też innych uczestników ruchu, kiedy doszłoby do wypadku. Ci ludzie nie mają żadnej ochrony. Nikt nie kontroluje ich stanu zdrowia, czy mogą pracować w takich warunkach. Zwracamy na ten problem od lat, ale ze strony rządu, ustawodawców nie ma żadnego postępu – rozkłada ręce prawniczka.

Platformy odpowiadają

Może więc o ich bezpieczeństwo dbają same platformy? Spytaliśmy największe z nich (Glovo, Uber Eats, Bolt Food, Wolt i Pyszne.pl) o to, jakie kroki podjęły, aby chronić pracowników przed ekstremalnymi temperaturami. W końcu praca w takich warunkach może być śmiertelnie niebezpieczna, a wysokie temperatury z roku na rok coraz mocniej dają kurierom w kość.

Wszystkie podkreślały, że udzielają kurierom porad i informują o tym, jak ważne jest nawadnianie w czasie upałów. Jednocześnie prawie wszystkie podkreślały, że kurierzy nie są ich pracownikami, więc platformy nie mogą im mówić, kiedy i jak powinny pracować. Tłumaczyły, że dostawcy sami mogą zadbać o to, ile pracują i kiedy mają przerwy. Jednak jak podkreślają sami kurierzy, to przy mniejszej liczbie zleceń w letnich miesiącach i braku stałego wynagrodzenia (powtórzmy: wyjątkiem jest Pyszne.pl) jest mrzonką.

– Mogę zaplanować przerwę, ale wtedy już na pewno nic nie zarobię. Niestety, nie stać mnie na taki luksus, kiedy i tak w wakacje z trudem wiążę koniec z końcem – mówi Hubert.

Kurier Pyszne.pl w Krakowie. Fot. ERA Foto / Shutterstock.com

Jednym z powszechniejszych ruchów platform jest zapewnienie kurierom wody, której – przynajmniej w teorii – mogą bezpłatnie napić się w niektórych punktach partnerskich, czyli głównie w lokalach McDonald’s czy KFC. Z takiej opcji mogą skorzystać m.in. kurierzy Glovo, Bolt Food, Wolt czy Pyszne.pl.

To jednak, jak podkreśla Łukasz Ostrowski, jest uznaniowe i dotyczy tylko niewielkiej części lokali gastronomicznych, z których odbierają zamówienia. – W punktach partnerskich zwykle kiedy kurierzy proszą o wodę, to ją dostają, ale nie mają gwarancji, że to się stanie wszędzie – wyjaśnia Ostrowski.

Problem rozwiązałoby zorganizowanie przez platformy miejsc, gdzie kurierzy mogliby odpocząć, schłodzić i napić się. Uber i Bolt zignorowały nasze pytania o to, czy stworzyły takowe. Wolt zaś odpowiedział negatywnie. Z kolei Pyszne.pl pochwaliło się, że już posiada tzw. HUB-y, w których dostawcy mogą za darmo napić się wody, kawy czy herbaty, a także skorzystać z aneksu kuchennego czy prysznica. Jednak punktów jest jak na razie tylko 12 – po jednym w każdym dużym mieście, a miast, w których platforma posiada własną flotę kurierów (zatrudnia 1900 osób), jest ponad 34.

Możliwość odpoczynku w specjalnym punkcie mają też kurierzy Glovo. "To punkty, w których można nie tylko się zrelaksować, ale też schronić przed niepogodą" – zachwala biuro prasowe platformy. Tyle że punktów jest sześć w całej Polsce, a Glovo jest obecne w ponad 170 miastach.

– Aby to miało sens, w każdym mieście musiałoby być kilka takich punktów, gdzie kurierzy mogliby odpocząć czy się schłodzić. Inaczej trudno z niego w ogóle skorzystać, nawet jeśli taki punkt jest w naszym mieście. Nikt nie będzie jechał na drugi koniec miasta, aby napić się kawy czy schronić przed deszczem, bo po drodze kompletnie przemoknie – mówi Hubert i dodaje, że jeśli platformom zależy na faktycznej, a nie pozorowanej pomocy kurierom, to jest na to wiele innych sposobów.

– To choćby skrócenie tras zleceń, aby w upale nie trzeba było pokonywać długich dystansów. Dzięki temu częściej bylibyśmy w punktach odbioru, gdzie można się schłodzić i odpocząć. A w najgorętszych godzinach, kiedy jeżdżenie jest po prostu niebezpieczne, powinniśmy móc choć kilka razy w miesiącu wybrać opcję "płatnej przerwy". W końcu jesteśmy związani z platformą, nie migamy się od pracy, ale jeżdżenie w 35 stopniach Celsjusza jest ryzykowne i nie opłaca się nikomu – dodaje.

Dodatek za upał?

Mariusz dorzuca, że platformy powinny wprowadzić dodatki finansowe za pracę w wysokich temperaturach. – Obecnie w Glovo jest dodatek za deszcz, czyli nieco ponad 1 zł do zamówienia. To bardzo, bardzo mało, ale zawsze coś. Podobnie powinno być z upałami – mówi Mariusz i na dowód pokazuje zlecenie, gdzie otrzymał "Bonus za deszcz" w wysokości 1,13 zł. Za całe zlecenie zaś dostał 13,57 zł brutto.

O stałe dodatki pogodowe w Pyszne.pl zimą walczyli bez skutku kurierzy tej platformy. Ta przekonuje, że otrzymują oni stałą stawkę godzinową i to wystarczy.

– Dodatki są tylko tam, gdzie opłaca się to platformom. Właśnie dlatego zimą były protesty, bo okazjonalne zimowe bonusy finansowe zostały przyznane tylko w dużych miastach, co było jawną niesprawiedliwością. A latem? Nie ma mowy o żadnych dodatkach, bo jest cała masa chętnych studentów i uczniów do pracy – mówi Łukasz Ostrowski.

fot. Gints Ivuskans / Shutterstock.com
fot. Gints Ivuskans / Shutterstock.com

Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych zwraca zaś uwagę, że dodatki za pracę w wysokich temperaturach mogą przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Jeśli bowiem latem brakuje zleceń i zarobki spadają, to dodatkowa zapłata za szczególnie trudne warunki może skłonić kurierów do ryzykownych zachowań i pracy ponad siły, bo tylko tak są w stanie zarobić nieco więcej. – W czasie upałów, kiedy praca na słońcu może być niebezpieczna dla zdrowia, lepszym rozwiązaniem wydaje się zawieszenie możliwości składania zamówień i płacenie kurierom godzinowej stawki za dostępność – mówi Dominik Owczarek.

Taką wypłaca kurierom w przypadku "złych warunków pogodowych" Pyszne.pl, które dla bezpieczeństwa zawiesza możliwość składania zamówień. Choć w katalogu "złych warunków pogodowych" są wysokie temperatury, to platforma nie określa konkretnego ich poziomu, od którego się zaczynają. Wiadomo jedynie, że powyżej 30 st. Celsjusza "prowadzi szczegółowy monitoring sytuacji w miastach" i analizuje zgłoszenia dostawców. Pytane o to biuro prasowe Pyszne.pl odpowiada, że w przypadku fali upałów kurierzy otrzymują dodatkowe rekomendacje zachęcające ich do picia wody, także tej darmowej w punktach odbioru. A jeśli kurierzy raportują złe warunki, to aplikacja może skrócić im czas pracy.

"W okresie upałów sugerujemy kurierom, aby nie tworzyli długich, jednodniowych zmian i dzielili dzień na krótsze zmiany, by mieć więcej czasu na odpoczynek i regenerację. Mogą przykładowo realizować zamówienia przez trzy godziny, potem zrobić sobie dwie godziny przerwy, by na koniec dnia wrócić jeszcze do pracy na kolejne trzy godziny" – wyjaśnia biuro prasowe.

– Tyle że taka przerwa będzie bezpłatna – zwraca uwagę Łukasz Ostrowski i dodaje, że aby poprawić warunki pracy kurierów, potrzebne są odgórne regulacje, które obejmą wszystkie platformy.

W tym celu pod koniec czerwca związkowcy z OPZZ Konfederacja Pracy opublikowali skierowany do rządu i polityków manifest. Wskazują w nim konieczne ich zdaniem zmiany w pracy oferowanej przez platformy. Zwracają uwagę m.in. na to, że dziś – co wynika z danych Komisji Europejskiej – nawet 41 proc. czasu pracy kurierów choćby Ubera, Bolta i Wolta jest nieodpłatna. Mało tego, aż 55 proc. osób pracujących dla platform otrzymuje wynagrodzenie niższe niż minimalna krajowa.

fot. Eyesonmilan / Shutterstock.com
fot. Eyesonmilan / Shutterstock.com

Nad regulacją pracy platformowej od kilku lat pracuje Unia Europejska. Opracowuje ona dyrektywę, która ma m.in. określić prawidłowy status zatrudnienia osób pracujących poprzez platformy oraz sprawić, że algorytmy, od których zależy choćby ich wynagrodzenie, staną się bardziej przejrzyste. Jak zwraca uwagę Dominik Owczarek, pojawienie się przepisów może pozwolić ucywilizować rynek.

– Dziś ta grupa jest zaniedbana, kompletnie niewidoczna dla państwa polskiego. Opracowanie przepisów na poziomie unijnym pozwala mieć nadzieję, że to się odmieni – dodaje Owczarek.

Te jednak rodzą się w bólach. Pewne jest, że przyjdzie nam jeszcze trochę na nie poczekać. Bo choć pojawiają się głosy, że istnieje presja na przyjęcie tych przepisów do końca tego roku, to prawo muszą następnie wdrożyć u siebie kraje członkowskie. A będą miały na to kolejne dwa lata.

Ilustracja tytułowa: Massimo Parisi / Shutterstock.com
DATA PUBLIKACJI: 09.08.2023